wtorek, 22 października 2013

Rozdział 5 Tchórz

Następnego ranka Hermiona otworzyła oczy i dopiero po chwili zorientowała się, że nie leży w swoim ciepłym wygodnym łóżku, tylko na twardej kanapie w salonie.  Po dłuższej chwili kiedy jej mózg zaczął trzeźwo myśleć, z zawrotną prędkością uderzyły w nią wspomnienia minionej nocy. Z całego serca współczuła blondynowi. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby ktoś aż tak bardzo pogrążony był w bólu i rozpaczy. W jednej chwili cała nienawiść jaką czuła do blond arystokraty prysnęła jak bańka mydlana, była świadoma tego, że wczorajszego wieczoru chłopak pokazał jej cząstkę siebie, otworzył się przed nią.  Na myśl o przepełnionych bólem niebieskich tęczówkach Hermiona poczuła przeogromną chęć by mu pomóc. Czuła, że musi to zrobić. Bez względu na konsekwencje i na to jak zareagują jej najbliżsi.  Poczucie winy które nią targało przewyższał szalę. Już postanowiła, i żadna siła jej nie powstrzyma.
Rozejrzała się po pomieszczeni, kątem oka dostrzegła na stoliku stos kolorowych kanapek i kubek gorącej herbaty, z którego unosiła się delikatnie para, malując w powietrzu przeróżne kształty.  Obok talerza ktoś zostawił małą karteczkę. Wzięła liścik do ręki i zaczęła go czytać.

Nie przyszłaś na śniadanie, więc pomyślałem że jak się obudzisz to z pewnością będziesz głodna. Przynajmniej w ten sposób mogę Ci się zrewanżować, za wczorajszy wieczór. Smacznego!
Draco.

Na ustach gryfonki pojawił się delikatny uśmiech i jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu. Nie zastanawiając się długo sięgnęła po pierwszą z brzegu kanapkę. Kiedy poczuła tak dobrze znaną sytość w brzuchu odesłała brudne naczynia do kuchni i spojrzała na zegarek. Zostało jej 15 minut do pierwszych zajęć. Jak błyskawica pobiegła do dormitorium i już po paru minutach w pełni ubrania i spakowana szybkim krokiem przemierzała korytarze Hogwartu w stronę sali gdzie miała mieć pierwszą lekcję tego dnia.  Dotarła pod klasę w ostatniej chwili. Zajęła swoje standardowe miejsce między Harrym i Ronem.
-Cześć - rzuciła na powitanie.
-Hej Miona - odpowiedzieli równocześnie.
-Coś się stało? - usłyszała koło ucha zatroskany głos wybrańca - Nie najlepiej wyglądasz.
-Wszystko w porządku - spojrzała na niego badawczo - Niby co się miało stać?
-Martwiliśmy się, bo nie było Cię na śniadaniu, Oliviera zresztą też więc pomyśleliśmy z Ronem, że może się pokłóciliście..
-Po prostu zaspałam. - wzruszyła ramionami.
-Na pewno między wami wszystko w porządku? - dopytywał się Ron.
-Nie było nigdy lepiej. Na prawdę nie wiem o co wam dwóm chodzi - uniosła do góry prawą brew - Co kombinujecie?
-My? - zdziwił się wybraniec - Nic.
-Już ja was dobrze znam - prychnęła brunetka, na co Harry i Ron uśmiechnęli się wymownie.
Lekcja minęła im dosyć szybko. Już po dwóch godzinach cała trójka uśmiechnięta od ucha do ucha weszła do Wielkiej Sali i zajęła swoje stałe miejsca przy stole gryfonów.  Wzrok Hermiony odruchowo powędrował w stronę stołu nauczycieli gdzie siedział Olivier dyskutując o czymś zawzięcie z McGonagall.  Na chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się,a  Hermiona poczuła jak szkarłatne rumieńce pojawiają się na jej policzkach. Zawsze tak reagowała na jego spojrzenie, które pochłaniało ją wzrokiem.   Z rozmyślań wyrwała ją mała płomykówka, która jak co dzień dostarczała jej nowe wydanie Proroka Codziennego.  Dziewczyna włożyła kilka galeonów do sakiewki, którą ptak miał przywiązaną po czym odczepiła gazetę od nóżki sowy.  Gdy tylko otworzyła gazetę, jej oczom ukazał się wielki, na pół strony nagłówek.

