piątek, 20 września 2013

Rozdział 3 Dług

Wielka sala jak zwykle po brzegi wypełniona była roześmianymi uczniami, którzy w kilkanaście minut chcieli nadrobić całe dwa miesiące rozłąki z przyjaciółmi.
Nauczyciele wraz z dyrektorem zajmowali swoje stałe miejsca przy stole nauczycielskim. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali profesor McGonagall, która jak co roku przyprowadza pierwszorocznych by tiara przydziału oznajmiła im do jakiego domu będą należeć.   Wyświechtany kapelusz jak co roku zaśpiewał jedną ze swoich piosenek w której mówił o pogodzeniu się dwóch najbardziej skłóconych ze sobą domów w Hogwarcie. Mowa oczywiście była o Gryffindorze i Slytherinie. Kiedy już wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni, głos zabrał Dumbledore.
-Witam wszystkich starych jak i nowych uczniów.  Przypominam, że wstęp do Zakazanego Losu jest surowo zabroniony - sympatyczny głos starca echem odbijał się od kamiennych ścian zamku - Jak już pewnie większość was zauważyła, nastąpiła mała zmiana w składzie grona nauczycielskiego.  Z wielką przyjemnością przedstawiam wam nowego nauczyciela Oliviera Blacka, który będzie was uczył Obrony Przed Czarną Magią.
Wszystkie dziewczęce pary oczu skierowały się w stronę przystojnego i wysportowanego mężczyzny. Każda wpatrywała się w niego wzrokiem pełnym podziwu i pożądania. Łatwo można wywnioskować, że nowy nauczyciel z pewnością złamie niejedno serce.
-Nie przedłużając - dyrektor rozejrzał się po zebranych - Smacznego! - klasnął w dłonie a stoły wypełniły się po brzegi przeróżnymi potrawami.
Hermiona siedziała poirytowana przy stole gryfonów ciskając spojrzenie w każdą dziewczynę, która uparcie wpatrywała się w Oliviera.
-Widzę konkurencję na horyzoncie - Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Zabawne - fuknęła kasztanowowłosa.
-Wiecie co jest najbardziej groteskowe w tym wszystkim? - Ginny zachichotała, a trójka przyjaciół spojrzała na nią z ciekawością wymalowaną na twarzy - To, że te biedne dziewczyny nie mają bladego pojęcia, że Olivier jest w związku z naszą Mioną!
-Ale to nie zmienia faktu, że będą się na jego widok ślinić. Pamiętacie jak było z Krumem? Mogę się założyć, że w tym przypadku będzie niemal identycznie - Hermiona posmutniała - A co jeśli on jakiejś ulegnie?
-Wątpisz w niego? - Ginny zmarszczyła czoło.
-Nie. Po prostu dobrze wiesz jacy są faceci... zobaczą trochę ciałka, i od razu budzą się w nich zwierzęce instynkty.
-Ejj! - Harry z Ronem zrobili oburzone miny - Wypraszamy sobie!
-A może potraktuj to jako test wierności?
-Co masz dokładnie na myśli Ginny?
-Jeśli ulegnie jakiejś dziewczynie, to znaczy że tak na prawdę nigdy nie traktował Cię serio.
-Przecież one nie mają żadnych szans przy naszej nowej Hermionie - czarnowłosy zmierzył przyjaciółkę wzrokiem - Z tego co zauważyłem 3/4 męskiej części tego zamku obróciła się za Hermioną, gdy ta koło nich przechodziła.
Hermiona westchnęła i nałożyła sobie sporej porcji potrawki z kurczaka. W jej sercu i myślach panował istny chaos.  Z jednej strony cieszyła się, że nie spędzi tych kilkunastu miesięcy na tęsknocie za Olivierem. Tego przed wyjazdem do Hogwartu najbardziej się obawiała, lecz gdy tylko dowiedziała  się, że jej ukochany obejmie posadę nauczyciela OPCM nie posiadała się ze szczęścia. A teraz? Zaczynają ogarniać ją wątpliwości. Nie przewidziała tylu dziewczyn wpatrzonych w jej mężczyznę jak w obrazek.  A co jeśli, któregoś dnia nie wytrzyma i wyżyje się na pierwszej lepszej śliniącej się idiotce? Co jeśli jednak Olivierem zawładną zwierzęce instynkty i ulegnie, którejś z nich?
Dziewczyna pokręciła głową by wyrzucić z niej pesymistyczne myśli.
Bądź optymistką - powtarzała sobie w duchu - Wszystko będzie dobrze.

