wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 6 Szlama

Długowłosa blondynka opuściła właśnie gabinet dyrektora i szybkim krokiem zmierzała w stronę prywatnego dormitorium prefektów naczelnych. Stukot jej niewiarygodnie wysokich obcasów  odbijał się echem po powoli zapełniających się korytarzach Hogwartu.   Na jej widok każdemu chłopakowi w szkole, zaczęło się robić twardo w spodniach, natomiast dziewczyny rzucały w jej stronę nienawistne i pełne zazdrości spojrzenia.  Blondynka nie zwracała kompletnie na nich uwagi, bowiem jej myśli błądziły wokół tylko jednej osoby. Draco.  Po liście otrzymanym od Hermiony, bez wahania spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i teleportowała się do Hogsmeda, stamtąd wysłała sowę do Dumbledorea, a już pół godziny później znajdowała się w jego gabinecie i wyjaśniała mu całą sytuację. Dyrektor bez problemu zgodził się na jej tymczasowy pobyt w szkole i nawet zaproponował posadę asystentki  pani Sprout, której przydałaby się duża pomoc w prowadzeniu lekcji i pielęgnowaniu roślin. 
Dotarła pod wejście prowadzące do prywatnych dormitoriów, wypowiedziała  hasło i przeszła przez przejście.  Znalazła się w dużym przestronnym salonie, w którym panował nienaganny porządek.
-Hermiona? – zawołała – Draco?
-Cześć Paris – zza mahoniowych drzwi wyjrzała Hermiona – Cieszę się, że już jesteś. Naprawdę nie wiedziałam, co mam już robić. On kompletnie się załamał.
-Jak się teraz czuje?
-Śpi. Podałam mu eliksir słodkiego snu.
-Przeraziłam się, gdy dostałam Twój list. Naprawdę chciał się zabić? – blondynka patrzyła na Hermionę wilgotnymi już od łez oczami.
Brązowooka tylko skinęła głową.
-Najważniejsze, żeby nie zostawał teraz sam. Żeby wiedział, że są osoby dla których jest ważny. Jesteś dla niego jak siostra, mam nadzieję że jakoś uda Ci się na niego wpłynąć.
-Już moja w tym głowa. Naprawdę Ci dziękuje Hermiono, za wszystko co zrobiłaś.
Paris przytuliła się do zaskoczonej gryfonki, a ta odwzajemniła uścisk.
-Zostaniesz z nim? Ja muszę iść na lekcje.
-Pewnie.
-Czuj się jak u siebie!  - Hermiona chwyciła torbę i przewiesiła ją sobie przez ramię po czym znikła za przejściem.

Dzień minął jej nieubłagalnie szybko.   Na lekcjach robiła skrupulatne notatki dla siebie i Dracona, by ten nie miał aż tak dużych zaległości.   Wieczorem, kiedy usiadła przy stole Gryffindoru między Harrym i Ronem z ulgą stwierdziła, że blondyn siedzi przy stole ślizgonów i z beznamiętną miną przeżuwa kanapkę z łososiem. Gryfonka wzięłam to za dobry i znak i sama wzięła się  za jedzenie.
-Wszystko w porządku Hermiono? – usłyszała głos Rona przy swoim prawym uchu.
Od odpowiedzi uratował ją głos Dumbledorea, który właśnie uciszał uczniów.
-Nie zajmę wam zbyt dużo czasu – zaczął – Zapewne wielu z was zastanawia się kim jest nasz tajemniczy gość, który zasiadł przy stole nauczycielskim. Otóż chciałem wam przedstawić asystentkę profesor Sprout,  pannę Paris Peterson. Panna Peterson jak każdy pracownik szkoły, ma prawdo do przyznawania i odejmowania punktów.   A teraz życzę wam smacznego!
Dyrektor usiadł i zaczął półszeptem rozmawiać z Olivierem.
Gryfonka  spojrzała na swoich najlepszych przyjaciół, którzy nie potrafili oderwać oczu od nowej asystentki i zachichotała.
-O co chodzi? – Harry spojrzał na Hermionę ze ździwnieniem – Panno Granger! Co jest takiego zabawnego?
Teraz nawet Ron oderwał wzrok od blondynki i spojrzał na swoją przyjaciółkę.
-Jesteście dla mnie jak bracia -  zaczęła Hermiona z trudem powstrzymując kolejną falę chichotu – Od razu wole wam oszczędzić rozczarowania, choć z drugiej strony zabawnie byłoby patrzeć, jak uganiacie się za Paris.
-Znacie się?  - Ron z Harrym zrobili wielkie oczy.
-Chyba większe szczęście mnie nie mogło spotkać – Ron spojrzał na Hermionę z rozmarzonym uśmiechem – Przedstawisz nas sobie?
-Przedstawić mogę – gryfonka uśmiechnęła się chytrze – Tylko, że wiecie Paris woli dziewczyny…
Ron zakrztusił się sokiem dyniowym,  natomiast zielonooki zrobił zawiedzioną minę.
-Jesteś pewna?
-Absolutnie.
-Niech to szlag! – zaklął  Ron -  Czemu wszystkie fajne laski muszą być zajęte, albo są lesbijkami?!
-Braciszku spokojnie – zachichotała Ginny – Nie zapominaj, że Lavender ciągle się ślini na Twój widok.
Na twarzy rudzielca pokazał się grymas, a pozostała trójka wybuchła głośnym śmiechem.

                                                               ***

Następne dwa dni minęły Hermionie bardzo aktywnie. Popołudnie spędzała wraz z Paris i Draconem, który miał się już o wiele lepiej. Natomiast noce spędzała w łóżku Oliviera, z którego najchętniej by nie wychodziła.   Było jej z tym mężczyzną cudownie pod każdym względem, a satysfakcja, że jest tyko i wyłącznie jej strasznie ją podniecała. Już nie mogła się doczekać powrotu do jego prywatnych komnat i wygodnego, dużego łóżka. Niestety to musiało poczekać.
Gryfonka stała przed wielkim lustrem w swoim dormitorium i przyglądała się swojemu odbiciu. Na prośbę Draco zgodziła się pójść z  nim na pogrzeb jego matki, który ma się odbyć za godzinę w ich rodzinnym miasteczku.  Poprawiła jeszcze niesfornego koka z tyłu głowy, usta musnęła bezbarwnym błyszczykiem i  wyszła do salonu gdzie zastała ślizgona na kanapie ze szklaną Ognistej w ręku. Jego blada skóra odznaczała się na tle czarnego garnituru.
-Gotowy?
Chłopak tylko wzruszył ramionami i podniósł się z kanapy.
-Chcę mieć to już za sobą – odparł beznamiętnie.
5 minut później wraz z Paris stali w gabinecie Dumbledorea czekając na ostatnie wskazówki.  Do ochrony przydzielił im Snape’a, z czego Hermiona nie była zbytnio zadowolona. 
Cała  czwórka za pomocą świstoklika przeniosła się na wzgórze nieopodal ogromnego cmentarza. Wolnym krokiem zmierzali w stronę bramy wejściowej,  którą strzegły dwa wielkie, starannie wyrzeźbione anioły  a napis na bramie głosił: „Przez noc droga do świtania, Przez wątpienie do poznania, Przez błądzenie do mądrości, Przez śmierć do nieśmiertelności”.*   Cmentarz był naprawdę ogromny, a nagrobki świadczyły o statusie i zamożności danego czarodzieja.
Na pogrzeb Narcyzy Malfoy zjawiło się zaledwie kilku dobrych przyjaciół, których Hermiona znała jedynie z Proroka Codziennego.  Cała ceremonia pogrzebowa trwała bardzo krótko,  a przybyli czarodzieje znikli tak szybko jak się pojawili, przelotnie składając Draconowi wyrazy współczucia. Już po pół godzinie zostali na cmentarzu całkowicie sami.  Snape, trzymał się na uboczu obserwując czujnie całe otoczenie, Paris wraz z Hermioną usiadły na jednej z ławeczek znajdujących się koło sąsiedniego nagrobka,  natomiast Draco pochylał się nad grobem matki nie wierząc, że to wszystko dzieje się na prawdę.   Spojrzał na nagrobek, na którym znajdował się świeżo wyryty napis  „Ku Pamięci Narcyzy Malfoy – najlepszej matki i wybitnej czarownicy.” Obok napisu widniało zdjęcie czterdziestoletniej, uśmiechniętej czarownicy, która teraz patrzyła na niego z wielką miłością i troską.
-Och mamo – z jego piersi wyrwał się cichy jęk rozpaczy – Wybacz mi. To nie tak miało się skończyć.  Oddałbym wszystkie pieniądze świata, żeby chociaż na moment z Tobą porozmawiać.  Pozostaje mi jedynie żyć z nadzieją, że teraz jest Ci o wiele lepiej i że jesteś naprawdę szczęśliwa. Kocham Cię mamo.
-No proszę, proszę – młody malfoy usłyszał zza plecami tak dobrze mu znany ironiczny głos – Cóż za przemowa Draconia – głos dalej z niego szydził – Matka z pewnością byłaby z Ciebie dumna gdyby ŻYŁA.
Draco odwrócił się i spojrzał w lodowate oczy swojego Ojca. Oczy niemal identyczne jak jego.
-Czego chcesz? – wycedził – Powinieneś gnić w Azkabanie!
Draco rozejrzał się nerwowo po okolicy,  nieopodal zobaczył dwóch  uzbrojonych aurorów z wycelowanymi różdżkami w stronę jego Ojca.  Snape zmniejszył odległość i teraz przyglądał się całej tej sytuacji z napięciem. Nawet Paris i Hermiona zamarłby w bezruchu.
-Dostałem chwilową przepustkę.  Jako mąż powinienem być na pogrzebie swojej żony – Lucjusz uśmiechnął się kpiąco – Zawsze była silną kobietą, dopóki nie pojawiłeś się Ty.  Byłeś jej słabością,  oczkiem w głowie, które chciała ochronić za wszelką cenę. Nawet mi się to podobało. Robiła wszystko co jej kazałem,  była marionetką w moich rękach, bo tak bardzo bała się, że ktoś może skrzywdzić jej ukochanego synka. I do czego ją to doprowadziło?!   Popatrz ! Skończyła w piachu  przez Ciebie Draconie.
-To ty ją zabiłeś – Draco zacisnął dłonie w pięści – To ty doprowadziłeś do jej śmierci!   Jesteś potworem  i nie chce mieć z Tobą nic do czynienia.
-Trochę szacunku dla Ojca Draconie – w oczach Lucjusza pojawił się ostrzegawczy błysk – Powinieneś mi być posłuszny.
-Ja nie mam już Ojca.
-Draco wszystko w porządku? – do mężczyzn podeszła Paris z Hermioną.
-Kogo my tu mamy – Malfoy senior zmierzył dziewczyny wzrokiem – Nie wiedziałem Draco, że tak nisko upadłeś i zadajesz się ze szlamami.  Nie tak Cię wychowałem  - Lucjusz pokręcił z dezaprobatą głową.
Hermiona  chciała już coś odpowiedzieć, kiedy usłyszała trzask, a chwilę później Lucjusz Malfoy leżał na ziemi, łapiąc się za nos z którego strumykiem ciekła krew.
-Jeszcze raz nazwiesz Hermionę szlamą to Cię zabiję! – Draco powoli zaczął tracić panowanie nad sobą.
W tym samym momencie podszedł do  nich Mistrz Eliksirów.
-Draco – jego głos był cichy i spokojny – Powinniśmy wracać.  A ty Lucjuszu – Snape spojrzał na mężczyznę, który zdążył się już podnieść z podłogi, choć krew dalej nie przestawała mu lecieć – Mam nadzieje, że spotka Cię coś gorszego niż pocałunek dementora.

***
Następnego ranka Hermionę obudziły krzyki i odgłos tłuczonego szkła dochodzący z salonu. Poderwała się z łóżka, nałożyła na siebie swój ulubiony satynowy szlafrok i wyjrzała zza drzwi do salonu, który przypominał istne pobojowisko. Od razu dostrzegła Dracona, który siedział oparty pod oknem z nowym wydaniem Proroka Codziennego w ręku,  oczy płonęły mu furią,  włosy miał w kompletnym nieładzie, a po skroni spływały stróżki potu.
-Draco? – zapytała cicho Hermiona. – Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku – wykrztusił z siebie.
Hermiona powoli przemierzyła salon, starając się nie nadepnąć na odłamki szkła, które walały się po całej podłodze. W końcu usiadła tuż obok Dracona.
-Powiesz mi co się stało?
Draco bez słowa podał jej gazetę,  gdzie na pierwszej stronie widniał wielki nagłówek  „Kolejny kryzys w rodzinie Malfoyów”,a  tuż pod tym zdjęcie na całą stronę Młodego Malfoya, który z furią nokautuje swojego ojca.
-O cholera – wymknęło się Hermionie – Ale jak? Przecież, nikogo tam nie było.
-Co mnie kurwa obchodzi jak?  Nie zniosę następnych dni  pełnych ciekawskich spojrzeń i  szeptów po kątach. Pragnę tylko pieprzonego świętego spokoju. Nie chce o tym myśleć, chciałbym ruszyć dalej.. ale nie mogę, bo ciągle ktoś będzie mi o tym wszystkim przypominał. Zrobiłbym wszystko, żeby przestali o tym mówić.  Coraz ciężej jest mi udawać, że to wszystko mnie nie rusza – westchnął.
-Mam pewien pomysł, żeby zajęli się plotkowaniem o innej sprawie -  gryfonka uśmiechnęła się chytrze – Ale nie wiem czy na to pójdziesz.
Chłopak spojrzał na nią z zaciekawieniem, a ta zaczęła opowiadać mu swój pomysł dotyczący odwrócenia uwagi uczniów od śmierci matki Dracona.   Ślizgon chłonął z uwagą, każde wypowiedziane przez nią słowo i coraz bardziej utwierdzał się w tym, że ta dziewczyna jest naprawdę niesamowitą osobą.
-Hermiona jesteś genialna! – powiedział uradowany – Jeśli się to uda, to nie wiem jak Ci się odwdzięczę!
-Powiedzmy, że to moje podziękowanie za  wczorajsze wstawienie się za  mną – na ustach gryfonki widniał rozpromieniony uśmiech – Jesteś pewien, że chcesz to zrobić?
-Jak niczego innego. Dziękuje, nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.
-Podziękujesz mi jak się uda, a teraz pierw posprzątajmy ten bałagan!

                                                       ~~*~~*~~*~~

*Cytat : Roman Zmorski
Wiem, że dawno mnie tu nie było ale studia jednak pochłaniają większość wolnego czasu ;) Na szczęście jestem już po egzaminach i wreszcie mogę zająć się pisaniem.
Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale powroty bywają ciężkie ;)   Mam nadzieje, że choć trochę  was zaciekawiłam.
Całusy Avad Ka ;*