-"Niewyjaśniona śmierć w rodzinie Mafloy'ów." - przeczytał Ron.
Bez problemu odnaleźli  stronę, na której widniał dosyć obszerny artykuł, przepełniony przeróżnymi spekulacjami i podejrzeniami, że to Lucjusz Malfoy przyczynił się do tajemniczej śmierci swojej żony.

Hermiona spojrzała na stół ślizgonów, w całej Wielkiej Sali wrzało teraz jak w ulu a setki par oczu skierowane były na bladą twarz Malfoya, która pozbawiona była wszelkich emocji.  Przybrał na twarz maskę obojętności, mimo że w środku aż krzyczał z rozpaczy i bezradności jaka nim ogarnęła.  Zacisnął pod stołem dłonie w pięści spojrzał na każdego wzrokiem bazyliszka po czym bez słowa wstał od stołu i ruszył ku wyjściu.
-Myślicie, że to prawda? - do uszy Hermiony dobiegł głos Rona.
-Ojciec Malfoya to sadystyczny potwór, wszystkiego się można spodziewać - do rozmowy dołączył się Nevill .
-Przepraszam  - Hermiona wstała od stołu - Przypomniało mi się, że muszę sprawdzić coś w bibliotece.  Zobaczymy się później! - zawołała na odchodne i czym prędzej wyszła z Wielkiej Sali. Instuicyjnie poszła na błonia z nadzieją, że tam znajdzie blondyna. Dobrze wiedziała, że nie powinie być w takiej chwili sam. Obiecała sobie w duchu, że jak tylko wróci z  powrotem do zamku to czym prędzej skontaktuję się z Paris. Może ona będzie wiedziała co robić w takiej sytuacji.

***

W tym samym czasie Draco szybkim krokiem zmierzał w stronę Zakazanego Lasu. Chciał zostać sam, jak najdalej od tych natrętnych, pytających spojrzeń skierowanych w jego stronę. Nie chciał by ktokolwiek widział, jak się załamuje. Jak zawsze opanowany Draco Malfoy, traci kontrolę nad własnymi emocjami.  Usiadł  pod  dużym dębem tuż niedaleko jeziora, które odbijało ciepłe promienie słoneczne. Wziął do ręki różdżkę i zaczął się jej dokładnie przyglądać, obracając ją tym samym w palcach.
Wystarczy tylko chwila, kilka sekund, dwa słowa.. dwa najgorsze słowa, które mogą istnieć na tym świecie.
Błysk zielonego światła.
Bezbolesna śmierć.
Nic go już tutaj nie trzyma. Został sam.. sam jak palec,  nic nieznaczący nędzny robak.  W jednej chwili wszystkie jego marzenia, plany na przyszłość zniknęły.. odfrunęły daleko, jak balon wypuszczony przez przypadek przez dziecko... Po raz kolejny na jego policzkach zalśniły łzy.. Czuł się bezradny, samotny.. pusty.
Zacisnął mocno szczękę i przyłożył różdżkę do skroni.
Nabrał do płuc po raz ostatni ciepłego jesiennego powietrza.
Przymknął powieki.
Napawał się delikatnym wiatrem opatulającym jego twarz.
-Avada...
-Expelliarmus!
Poczuł jak różdżka wylatuje mu z dłoni.
-Zostaw mnie Granger - warknął nie otwierając nawet oczu.
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
-Tobie już kompletnie odbiło? Co to za pokazówka Malfoy?!
-Chcę umrzeć.
-Nie chcesz - powiedziała stanowczo - Czujesz się zagubiony i przerażony, ale to nie powód, by od razu się zabijać Malfoy.
-Niczego nie rozumiesz.
-Jesteś w punkcie  bez wyjścia, i nie wiesz co masz robić. Wydaje Ci się, że zostałeś sam i nikogo nie obchodzisz.  Mam rację? - Gryfonka spojrzała na ślizgona.
-Co Cię w ogóle obchodzi mój los Granger? Dlaczego chcesz mi pomóc? Przecież mnie nienawidzisz.
-Bo wiem, że w głębi duszy jesteś dobrym człowiekiem Draco. Po za tym pomyślałeś w ogóle o Paris? O tym jak ona by się poczuła, gdyby dowiedziała się że postępujesz właśnie jak tchórz?
-Tchórz? - chłopak spojrzał na dziewczynę srogim wzrokiem.
-Tak Malfoy jak tchórz. Chciałeś uciec od problemów, a tak na prawdę ta ucieczka sprawiłaby, że byłoby jeszcze gorzej. Powinieneś pokazać wszystkim, że jesteś silny. Gdzie podział się ten Malfoy, który zawsze przemierzał Hogwart z dumnie uniesioną głową?
-Nie jestem już tym samym człowiekiem. Wojna odbiła na mnie swoje piętno.
-Nie tylko na Tobie..
Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzajemnie wzrokiem.
-Dziękuje - ciszę przerwał męski głos ślizgona - Masz rację. Nie mogę się poddać.
-Jeśli będziesz potrzebował pomocy, zawsze ją u mnie dostaniesz.
-Czyli rozejm? - Chłopak uniósł pytająco brew i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny.
-Rozejm - potwierdziła i podała mu swoją dłoń - Wracajmy na lekcję.

