Rozdział miał być dłuższy ale nie wyszło. Problemy z pracą i jeszcze wyjazd na wieś na wszystkich świętych dlatego dodaje jego skróconą wersję. Od następnego rozdziału ruszamy z dużą dawką Dramione ;)))
Pozdrawiam was cieplutko ;))
P.S. widział ktoś z was nowy film z Radcliffem pt "Rogi"? Bo ja wybieram się w środę i jestem ciekawa czy warto na niego iść ;)
-Nie tak się umawialiśmy!
Pozdrawiam was cieplutko ;))
P.S. widział ktoś z was nowy film z Radcliffem pt "Rogi"? Bo ja wybieram się w środę i jestem ciekawa czy warto na niego iść ;)
~~*~~*~~*~~
-Nie tak się umawialiśmy!
Pansy ze spokojem spoglądała na rozwścieczonego bruneta.
Mimo, że próbowała zachować powagę i pokazać mężczyźnie, że wcale nie żartuje
to w głębi duszy cieszyła się jak dziecko, które właśnie wygrało drugie
opakowanie swoich ulubionych chipsów.
Pansy patrząc w oczy bruneta dostrzegała w nich rosnącą desperację co
dodawało jej jeszcze więcej pewności siebie.
Była doskonale przekonana o tym, że ma go już w garści i z pewnością
skorzysta z ultimatum, które mu postawiła.
-Tak jak już mówiłam Olivierze, albo znajdziesz na spotkania
ze mną kilka godzin w tygodniu albo osobiście dopilnuje tego by Granger dowiedziała
się o tym jak jej facet puszcza się na prawo i lewo. Masz czas do zastanowienia się aż do balu.
Radzę Ci się dobrze zastanowić Black, obydwoje dobrze na tym wyjdziemy –
powiedziała na pożegnanie i czym prędzej zniknęła za dębowymi drzwiami
pozostawiając wkurzonego Oliviera samego sobie.
Black tępym spojrzeniem wpatrywał się w drzwi za którymi
dopiero co zniknęła ślizgonka. Był wściekły i jednocześnie zrozpaczony. Całe poczucie winy, które tłumił w sobie
ponownie dało o sobie znać. Wkopał się po uczy w niezłe gówno i sam nie wie jak
się z niego wydostać.
Olivier podszedł do barku i nalał sobie pełną szklankę
ognistej po czym w kilka sekund wypił całą zawartość. Czuł przyjemne ciepło
alkoholu rozchodzące się po całym ciele, co sprawiło że trochę się
rozluźnił. Powolnym krokiem podszedł do
swojego biurka zawalonego papierami i usiadł na wygodnym skórzanym fotelu. Oparł się łokciami o biurko i schował twarz w
dłoniach. Miał dość. Tak bardzo chciał cofnąć czas i to wszystko odkręcić.
Nie widział żadnego racjonalnego wyjścia z tej popieprzonej
sytuacji. Jakakolwiek podjęta przez
niego decyzja z pewnością spowoduje efekt domina, a na to nie mógł sobie
pozwolić. Nie mógł zaprzepaścić wszystkiego na co tak długo pracował. Najgorsze jednak było to, że nie miał nawet
komu się wygadać, ponieważ istniało spore ryzyko że o wszystkim mogłaby się
dowiedzieć Hermiona. Jednak był pewien
jednego nigdy w życiu, za żadne skarby świata nie zgodzi się na propozycję,
którą dostał od Parkinson. Musiał
przyznać, że ślizgonka ma charakterek i dokładnie wie czego chce od życia, ale
on przysiągł sobie, że nie pozwoli się po raz kolejny wciągnąć w jej chore
gierki i intrygi. Jeśli zajdzie taka
potrzeba to osobiście powie Hermionie całą prawdę z nadzieją, że być może
dziewczyna nie znienawidzi go i uda mu się ją odzyskać. Przecież powinna mu wybaczyć, nie był do końca
sobą. Alkohol i samotność popchnęły go w ramiona przebiegłej Pansy, która tylko
czekała na to kiedy w końcu jej ulegnie.
Jego rozmyślania przerwało skrzypnięcie otwieranych drzwi.
Odruchowo podniósł głowę do góry i napotkał spojrzenie zimnych błękitnych
tęczówek i uśmiech pełen pogardy.