Z drugiego końca sali całej tej sytuacji przyglądał się z wielkim rozbawieniem pewien ślizgon. W głębi duszy był wdzięczny Olivierowi za to, że pojawił się w szkole i wzbudził pożądanie w płci pięknej. Przynajmniej w tym ostatnim roku będzie mógł się skupić na nauce i powtórkami do czekających go OWT'emów, nie musząc się odganiać za nachalnymi dziewczynami, które chcą mu wskoczyć do łóżka.  Cholera myślisz jak Granger - przemknęło mu przez głowę.

Pod koniec uczty ponownie głos zabrał Dumbledore.
-Pod koniec uczty proszę prefektów o odprowadzenie pierwszorocznych do pokojów wspólnych. Natomiast prefektów naczelnych proszę o pozostanie po kolacji w Wielkiej Sali.

Kilkanaście minut później Wielka Sala opustoszała. Pozostała w niej już tylko dwójka uczniów z siódmego roku oraz dyrektor.  Dopiero po tym jak usłyszeli swoje imiona wypowiadane przez Dumbledore'a i uświadomili sobie, kto jest TYM drugim prefektem naczelnym na ich twarzach zaczął malować się grymas niezadowolenia.
-Jak zapewne wiecie - prefekci naczelni mają prywatne dormiotoria. Wasze znajdują się na trzecim piętrze za portretem gargulca. Hasło to Amortencja - starzec na chwilę się zasępił - Nie będę obijał w bawełnę.  Nie zostaliście wybrani na prefektów naczelnych przez przypadek. Mam nadzieje, że ten rok będzie dla was owocny.
Draco Malfoy wyglądał jakby ktoś przed chwilą powiedział mu, że jego Ojciec wywodzi się z mugolskiej rodziny. Otwierał już w usta by zaprotestować na decyzję dyrektora, lecz zanim się obejrzał ten ulotnił się w powietrzu.
-On już doszczętnie zwariował! Dropsy zamąciły mu w głowie - oburzyła się gryfonka.
-Coś nie pasuje Granger?  Każda dziewczyna w tej szkole dałaby się torturować, byle być na Twoim miejscu.
Kasztanowowłosa spiorunowała blondyna wzrokiem godnym bazyliszk.a
-Uświadomie Ci coś Malfoy i radzę Ci słuchać uważnie bo nie będę się więcej powtarzać. Po pierwsze ja nie jestem KAŻDA. Po drugie to, że zdarzyło nam się razem pić nie oznacza, że nagle zaczynamy się przyjaźnić. Po trzecie nie wchodzimy sobie w drogę. Będziesz chciał sprowadzać do siebie panienki nie ma sprawy, bylebym nie musiała wysłuchiwać jej stękania. Traktujmy się jak powietrze..
-Żadna - chłopak zawahał się na chwilę - Kobieta nie będzie mi mówić co mam robić.
-Nie krępuj się Malfoy. Dobrze wiemy co chciałeś powiedzieć. SZLAMA tylko tym dla Ciebie jestem co?  Nic się nie zmieniłeś. A teraz wybacz, ale mam lepsze zajęcia niż przebywanie w Twoim arystokratycznym towarzystwie.
Gryfonka  obróciła się na pięcie i udała w stronę wyjścia, pozostawiając chłopaka w totalnym osłupieniu. Była z siebie zadowolona. Postawiła sprawę jasno, i nie dała się złamać.
Blondyn stał jeszcze przez chwilę na środku pustej wielkiej sali, dopiero teraz dochodził do niego sens całej tej rozmowy przeprowadzonej z gryfonką.
-Na Merlina! Paris w coś ty mnie wpakowała?