Powolnym krokiem przemierzali opustoszałe błonia Hogwartu kierując się w stronę głównego wejścia. Rozmawiali ze sobą swobodnie tak jakby te siedem lat nienawiści nigdy nie miały miejsca.
Dopiero w głównym holu rozstali się i osobno ruszyli na pod salę OPCM by nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń.

***

-I co znalazłaś to czego szukałaś? - Bliznowaty spojrzał na swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Hmm co?
-No w bibliotece..
-Aaa. Tak. Wiem już to co chciałam - uśmiechnęła się sztucznie.
 Z dalszego odpowiadania na pytanie uratował ją Olivier, który właśnie otworzył drzwi do sali.
Wzrok Hermiony skierował si
Jej wzrok skierował się w stronę Malfoya, który stał wraz z Blaisem i  jak gdyby nigdy nic nabijał się z wystrojonych  i napalonych dziewczyn. 
Jest dobrym aktorem  - przemknęło jej przez myśl.

Ku zdziwieniu wszystkim Olivier zrobił im krótki sprawdzian sprawdzający ich wiedzę i umiejętności, bo jak sam stwierdził,  będzie wiedział nad czym będzie musiała z nami najbardziej popracować, żebyśmy  bez problemu zdali OWTM-y.
Po sprawdzeniu testów, jego aksamitny głos dobił się echem od kamiennych ścian zamku.
-Nie obijając w bawełnę. Będę z wami szczery. Poszło wam fatalnie, co oznacza że przed nami miesiące ciężkiej i systematycznej nauki. Zaczynamy od następnych zajęć na dzisiaj jesteście już wolni - rozejrzał się po klasie - Panne Granger poproszę do mojego gabinetu.
Wszystkie dziewczyny spojrzały zawistnie na Hermionę, gdy ta ze spuszczoną głową zniknęła zza drzwiami prowadzącymi do gabinetu Olivera. Już po kilku minutach w drzwiach stanął jej ukochany, który jednym skinieniem głowy wskazał jej sekretne przejście prowadzące do jego prywatnych komnat. Hermiona bez słowa podążyła za brunetem, a gdy tylko drzwi się zamknęły została obsypana czułymi, pełnymi tęsknoty pocałunkami.
-Mam dłuższą chwilę przed następnymi zajęciami - wyszeptał jej do ucha  - Może chciałabyś spędzić go ze mną?
-Harry i Ron na mnie z pewnością czekają. Po za tym musimy być bardziej ostrożni - uśmiechnęła się przepraszająco - Mogę wpaść wieczorem jeśli chcesz.
 Olivier westchnął.
-Jak zwykle masz racje.
-Obiecuję, że wpadnę - pocałowała go na odchodnę.
-Będę czekał! - usłyszała zanim zniknęła zza drzwiami.

*** 

Dzień minął jej w zaskakująco szybkim tempie. Gdy tylko skończyła pisać referat na eliksiry udała się do sowiarni by wysłać list do Paris. Poprosiła w nim blondynkę o jak najszybszy kontakt, bo ona była jedyną osobą, która w tym momencie mogła mieć jakikolwiek wpływ na zrozpaczonego blondyna. Nie odczuwała większego głodu, więc od razu swoje kroki skierowała do swojego prywatnego dormitorium, chciała przed wyjściem zobaczyć jak się czuje Malfoy.  Gdy tylko znalazła się w salonie prefektów, odłożyła torbę z książkami w kąt pomieszczenia. Podeszłą do drzwi zza którymi znajdowała się sypialnia ślizgona i zapukała. Mimo, że nie usłyszała żadnej odpowiedzi nacisnęła klamkę i weszła do skąpanego w półmroku pomieszczenia, które nie różniło się zbytnio tym od jej dormitorium nie licząc barw, które były w kolorze Slytherinu.
-Draco - zawołała półszeptem.
-Żyję.
Jej uszu dobiegł zachrypnięty głos blondyna.
-Potrzebujesz czegoś?
Odpowiedział jej cisza.
Gryfonka nie wiedząc zbytnio ja ma się zachować, niepewnie podeszła do łóżka na którym leżał Draco.
Zajrzała do jego szafki nocnej, gdzie jak się spodziewała znalazła apteczkę z najpotrzebniejszymi eliksirami i opatrunkami. Wybrała  czerwoną fiolkę i podała ją blondynowi.
-Wypij.
-Co to jest?
-Eliksir słodkiego snu - odparła - Poczujesz się lepiej rano jak go wypijesz.
Chłopak bez protestu wypił zawartość fiolki, i już po chwili poczuł jak wszystkie zmartwienia i troski odpływają, a ich miejsce zajmuje znurzenie.

~~*~~*~~*~~

Przepraszam, że rozdział taki krótki ale mam pomysły które chciałam wprowadzić dopiero w następnym rozdziale. Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;) Za wszelkie błędy przepraszam, dodałam rozdział nawet go nie sprawdzając ;)
Czekam na wasze opinię.
Pozdrawiam Avad Ka ;*
wszelkie pytania składajcie tutaj: http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 4 Łzy


Hermiona obudziła się wczesnym rankiem.  Od razu wyczuła, że jej głowa spoczywa na twardym, wyrzeźbionym torsie Oliviera. Spojrzała na jego przystojną twarz, pogrążoną w głębokim śnie. Pocałowała go w policzek i najdelikatniej jak mogła wyszła z łóżka. Napisała mu, krótki liścik, po czym na paluszkach wyszła z jego prywatnych komnat.
Przemierzała opustoszałe korytarze zamku, modląc się w duchu, żeby na nikogo się nie natknąć.  Dopiero gdy stanęła pod portretem i wypowiedziała hasło jej serce powoli zmniejszało swój rytm. Jak najszybciej skierowała się do swojego dormitorium. Dopiero teraz spojrzała na zegarek, który wskazywał szóstą nad ranem.  Miała jeszcze półtorej godziny do śniadania, więc postanowiła wziąć ciepłą, relaksującą kąpiel. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i udała się do łazienki.  Na wszelki wypadek zamknęła pomieszczenie zaklęciem, nie chciała żeby ktokolwiek jej przeszkadzał.  Napuściła gorącej wody, do której wlała swój ulubiony olejek.  Leżała odprężona w wannie dobre czterdzieści minut, kiedy do łazienki zaczął dobijać się jej poirytowany współlokator.
-Granger! Do jasnej cholery co ty tak długo tam robisz?
-Zajmij się czymś Malfoy i  daj mi święty spokój! - odkrzyknęła mu brunetka.
-Masz pięć minut Granger... Albo wyjdziesz po dobroci, albo rozwalę te drzwi -blondyn nie dawał za wygraną.
-Skretyniały idiota - dziewczyna powiedziała pod nosem po czym szybko wyszła z wanny i owinęła się puchatym ręcznikiem.
Zrzuciła z pomieszczenia zaklęcie ochronne i jak gdyby nigdy nic wyszła do salonu ubrana jedynie w sam ręcznik. Pech chciał, że tuż pod drzwiami stał jej współlokator na którego omal nie wpadła.
Wzrok Dracona pochłaniał łapczywie ciało Hermiony, po którym kropelki wody wyznaczały swoją trasę.  Wpatrywał się w nią jak zaklęty nie wiedząc co w tej chwili zrobić.  Dopiero obelga z ust dziewczyny skierowana w jego stronę sprowadziła go na ziemię.
-Zboczeniec - prychnęła gryfonka po czym znikła za drzwiami swojej sypialni.