-Dobry wieczór, Panie profesorze – Draco uśmiechnął się
ironicznie i nie czekając na zaproszenie rozsiadł się wygodnie na krześle tuż
naprzeciwko Oliviera.
Przez dłuższą chwilę obaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem.
W końcu pierwszy odezwał się Draco:
-To co z tym szlabanem? Chciałbym mieć to już jak
najszybciej za sobą bo obiecałem jeszcze pomóc w czymś Hermionie – blondyn z
satysfakcją spoglądał na rywala, który zacisnął nieświadomie dłoń w pięść.
Na ustach Dracona ponowie zawitał kpiarski uśmiech.
-Planujesz mi znowu przywalić Black? Śmiało nie krępuj się.
Olivier mimo irytacji, która się w nim wzbiera na widok
ślizgona postanowił go zignorować. Nie miał zamiaru dać mu tej cholernej satysfakcji.
-Przygotowałem coś wyjątkowego dla ciebie Malfoy – na ustach
nauczyciela pojawił się wredny uśmiech – Tylko pierw oddaj mi swoją różdżkę bo
nie będzie Ci potrzebna – wyciągnął rękę w stronę blondyna.
-Nie wziąłem – Draco wzruszył ramionami – Wolałem zostawić
ją w dormitorium, niż dać Ci ją w twoje obślizgłe ręce. A tak w ogóle co cię łączy z tą przebiegłą
żmiją Parkinson?
Brunetowi serce zaczęło bić jak oszalałe, czyżby Draco
wiedział o wszystkim? O tej felernej nocy w Drumstrangu? Tylko skąd? Od kogo? W jaki sposób? Te i inne
pytania tłukły mu się po głowie szukając natychmiastowej odpowiedzi na dręczące
go obawy i wątpliwości. A co jeśli blefuje?
Zaryzykował i spojrzał w te zimne błękitne tęczówki ślizgona z nadzieją
że może w nich znajdzie jakąś odpowiedź.
Niestety bystre i lśniące oczy nie dały mu tego
czego tak bardzo szukał, lecz dokładnie śledziły każdy jego ruch i
zachowanie.
-Mnie z Parkinson? – brunet zaśmiał się gorzko – Przyszła
mnie szantażować, że jeśli nie podciągnę jej stopni z Transmutacji to złoży na
mnie skargę – wymyślił na poczekaniu stawiając wszystko na jedną kartę z
nadzieją, że blondyn mu uwierzy.
Draco zmarszczył brwi i spojrzał na Oliviera podejrzanie.
-Posłuchaj – ślizgon wstał i spojrzał z góry na Blacka – Nie
jestem głupi, dobrze znam Parkinson i zdążyłem wystarczająco dobrze poznać
Ciebie by wiedzieć, że coś ukrywasz i
obiecuję Ci, że choćbym miał poruszyć niebo i piekło to się dowiem. A jeśli w jakimkolwiek stopniu miałoby to zranić Hermionę, to własnymi
rękoma Cię zabije. Koniec szlabanu -
Draco nie czekając na jakąkolwiek reakcję nauczyciela odwrócił się i
ruszył w kierunku drzwi, kiedy miał już dłoń położoną na klamce usłyszał głos
Oliviera:
-Kochasz ją.
Obydwaj doskonale zdawali sobie z tego sprawę.
Draco nie odwracając się odpowiedział:
-Możesz być pewien, że o nią zawalczę.
***
-Nie możesz się ciągle obwiniać o to, że twój związek z Harry’m nie przetrwał.
-Tak wiem, ale…
-Nie ma żadnego ale – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie do
przyjaciółki – Sama powiedziałaś, że ta decyzja była obupólna. Jesteś wolna Ginny! Możesz mieć każdego,
nawet Zabiniego!
Na słowa przyjaciółki rudowłosa zakrztusiła się winem i
spiorunowała Hermionę wzrokiem, która w przeciwieństwie do niej emanowała
entuzjazmem.
-Czyś ty kompletnie na głowę upadła?
-Mówię serio – głos starszej gryfonki stawał się coraz
bardziej podekscytowany – Blaise jest przystojny, czarujący, nieprzewidywalny
nigdy byś się z nim nie nudziła.
-Zapomniałaś dodać, że to zapatrzony w siebie dupek –
wtrąciła się ruda – Po za tym coś ty się tak uparła na tego Zabiniego?