*** 

Hermiona stanęła pod obrazem gargulca i wypowiedziała hasło, które wydawało jej się absurdalnie idiotyczne. Już po kilku sekundach obraz znikł a na jego miejscu pokazały się ręcznie rzeźbione, mahoniowe drzwi. Nacisnęła na klamkę i weszła do małego ale przytulnego salonu, pomalowanego na brzoskwiniowy kolor. Na środku salonu stała trzyosobowa skórzana sofa i dwa fotele do kompletu. Po środku postawiony został owalny, drewniany stolik na którym stała misa wypełniona owocami. Ogień buchający z marmurowego kominka ocieplał całe pomieszczenie. Po lewej stronie od wejścia umieszczone zostały drzwi, pierwsze z brzegu po prawej stronie miały wyryte godło lwa co wskazywało na dormitorium gryfonki. Środkowe drzwi wykonane były z jasnego drewna i z pewnością prowadziły do królestwa kobiet, którym była łazienka. Ostatnie drzwi  znajdujące się najbardziej z lewej strony miały wyryte godło węża. Hermiona bez wahania otworzyła drzwi prowadzące do jej dormitorium. Sypialnia nie była ani za mała, ani za duża.  Pierwsze co rzuciło się w oczy gryfonce było wielkie okno pod którym ustawione zostało wielkie łóżko z czerwonym baldachimem. Tuż obok łóżka znajdowała się szafka nocna, na której spoczywał malutki bukiecik kwiatów. Na przeciwko łóżka umieszczona była spora szafa z wielkim łóżkiem po środku. Po prawej stronie pokoju był umieszczony regał z małą prywatną biblioteczką, natomiast w lewym rogu pokoju znajdowały się dwa czerwone fotele i malutki barek wypełniony po brzegi przeróżnymi trunkami. Kasztanowowłosa  usiadła na łóżku i wzięła do ręki bukiet kwiatów. Od razu zauważyła liścik przyczepiony do wiązanki. Odczepiła karteczkę i przeczytała jej zawartość.

Przyjdź o 21 do moich prywatnych komnat na piątym piętrze, które znajdują się za posągiem feniksa. Hasło to druzgotek.
Olivier

Dziewczyna spojrzała na zegarek zostało jej jeszcze z jakieś dziesięć minut. Jednym machnięciem różdżki rozpakowała swój kufer.  Spięła włosy w niesforny kucyk po czym udała się do wyjścia. Gdy tylko weszła do salonu od raz zauważyła swojego współlokatora siedzącego na kanapie i popijającego ognistą whiskey.
-No Malfoy, widzę że nie próżnujesz - zakpiła.
Chłopak obdarzył ją obojętnym spojrzeniem.
-Z tego co mi wiadomo Granger mieliśmy traktować się jak powietrze. Więc nie wiem czemu w ogóle zwracasz na mnie uwagę, skoro powietrza nie da się zobaczyć.
-Jeszcze przed paroma chwilami byłeś innego zdania.
-Zmieniłem je - na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
-Idiota - mruknęła i czym prędzej wyszła na korytarz.
Była tak poirytowana aroganckim zachowaniem blondyna, że nawet nie zauważyła kiedy dotarła na miejsce.
-Druzgotek - wypowiedziała hasło, a feniks odskoczył ukazując jej kręte schody.
Zaczęła się po nich wspinać, a gdy dotarła na ich szczyt bez pukania otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia, w którym panował przyjemny półmrok.  Od razu zauważyła zarys sylwetki swojego ukochanego, był tak zajęty porządkowaniem swoich rzeczy, że nawet nie zauważył kiedy się pojawiła.  Gryfonka korzystając z nieuwagi mężczyzny zaszła go od tyłu i przytuliła.
-Szybciej by było gdybyś użył czarów - wyszeptała mu do ucha.
-Wolałem zrobić to własnoręcznie - jej uszu dobiegł męski aksamitny głos.
-Dziękuje za kwiaty - uśmiechnęła się delikatnie.
Olivier odwrócił się do dziewczyny  i spojrzał na nią badawczo.
-Jak minął dzeń? - zapytał.
-Jestem tu dopiero od kilku godzin, a już mam dziurki w nosi Malfoya.
-Tego Malfoya?
-Tak.  Wyobraź sobie, że on jest drugim prefektem naczelnym! Czy mogło mnie spotkać coś bardziej okropnego? - Hermiona zrobiła smętną minę.
-To co takiego zrobił?
-Żyje - powiedziała dziewczyna z przekąsem - Żyje i zatruwa mi życie.
Brunet zasępił się.
-Wydawał się być sympatyczny, wtedy w klubie. Pewnie masz jakieś powody, żeby tak o nim mówić.
-Wiele powodów.
-Opowiesz mi?
 Dziewczyna wzięła głęboki w dech i zaczęła swoją opowieść.
-Wszystko zaczęło się kiedy byliśmy w drugiej klasie, wtedy po raz pierwszy  nazwał mnie szlamą..