Ku niezadowoleniu płci męskiej, cały Hogwart aż roił się od wystrojonych i napalonych dziewczyn na profesora OPCM.  Wszystkie wodziły wzrokiem za nowym nauczycielem posyłając mu zalotne spojrzenia.
-Chyba zaraz się porzygam - skomentowała Hermiona - Spójrzcie jakie one są żałosne.
Czwórka przyjaciół siedziała w Wielkiej Sali, delektując się pysznymi potrawami.
-Daj spokój Hermiono - Ginny wzruszyła ramionami - Zobaczysz znudzi im się po kilku dniach.
Lekcje mijały w zaskakującym tempie. Czwórka gryfonów stała już pod drzwiami prowadzącymi do zajęć lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona starała pohamować w sobie tumany kłębiącej się w niej zazdrości. Gdy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający lekcję, drzwi do sali otworzyły się z hukiem i wszyscy weszli do sali. Każda z uczennic starała zająć miejsce jak najbliżej biurka nauczyciela by mieć jak najlepszy widok.  Hermiona tylko wywróciła oczami i zajęła jedną z wolnych ławek na końcu sali.
-Witam wszystkich - uszu Hermiony dobiegł tak dobrze jej znany męski głos - Jak już wiecie nazywam się Olivier Wood i będę waszym nowym nauczycielem OPCM - brunet zrobił krótką przerwę  i rozejrzał się po zebranych - Mam nadzieje, że miło będzie nam się współpracować. Chcę, żebyście wiedzieli, że przede wszystkim oceniane będą wasze umiejętności i to w jak szybki sposób będzie przyswajać wiedzę, którą przekaże wam na tych zajęciach - Jego spojrzenie dłużej zatrzymało się na Hermionie - Nie przedłużając myślę, że to na tyle ze spraw organizacyjnych.
Olivier dzielnie walczył z natarczywymi spojrzeniami swoich uczennic.  Był świadomy tego jak z pewnością czuję się teraz Hermiona. Sam nie był zbytnio zadowolony z tego, że każdy chłopak pożera wzrokiem jego dziewczyną. Obiecał sobie w duchu, że postara się wynagrodzić gryfonce wszystkie negatywne emocje, które teraz się w niej kotłują.
Lekcja dobiegła końca, Hermiona wymieniła z Olivierem utęsknione spojrzenia po czym pożegnała się z przyjaciółmi i skierowała swoje kroki w stronę biblioteki, gdzie chciała w spokoju napisać  esej dla McGonagall, która zdążyła już zadać im masę zadania domowego.

***

Draco Malfoy siedział wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Zabinim w salonie należącym do perfektów naczelnych. Nagle do pomieszczenia wleciała mała czarna sówka, która wylądowała na oparciu fotela przy głowie blondyna. Wyciągnęła do niego nóżkę z przywiązanym liścikiem, a gdy tylko chłopak go odczepił, zatrzepotała skrzydłami i wyleciała przez otwarte okno.
-Od kogo to?
Blondyn wzruszył ramionami i otworzył kopertę.
-Nie mam pojęcia.
Z sekundy na sekundę, z każdym kolejnym przeczytanym słowem robił się coraz bledszy.  Po raz pierwszy w życiu poczuł jak oczy zabiegają mu łzami, a serce mocno oplata niewidzialny sznur.
-Stary wszystko w porządku? - Czarnoskóry  z niepokojem wpatrywał się w bladą twarz kumpla.
-Chcę zostać sam.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Brunet poklepał tylko przyjaciela po plecach, po czym zniknął za przejściem.
Ślizgon rzucił trzymaną w ręce szklankę, a ta rozbiła się na milion kawałków.   Ta samo stało się z każdą pozostałą rzeczą, którą nawinęła mu się pod rękę. Złość jaka nim ogarnęła powoli ustępowała, a jej miejsce zaczęła zajmować rozpacz.  Opadł na kolana tuż koło roztłuczonego szkła, a w ręce ciągle ściskał otrzymany przed chwilą list.  Drugą ręką, powoli zaczął zbierać kawałki potłuczonego szkła, gdy nagle poczuł przeszywający ból, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi.
-Kurwa - przeklął pod nosem, a po jego policzku potoczyła się pierwsza w życiu samotna łza.

Hermiona z trochę lepszym humorem wracała do swojego dormitorium. Pobyt w bibliotece zawsze działał na nią kojąco.  Mimo, że nie miała okazji spędzenia dzisiejszego wieczoru z Olivierem, obiecała sobie że nadrobi to jutro i powie mu o wszystkich swoich obawach i zmartwieniach. Gdy tylko weszła do salonu doznała szoku. Pokój wyglądał tak jakby przeszło przez nie tornado. Wszystko było poprzewracane a na podłodze walały się odłamki potłuczonego szkła.  Machnęła różdżką i już po chwili wszystko wróciło do swojej dawnej postaci. Cały dobry humor w jednej sekundzie z niej wyparował. Była niema pewna, że to sprawka Malfoya. Tylko jaki miał w tym cel, żeby doprowadzić to pomieszczenie do takiego stanu?   Gryfonka jak burza wparowała do dormitorium swojego współlokatora, ale ku jej zdziwieniu nie zastała go tam.
-Malfoy! - zawołała lecz odpowiedziała jej cisza.
Niech ja Cię tylko dorwę - przeszło jej przez myśl.
Nagle do jej uszu dobiegł stłumiony jęk wydostający się z łazienki. Bez zastanowienia wparowała do pomieszczenia.  Scena, którą zobaczyła przeszła jej najśmielsze wyobrażenia. Była pewna, że zastanie Malfoy'a zabawiającego się z jakąś pustą laską. Tymczasem łazienka tak jak i przed chwilą salon była w istnej ruinie, lustro które jeszcze rano wisiało nad umywalką było roztrzaskane, a na kamiennej posadzce widniały stróżki krwi prowadzące wprost do skulonego w kącie blondyna.
-Malfoy? - jej delikatny głos echem odbił się po kamiennych ścianach.
Odważyła się podejść bliżej.
-Wszystko w porządku?
Odpowiedziała jej cisza.
Przyjrzała się dokładnie skulonej sylwetce blondyna, i dopiero teraz zauważyła krwawiącą lewą rękę.  Nie zastanawiając się ani chwili wyciągnęła apteczkę z pobliskiej szafki i bez słowa zaczęła opatrywać ranę chłopaka.
-Odezwiesz się w końcu? Nie boisz się, że pobrudzę Cię szlamem?
Chłopak podniósł głowę i spojrzał gryfonce w oczy.
-Boże - wyrwało się Hermionie - Co się stało?
Widok napuchniętych i zaczerwienionych oczu blondyna sprawił, że zmiękło jej serce. Cała złość ją opuściła,a  jej miejsce zajęła troska. Troska o największego wroga jej życia.
Oczy blondyna wypełnione były bólem i przerażeniem. Z jego ust wydobył się cichy dźwięk rozpaczy, a po policzku swoją ścieżkę wyznaczały słone łzy, których blondyn nie starał się nawet ukryć. W tej chwili było mu na prawdę wszystko jedno.
Hermiona mimo niepewności, które nią targały, usiadła koło chłopaka i delikatnie otuliła swoimi ramionami. Nie miała bladego pojęcia jak w takiej sytuacji się zachować, była kiepską pocieszycielką, dlatego ten pomysł wydał jej się jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Draco wcale nie protestował. Ku zdziwieniu gryfonki przywarł do niej bardziej wtulając swoją głowę w klatkę piersiową dziewczyny.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie potrzebował bliskości drugiego człowieka jak w tej danej chwili.  Czyż to nie za ironia losu, że powolne ukojenie znajdował w ramionach dziewczyny, która go nienawidzi i ma za nic niewartego śmiecia?
Emocje, które spiętrzyły się w nim do maksimum powoli zaczynały opadać, oddech się unormował, a oczy piekły od przemęczenia i słonych łez. 
Tkwili razem w uścisku dobre kilkadziesiąt minut. Ona przeczesywała jego platynowe włosy zastanawiając się nad absurdem całej tej sytuacji. On natomiast wsłuchiwał się w spokojne i rytmiczne bicie jej serca. Nie odezwali się do siebie ani słowem, choć oboje wiedzieli, że dzisiejszy wieczór z pewnością jest jednym z przełomowych.
Draco w końcu oderwał się od gryfonki i podszedł do umywalki. Przemył twarz lodowatą wodą, która przyniosła ukojenie zaczerwienionym oczom i odetchnął głęboko. Przymknął powieki i zacisnął mocniej dłonie.  Nie minęła chwila, a poczuł jak delikatna kobieca dłoń zaciska się w pocieszycielskim geście na jego ramieniu.
-Nie mam jej... - wychrypiał - Odeszła na zawsze.. - zacisnął mocniej powieki powstrzymując tym samym nową fale łez napływającą mu do oczu.
-O kim Ty mówisz Draco?
Nie odpowiedział.
Zamiast tego podał jej pomięty kawałek pergaminu. Hermiona wzięła kartkę i zaczęła pisać tekst napisany schludnym pismem.

Szanowny Panie Malfoy,
 Z przykrością muszę powiadomić Pana, że dzisiejszego ranka zmarła pańska matka Narcyza Malfoy. Pogrzeb odbędzie się za 3 dni w jej rodzinnym mieście.  Z cierpliwością proszę czekać na dalsze informacje.
 Z wyrazami współczucia
Minister Magii
Korneliusz Knot

Gryfonka poczuła się tak jakby dostała w twarz. Spodziewała się wszystkiego. Wszystkiego z wyjątkiem tak drastycznej wiadomości.
-Draco - była w szoku,  że z taką łatwością przyszło jej wymówienie imienia blondyna - Tak mi przykro..
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, którą w końcu przerwał niebieskooki.
-Może nie była idealną matką , i rzadko okazywała mi jakiekolwiek uczucia, ale wiem że w głębi duszy starała się mnie chronić...A teraz ja nie uchroniłem jej! To wszystko moja wina! -  krzyk rozpaczy rozniósł się echem po łazience.
-To nie Twoja wina!  Skąd mogłeś wiedzieć, że wszystko potoczy się akurat w ten sposób?
-Za trzy lata mieli ją wypuścić  z Azkabanu. Do tego czasu chciałem stworzyć dla niej i dla siebie całkiem nowe życie. Zacząć wszystko od nowa z czystą kartą, z dala od ciągłego wypominania mi mojej przeszłości. Przeszłości, której się wstydzę i przez którą czuję odrazę do samego siebie - głos mu się lekko załamał - Nigdy nie chciałem takiego życia Hermiono, ale nie miałem wyjścia. Musiałem być posłuszny, bo inaczej zabiłby jedyną osobę, która w jakimś stopniu była dla mnie ważna - łzy na nowo zalśniły na jego bladych policzkach.
-Chodź  - gryfonka pociągnęła go za rękę - Powinieneś się położyć. Sen Ci dobrze zrobi, a jutro pomogę Ci załatwić wszystko co związane z pogrzebem.
Blondyn skinął tylko głową i bez zbędnych protestów udał się z gryfonką do swojego dormitorium.
-Wpadnę do Ciebie zanim pójdę spać, by zobaczyć czy wszystko w porządku dobrze?
Kolejne skinięcie głową.
-Gra.. Hermiono -ślizgon spojrzał na zatroskaną twarz współlokatorki - Proszę Cię nie mów nikomu.
-Nie powiem - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuję.
-Dobranoc Draco - powiedziała po czym znikła zza drzwiami.
Odetchnęła głęboko i podeszła do barku. Nalała sobie do szklanki Ognistą po czym wygodnie rozłożyła się na kanapie i co jakiś czas zamaczała usta w bursztynowym płynie. Jej myśli ciągle analizowały wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Już nic nie będzie takie samo - pomyślała.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła do krainy snów.

~~*~~*~~*~~



No i w końcu udało mi się coś naskrobać ;)   Mam nadzieje, że rozdział chociaż w małym stopniu okazał się dla was zaskoczeniem. W razie wszelkich pytań i wątpliwości zapraszam na : http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy


Całusy ;*