-Kochana przyjaźnimy się już dobre parę lat i zdążyłam Cię poznać na wylot. Widzę jak Ci
się oczy błyszczą kiedy go widzisz. Nawet na Harry’ego nigdy tak nie patrzyłaś
jak na Blaise’a.
-Ja i On? – zawahała się Ginny – To jest kompletnie bez
sensu!
Doskonale zdawała sobie sprawę, że ona i ślizgon to dwa
całkiem odmienne światy. Obydwoje dorastali w całkiem innym otoczeniu. Mają inne przyzwyczajenia, odbierają rzeczywistość w całkiem inny
sposób. Są jak woda i ogień, które
wykluczają się wzajemnie, a jednak czy może Hermiona miała rację? Może mimo
wszystko zapałała uczuciem do ślizgona? Może naprawdę jej na nim zależy? Powoli
sama gubiła się w swoim pogmatwanym życiu.
Wróciła wspomnieniami do ich pierwszego pocałunku pełnego pasji i
tęsknoty za bliskością drugiego człowieka.
Ginny dobrze wiedziała, że potrzebuje w swoim życiu mężczyzny, który
sprawi że naprawdę poczuje się potrzebna i ważna. Chciała przeżyć w swoim życiu
szaleńczą miłość, która wreszcie doda jej skrzydeł, ale czy jest na tyle szalona
by porywać się z motyką na słońce? Przecież Blaise to babiarz i szczerze
wątpiła w to, że w całym swoim życiu był z jakąś kobietą w stałym związku, tym
bardziej wątpliwe jest to, że chciałby być z kimś takim jak ona.
-To wcale nie jest bez sensu Ginny – z rozmyślania wyrwał
jej głos Hermiony, która uparcie stawiała na swoim – Każdy może się zmienić.
Draco jest tego idealnym przykładem.
-Nie każdy jest taki jak Draco – opdarła ruda – Po za tym
jego zmieniła miłość.
-Z pewnością kochał Narcyzę ponad życie – stwierdziła
brązowowłosa ze smutkiem w głosie.
-Nie chodzi mi o Narcyzę, tylko o Ciebie – odparła Ginny.
Hermiona spojrzała na przyjaciółkę zdezorientowana.
-O czym Ty mówisz Ginny?
-Nawet nie próbuj mi wmówić, że nie wiesz o co mi chodzi –
oburzyła się rudowłosa – Draco Cię kocha! Najwyraźniej każdy to dostrzegł z
wyjątkiem Ciebie. Wystarczy tylko na
niego spojrzeć kiedy jest blisko ciebie. Można wtedy czytać z niego jak z
otwartej książki. Nie wierzę, że masz aż takie klapki na oczach. Masz obok
siebie faceta, który jest gotowy zrobić dla Ciebie wszystko, a Ty jesteś ślepo
zapatrzona w tej osiłka Oliviera, który zrobił z Ciebie tanią tancereczkę z
nocnego klubu. Naprawdę chcesz takiego życia z facetem, który tak
naprawdę nie wniesie do niego nic nadzwyczajnego, skoro możesz mieć piękne i
szczęśliwe życie z gromadką równie przepięknych dzieci?
Hermiona kompletnie zdezorientowana szczerością przyjaciółki
przez dłuższą chwilę milczała analizując każde słowo po kolei.
-Nie spodziewałam się tego po tobie – odpowiedziała z nutą
goryczy w głosie.
-Ktoś w końcu musiał powiedzieć Ci prawdę. Może w końcu otworzysz oczy i zmądrzejesz.
-Wyjdź - głos
starszej z dziewczyn był stanowczy.
Rudowłosa spojrzała zdziwiona na swoją najlepszą
przyjaciółkę.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale Ginny – przerwała jej spokojnie Hermiona
– Po prostu wyjdź. Chcę pobyć sama, nie
mam zamiaru wysłuchiwać dalej jaki to Olivier jest zły i powinnam przejrzeć na
oczy. To jest moje życie i zrobię z nim co zechcę.
Ruda bez słowa odłożyła do połowy wypełniony czerwonym winem
kieliszek na stolik i spoglądając z niedowierzeniem na przyjaciółkę
opuściła prywatny salon prefektów.
***
Hermiona nie spała tej nocy zbyt dobrze, pierwsze pół nocy przepłakała cicho do poduszki natomiast drugą połowę przeznaczyła na rozmyślania. Doszła w końcu do wniosku, że niepotrzebnie tak ostro zareagowała na słowa Ginny. I obiecała sobie, że z czystej ciekawości sprawdzi czy w słowach przyjaciółki było choć trochę prawdy o tym, że Draco się w niej kocha, ale pierw chciała zacząć to co zaczęła względem Ginny i Balise. Przeciągnęła się wygodnie i jednym sprawnym ruchem zsunęła się z łóżka zanurzając tym samym stopy w mięciutkim i puchowym dywanie. Zarzuciła na siebie jedwabny szlafrok i jeszcze trochę zaspana skierowała się do salonu, gdzie czekał na nią już rozpromieniony blondyn.
-Ciężka noc? – zapytał ją kiedy usiadła na kanapie obok
niego i nalał jej kawy do jej ulubionego kubka.
Hermiona wzięła ostrożnie gorący kubek do rąk i upiła mały
łyk życiodajnego płynu. Mała czarna tego
właśnie najbardziej teraz potrzebowała.
-Nie umiałam zasnąć – odparła uśmiechając się delikatnie –
Dziękuje za kawę.
-Nie ma sprawy – Draco odwzajemnił uśmiech - I jak poszło z Ginny?
Hermiona momentalnie
zbladła. Przez tą kłótnię z rudą kompletnie zapomniała o tym jaki był
cel całego ich wczorajszego babskiego spotkania.
-Cholera – dziewczyna zaczesała niesforne włosy palcami do
tyłu – posprzeczałyśmy się trochę i na śmierć zapomniałam. Zaraz wyśle jej
sowę.
Gryfonka zbyt
energicznie położyła kubek z kawą na stoliku, który się zachwiał i już
po chwili cała zawartość wylądowała na kremowym dywanie i nowych spodniach
blondyna.
Niech to szlag – zaklnęła
i trzęsącymi rękoma podniosła kubek – Przepraszam, wypiorę Ci te spodnie
a jeśli plama nie zejdzie to odkupie Ci identyczne – zaczęła gadać jak
nakręcona.
-Ciii - Draco położył
jej wskazujący palce na ustach – Nic się nie stało – uśmiechnął się
pocieszająco – To tylko spodnie, poza tym od czego mamy różdżki?
-Nie wiem co się dzisiaj ze mną dzieje – odpowiedziała w
końcu.
Tak naprawdę obecność ślizgona mocno ją rozpraszała i
sprawiała, że czuła się trochę nieswojo.
-O co wam poszło?
Hermiona już chciała odpowiedzieć o
Ciebie, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Nie chciała dać poznać po
sobie, że cokolwiek wie o prawdopodobnym uczuciu jakie ślizgon do niej
żywi. Fakt faktem ona też bardzo go
lubiła, przez ostatnie miesiące bardzo się do siebie zbliżyli i nie wyobrażała
sobie już swojego życia bez tego
upartego ślizgona, który zapełniał w niej całą pustkę jaką ostatnio czuła.
Kiedy już się uspokoiła opowiedziała blondynowi całą rozmowę
z przyjaciółką pomijając ten jeden istotny fragment, który najchętniej sama
wymazałaby z pamięci.
-Wahałem się czy Ci o tym powiedzieć czy nie, ale Ginny ma
trochę racji. Wiesz, że wszyscy chcemy dla Ciebie jak najlepiej, ale wczoraj
przed szlabanem widziałem jak Parkinson wychodzi z jego gabinetu. Wydaje mi
się, że obydwoje coś kombinują, tylko jeszcze nie wiem co.
Hermiona zmarszczyła brwi.
-Możemy pogadać o tym innym razem? Teraz ważniejsza jest
Ginny - odparła i przywołała do siebie
kawałek pergaminu i pióro.
Tak naprawdę nie chciała ponownie poruszać tematu
Oliviera. Wszyscy mogli mówić o nim co
chcą, a ona i tak wiedziała swoje. Żadne z nich nie poznało go tak dobrze jak
ona. Ufa mu całkowicie i tego przede wszystkim się trzyma. Ale mimo wszystko w głębi duszy obiecała
sobie, że przy najbliższej okazji porozmawia z nim dla świętego spokoju.