Kilkanaście minut później i setkę obelg później kierowanych w stronę blondyna, Hermiona zakończyła swoją opowieść, a z emocji zaschło jej lekko w ustach.
-Może jednak się zmienił. Skoro mówisz, że od dwóch lat nie nazywa Cię..
-Szlamą - dokończyła za niego dziewczyna, dobrze wiedziała, że Olivierowi ciężko przychodziło wypowiedzenie tego słowa, mimo że sam wywodził się ze szlachetnej, arystokratycznej rodziny.
-Ludzie tacy jak Malfoy się nie zmieniają.
-I tu się mylisz kochanie.  Może na pierwszy rzut oka nie, dopiero po bliższym poznaniu zyskują w oczach innych. Pamiętasz co mi mówiłaś?  Nidy nie przestawałaś czytać książki po pierwszych kilku stronach bo Ci się nie podobała, zawsze brnęłaś dalej z nadzieją, że może jednak okazać się bardzo interesująca.
-Sama nie wiem.
-Wiesz.. - chłopak uśmiechnął się - Nie myśl już o nim.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Tęskniłąś? - brunet przyciągnął ją do siebie - bo ja bardzo.
Składał na jej ustach delikatnie pocałunki, którym ona się poddawała.
-Zostań na noc - wymruczał jej do ucha po czym wpił się namiętnie w jej wargi. Nie opierała się. Zarzuciła mu ręce na szyję i z wielkim oddaniem pogłębiła pocałunek.   Całowali się namiętnie, pełni pasji i pożądania, które z minuty na minutę w nich wzrastało. W ekspresowym tępię pozbywali się ubrań.  W pewnym momencie chłopak wziął na ręce Hermionę, która miała na sobie jedynie czarny koronkowy stanik i zaprowadził ją do sypialni. Położył delikatnie na łóżku po czym sam się nad nią pochylił składając na jej ustach namiętny pocałunek. Całował  i pieścił całe jej ciało, a ona nie pozostawała mu dłużna. Chłonęli każdy kawałek swojego ciała, napawali się swoim zapachem. Kiedy już ich pożądanie sięgnęło apogeum, chłopak jednym zwinnym ruchem wszedł w dziewczynę, która wydała z siebie cichy jęk rozkoszy. Poruszał się w niej powoli, z sekundy na sekundę jego ruchy stawały się coraz bardziej stanowcze i przyśpieszone. Kochali się dziko i namiętnie.

*** 

Draco leżał w swojej sypialni, mimo że wzrokiem beznamiętnie błądził po zielonym baldachimie, jego myśli skierowane były w całkiem innym kierunku. Co raz częściej przyłapywał się nad myśleniem o gryfonce. Tak na prawdę to jej zawdzięczał życie. To dzięki jej szlachetnemu sercu i dobroci został uratowany z płonącego Pokoju Życzeń. Gdyby nie ona to nie leżałby teraz w swoim prywatnym dormitorium na wygodnym łóżku.  Cały czas gryzło go pytanie, co kierowało wtedy tą dziewczyną. Panowała wojna, jeden trup mniej czy więcej nie robił żadnej różnicy. Coraz częściej dopuszczał do siebie myśl, że ma wielki dług do spłacenia u tej dziewczyny. Nigdy nie lubił być czyimś dłużnikiem. A jego intuicja mu podpowiadała, że wcześniej czy później będzie musiał spłacić dług u pięknej gryfonki.

~~*~~*~~*~~ 

Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale dawno nie dodałam żadnego wpisu. Jestem otwarta na wszelką krytykę, rady i opinie więc nie krępujcie się kochani ;)
Pozdrawiam was gorąco!
w razie jakichkolwiek  pytań zapraszam na : http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy