środa, 8 lipca 2015

Rozdział 30 Wyznania

Wróciłam! ;) Po długiej nieobecności, i masie pozaliczanych egzaminów i projektów na studiach - w końcu mam czas żeby siąść przed moim ukochanym laptopem i zacząć pisać.
Mam wielką nadzieje, że aż tak bardzo źli na mnie nie jesteście i że większość z was dalej czeka na kolejny rozdział.
Na zakończenie przed przejściem do 30 rozdziału chciałam się pochwalić, że przeszłam staż w Szablono-Sferze, i od niedawna jestem tam nową szabloniarką ;) Także jeśli ktokolwiek z was potrzebował by szablonu to zapraszam ;) Dziewczyny na prawdę mają talent, a szablony wychodzą im cudowne  ;)
Pozdrawiam! Avadka ;)

~*~~*~~*~~

zakochałam się w tej piosence.


Ciepłe promienie czerwcowego słońca łagodnie rozlewały się po błoniach Hogwartu, które zapełnione były roześmianymi twarzami uczniów, którzy cieszyli się coraz szybciej zbliżającymi się wakacjami. Do zakończeniu roku został im zaledwie jeden dzień, ale nie wszyscy pałali radością na wieść o opuszczeniu murów zamku, które od tylu lat nazywali swoim drugim domem.
Jedną z takich osób był Draco Malfoy, który od ponad godziny spacerował samotnie po błoniach nie umiejąc znaleźć sobie żadnego miejsca, w którym spokojnie mógłby pomyśleć.
Minął dopiero tydzień od tej felernej kolacji z Hermioną. Wiedział, że posunął się za daleko. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jeszcze nie pora, a jednak nie potrafił się opanować. Przyciągała go do siebie jak magnez, a jego cichy głosik w głowie zapewniał go, że i ona czuła to samo co on. Po prostu jest na to wszystko jeszcze za wcześnie.
-Smoku! - usłyszał z oddali głos swojego najlepszego przyjaciela, który już po chwili stał po jego prawej stronie
-Idziesz na dzisiejszą pożegnalną imprezę? - Zabini wyszczerzył swoje bielusieńkie zęby w uśmiechu.
-Sam nie wiem.
-Hermiona tam będzie – na ustach Zabiniego pojawił się jeszcze większy uśmiech na widok reakcji swojego przyjaciela, którego oczy zalśniły na dźwięk imienia gryfonki – To twoja ostatnia szansa, przed zakończeniem roku.
-Raczej nie będzie chciała nawet ze mną gadać – blondyn odparł beznamiętnie.
Czarnoskóry chłopak spojrzał na swojego kumpla podejrzliwie.
-Znowu coś odwaliłeś?
Draco przeczesał palcami włosy i spojrzał na swojego kumpla, który wbił w niego swoje intensywne spojrzenie, czekając na odpowiedź. Wiedział, że jeśli Blaise na coś się uprze to i tak z nim nie wygra. Blondyn cicho westchnął i  odparł:
-Po egzaminach wypiliśmy trochę i..
-Pocałowaliście się! - wszedł mu w słowo Diabeł z radością klaszcząc w dłonie.
-Prawie.
-Jak to prawie?
-Uciekła.. - blondyn ukrył twarz w dłoniach – Jestem skończonym kretynem Blaise – jęknął cicho – Schrzaniłem na całej linii.
Blaise przez dłuższą chwilę analizował słowa przyjaciela, drapiąc się przy tym intensywnie po brodzie.
-A może uciekła bo chciała tego, ale się bała?
-Co ty pieprzysz Zabini? - Draco spojrzał z niedowierzaniem na przyjaciela i usiadł na jednej z wolnych ławek nieopodal jeziora.
-Po prostu staram się to wszystko logicznie wyjaśnić – ślizgon usiadł koło blondyna i zaczął rzucać drobne kamyczki do jeziora – Postaw się na jej miejscu. Byliście kiedyś razem a ona tego nie pamięta, wróciła do swojego eks, który zdaję się być o nią chorobliwie zazdrosny. Czuje się rozdarta, bo jest świadoma tego, że kiedyś coś do ciebie czuła i jestem przekonany, że gdzieś tam w niej dalej są te uczucia, po prostu musisz sprawić żeby wróciły. Już raz sprawiłeś, że się w tobie zakochała, więc drugi raz nie powinien być problemem.
-Za pierwszym razem było inaczej.
-Jeśli byłbym na twoim miejscu i chodziłoby o Ginny, to wykorzystałbym każdą szansę na to żeby się do niej zbliżyć.
-Może masz rację.
-Przemyśl to – Blaise wstał z ławki i spojrzał na swojego kumpla – Impreza zaczyna się o 21 w Pokoju Życzeń – poklepał go przyjacielsko po plecach i udał się w kierunku zamku zostawiając blondyna samego z własnymi myślami.

***

Hermiona leżała wygodnie razem z Ginny na dużym łóżku w prywatnym dormitorium prefekt naczelnej. Brzuch Ginny z tygodnia na tydzień robił się coraz większy i bardziej zaokrąglony. Na ostatniej kontrolnej wizycie w skrzydle szpitalnym u pani Pomfrey okazało się, że rudowłosa będzie spodziewała się bliźniaków, którzy już niedługo mieli przyjść na świat.
-Gdzie w końcu zamieszkacie po zakończeniu szkoły?
-Na razie w domu rodzinnym Blaise'a, a potem się zobaczy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z twojego szczęścia – Hermiona uśmiechnęła się do przyjaciółki – Od zawsze marzyłaś o szczęśliwej rodzinie i dużym domu z ogródkiem i już niedługo to wszystko będziesz miała.
-Ty też będziesz miała już niedługo własną rodzinę.
Na słowa przyjaciółki gryfonka posmutniała.
-Co jest? - Ginny podniosła się do pozycji siedzącej i uważnie spojrzała na gryfonkę - Coś nie tak z Olivierem?
-Z Olivierem wszystko w porządku -Hermiona na chwilę się zawahała dobierając odpowiednie słowa – To chyba ze mną jest coś nie tak.
-Chcesz o tym pogadać?
-Po prostu od zeszłego tygodnia – na myśl o ostatnich wydarzeniach związanych z Draconem na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce – Och no dobra – wywróciła oczami lekko poirytowana swoim zachowaniem – W zeszłym tygodniu między mną a Draconem prawie do czegoś doszło.
-Jak to prawie?
-W porę się opamiętałam i uciekłam.
-Dalej nie rozumiem – Ginny zmarszczyła delikatnie brwi uważnie przyglądając się przyjaciółce analizując każde wypowiedziane przez nią słowo.
Hermiona westchnęła i opowiedziała rudowłosej ze szczegółami cały ostatni wieczór spędzony w towarzystwie ślizgona. Kiedy skończyła opowiadać czuła, że policzki palą ją żywym ogniem.
-Wiem, że nie powinnam dopuścić do tej całej sytuacji, ale czasem żałuje że nie pozwoliłam na to by ta cała sytuacja bardziej się rozwinęła. Może jakby doszło do czegoś między nami to cokolwiek bym sobie przypomniała? - z ust dziewczyny wydobyło się ciche westchnienie – Nie powinnam nawet tak myśleć, za dwa miesiące będę przecież mężatką.
-A co jeśli sobie w pewnym momencie wszystko przypomnisz? Wrócą te wszystkie uczucia, wspomnienia? Co wtedy zrobisz?
-Szczerze? Nie wiem i tego najbardziej się boję. Kiedy nie ma przy mnie Dracona wtedy czuje tą pewność, że chcę wyjść za Oliviera, ale kiedy tylko poczuję jego obecność wszystkie wątpliwości związane ze ślubem do mnie wracają. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że wtedy w tej łazience naprawdę tego chciałam i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
-Powinnaś dać samej sobie szansę.
-Co masz na myśli?
-Poczekaj na rozwój wydarzeń. A jeśli miałoby dojść do czegoś między tobą a Draconem to nie opieraj się.
-Przecież to podchodzi pod zdradę..
-Nie zapominaj kto tu kogo pierwszego zdradził.
-To wszystko jest pokręcone.
-Nie namawiam cie do tego żebyś poszła i teraz weszła mu do łóżka – rudowłosa wywróciła oczami – Po prostu jeśli kiedykolwiek miałoby dojść do podobnej sytuacji to ja na twoim miejscu bym się nie wahała. Draco to naprawdę porządny facet, który nieudolnie stara się ukryć to, że jest w tobie zakochany po uszy.
-Wiem, i to jest w tym wszystkim najgorsze.

***

Wskazówki zegara wskazywały godzinę 21. Do pokoju życzeń przybywało coraz więcej uczniów z ostatniego rocznika, choć nie zabrakło tez i tych z młodszych klas, którzy próbowali za wszelką cenę wślizgnąć się na imprezę pożegnalna. Hermiona na tą okazje ubrała złotą, zwiewną sukienkę, z dużym wycięciem na plecach oplecionym jedynie siecią cieniutkich pozłacanych niteczek, na nogi założyła czarne sandały na wysokim obcasie, a włosy zostawiła rozpuszczone, delikatnie upinając je po bokach. Gdy tylko weszła na imprezę, od razu dostrzegła grupkę swoich przyjaciół zajmujących jedną z kanap pod ścianą. Blaise siedział obok Ginny obejmując ją czule ramieniem, obok nich siedział Harry wraz z Luną, natomiast Ron stał tuż obok kanapy przez cały czas rozglądąjąc się po pomieszczeniu w poszukiwaniu tylko tylko sobie znanej osoby.
Gryfonka poczuła lekką ulgę pomieszaną z rozczarowaniem, kiedy dostrzegła że wśród przyjaciół nigdzie nie ma blondyna.
Podeszła do kanapy i przywitała się ze wszystkimi, każdego po kolei całując w policzek.
-A gdzie Draco? - zapytała nie wytrzymując z ciekawości.
-Na pewno przyjdzie, wątpię żeby przepuścił taką okazje – uśmiechnął się porozumiewawczo do Ginny, która odwzajemniła uśmiech, co nie uszło uwadze Hermiony.
-To co – głos zabrał Harry – Zaczynamy imprezę?
Półtorej godziny później i po kilku mocniejszych drinkach Hermiona szalała na parkiecie z Zabinim, który okazał się być znakomitym tancerzem. Dopiero kiedy kolejna szybka piosenka zmieniła się w wolną z łobuzerskim uśmiechem na ustach pożegnał się z gryfonką i udał się w kierunku swojej świeżo upieczonej żony, która przez cały czas z rozbawieniem wymalowanym na twarzy ich obserwowała.
Hermiona miała już iść w kierunku baru kiedy do jej ucha dotarł cichy szept.
-Zatańczysz? - na te słowa chłopaka poczuła ciarki na całym ciele.
Powoli odwróciła się za siebie i od razu utonęła w tak dobrze jej znanych błękitnych tęczówkach blondyna. Przytaknęła twierdząco i podała mu powoli swoją dłoń, kiedy tylko chłopak ją ujął poczuła szybkie bicie serca, czemu tak na niego reagowała? To pytanie od kilku dni tłukło się w jej głowie uporczywie szukając odpowiedzi.
Draco poprowadził ją środek parkietu i delikatnie objął w tali. Kołysali się powoli w rytm muzyki. Przez większość czasu tej wyjątkowej chwili nie odezwali się do siebie ani słowem. Obydwoje z uśmiechem na ustach wpatrywali się w siebie, ciszę między nimi przerwał delikatnie zachrypnięty głos Dracona:
-Ładnie wyglądasz Granger- na jego ustach pojawił się szelmowski uśmiech.
-Ty też nie najgorzej Malfoy – odparła mu rozbawiona. Dopiero teraz mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Ubrany był w czarne opinające spodnie i ciemnozieloną koszulę, której dwa ostatnie guziki pozostawił odpięte. Włosy jak zwykle miał w kompletnym nieładzie, a kilka blond kosmyków opadało mu niesfornie na czoło.
-Między nami wszystko w porządku? - wyszeptał jej niepewnie do ucha.
-Chodzi ci o ostatnie wydarzenia? - spojrzała na niego łagodnie się uśmiechając.
Kiwnął twierdząco głową.
-W jak najlepszym porządku. Nie musisz się o to martwić.
-Nie powinienem był doprowadzić do tej całej sytuacji.
-To ja cię do niej sprowokowałam – odpowiedziała.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale – gryfonka weszła blondynowi w słowo – Obydwoje trochę wypiliśmy, alkohol uderzył nam do głowy, to normalne.
W tym samym momencie piosenka się skończyła, a oni skierowali się w stronę gdzie siedziała reszta ich przyjaciół.
Reszta wieczory minęła im w cudownej atmosferze.

***

Następnego ranka Hermiona jak burza szalała po całym swoim dormitorium zbierając swoje ostatnie rzeczy i pakując je do wielkiego, ciężkiego kufra. Dopiero kiedy odesłała swój bagaż za pomocą zaklęcia na główny hol Hogwartu, stanęła w drzwiach swojego dormitorium by na zawsze pożegnać się z tym miejscem, które nazywała domem. Z ciężkim sercem zamknęła za sobą drzwi i zeszła do pokoju wspólnego gdzie czekał na nią gotowy do wyjścia Draco wraz z uwiązanym na smyczy Diegiem, który wesoło zaszczekał na widok dziewczyny. Skierowali się na dół w stronę wielkiej sali gdzie czekała na nich reszta przyjaciół, nie odezwali się do siebie ani słowem, każde z nich czuło że w tym momencie traci jakąś część siebie. Koniec z masą nauki i stertą wypracowań i esejów, koniec z szlabanami, które musieli odbywać późnymi wieczorami, był to koniec pewnego rozdziału w ich życiu. Powoli, wielkimi krokami wchodzili do świata dorosłych, gdzie czeka ich prawdziwe życie, praca, problemy dnia codziennego.
W niezbyt dobrych humorach zajęli z jednych powozów, który właśnie podjechał pod bramy Hogwartu. Siedmioro przyjaciół z tęsknotą w oczach spoglądało na coraz bardziej oddalający się zamek. Dopiero kiedy kompletnie stracili się z oczu pierwsza odezwała się Ginny.
-Obiecajcie mi, że nic się między nami nie zmieni – odparła z łzami w oczach.
Hermiona chwyciła swoją najlepszą przyjaciółkę za rękę, dodając jej otuchy.
-Masz to jak w banku Ginny – odparła – jesteśmy rodziną, cokolwiek by się nie stało zawsze będziemy mogli wzajemnie na siebie liczyć.

***

Po pożegnaniu się z przyjaciółmi i opuszczeniu pociągu Hermiona od razu skierowała się do swojego domu, który dzieliła z Olivierem. Jedyne o czym marzyła, to długa ciepła kąpiel i wygodne miękkie łóżko za którym tak bardzo się stęskniła. Kiedy tylko przekroczyła próg swojego domu, do jej nozdrzy od razu dotarł zapach pieczonego kurczaka. Odłożyła klucze na garderobę znajdującą się w przedpokoju i skierowała się od razu do kuchni z której wydobywały się te cudowne zapachy.
-Cześć – przywitała się z Olivierem, który z zapałem krzątał się po kuchni.
-Już jesteś – odparł z uśmiechem na ustach podchodząc do niej i całując na powitanie – Jak podróż?
-Wyczerpująca – uśmiechnęła się blado – Jedyne o czym marzę to gorąca kąpiel.
-To idź na górę się odśwież, a ja dokończę kolację.

Czterdzieści minut później była gryfonka po relaksującej i odprężającej kąpieli zeszła do jadalni, gdzie czekał już na nią Olivier z gotową kolacją przy świecach.
-Co to za okazja? - zapytała nakładając sobie na talerz sporą porcje kurczaka.
-A musi być jakaś okazja, żebym mógł przyrządzić swojej przyszłej żonie kolacje? -brunet uśmiechnął się łobuzersko .
-A tak na serio? - Hermiona nie dawała za wygraną, dobrze go znała i wiedziała, że go coś dręczy.
-Dumbledore poprosił mnie o przysługę, muszę wyjechać z domu na miesiąc.
-Kiedy?
-Jutro z samego rana.
-A co z przygotowaniami do ślubu?
-Zdaje się na ciebie, wiem że na pewno wszystko przygotujesz idealnie.
-Czyli dajesz mi wolną rękę? - zapytała lekko rozbawiona.
-Chce żeby ten dzień był dla ciebie wyjątkowy, żeby był taki jaki sobie wymarzyłaś.
Olivier wstał od stołu i podszedł do siedzącej naprzeciwko Hermiony, kucnął obok niej i czule pogłaskał ją po policzku.
-Kocham Cię i chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze – powiedział po czym nachylił się nad nią i delikatnie pocałował. Szatynka z lekkim zawahaniem niezauważonym przez bruneta odwzajemniła pocałunek.


~~*~~*~~*~~

I oto jest kolejny rozdział, kolejny rozdział który ma tylko 4 strony w wordzie, ale szczerze mówiąc łatwiej mi się pisze krótsze rozdziały bez zbędnego lania wody i przeciągania akcji. 
Mam nadzieje, że się podoba  ;) 

środa, 6 maja 2015

Rozdział 29 Kolacja

Jestem wreszcie z nowym rozdziałem -  a wszystko to przez moje "kochane" studia i egzaminy, egzaminy i jeszcze raz egzaminy ;c.  Mam nadzieje, że rozdział się spodoba mimo, po raz kolejny nie zachwyca swoją długością.
Zapraszam też na Wspomnienia Śmierciożercy na nowy rozdział, i szablon który samodzielnie wykonałam ;)
Ściskam Avadka ;*

~~*~~*~~*~~

     Czas mknął do przodu nieubłagalnie szybko, zanim ktokolwiek zdążył się zorientować nadszedł czerwiec – najbardziej stresujący miesiąc dla uczniów ostatniego roku.
Ostatnie dni i noce dla Hermiony były strasznie wyczerpujące, większość czasu spędzała w nosie utkwionym w książkach próbując nadrobić stracony materiał z ostatnich kilku miesięcy, których kompletnie nie pamiętała.
Zegar na jej ścianie wskazywał drugą w nocy. Z cichym westchnieniem odłożyła podręcznik na stolik tuż koło jej łóżka, przebrała się w piżamę i z nadzieją, że spokojnie prześpi całą noc położyła się spać.
   Ciepłe promienie słońca delikatnie łaskotały Hermionę po twarzy, gryfonka przeciągnęła się na łóżku jak kotka i dopiero potem powoli otworzyła zaspane powieki i zerknęła na zegar, co podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. ZASPAŁA! Jak błyskawica zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki, zabierając po drodze już wcześniej przygotowaną czarną sukienkę opinającą jej zgrabne ciało. Siedem minut później z lekkim trudem i setką przekleństw pod nosem pokonywała ruchome schody na dziesięciocentymetrowych obcasach, była już w połowie drogi kiedy poczuła jak traci równowagę na jednym ze schodów, automatycznie zasłoniła rękoma twarz przed nieuniknionym upadkiem, ale ku jej zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło. Otworzyła przestraszone oczy i ujrzała rozbawioną twarz blondyna, który mocno trzyma ją w swoich ramionach.
- Już trzeci raz ratuje ci życie Granger – powiedział z uśmiechem na ustach
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę Malfoy – na jej ustach również pojawił się uśmiech.
- Wystarczy kolacja , dziś wieczorem po ostatnim egzaminie – Draco spojrzał Hermionie w oczy modląc się w duchu, aby ta się zgodziła – Co ty na to?
- Dzisiaj? - zmarszczyła zabawnie brwi – Pewnie.

  Mimo protestów gryfonki, resztę drogi aż pod Wielką Salę pokonała na rękach blondyna, który chciał się upewnić, że dotrze w jednym kawałku na egzamin. Roześmiani i w dobrych humorach wzbudzili nie miała sensację u uczniów znajdujących się na korytarzu. Wszystkie ciekawskie spojrzenia zostały skierowane na byłą parę, która zdawała się tego nie dostrzegać, pogrążona w ciągłym dogryzaniu sobie nawzajem. Dopiero kiedy drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a w nich pojawił się Olivier zapraszający wszystkich do środka, Hermiona poczuła jak całe jej odprężone ciało sztywnieje ze stresu, a natarczywe spojrzenie Oliviera bacznie obserwujące każdy ruch jej i ślizgona, wcale nie sprawiało że czułą się odrobine lepiej. Wiedziała, że przy najbliższych spotkaniu z brunetem czeka ją kolejna scena zazdrości. Na tą myśl wywróciła tylko oczami i postanowiła się tym nie przejmować. Mogła się przyjaźnić z kim tylko chciała nawet jeśli miałaby to być przeklęta Pansy Parkinson, to jemu nic do tego. W ostatnim czasie Draco był jedyną bliską jej osobą, z którą mogła pogadać o swoich problemach. Ginny i Blaise nie umieli nacieszyć się sobą i swoim małżeństwem oraz juniorem, który miał już za parę miesięcy przyjść na świat. Harry przez większość czasu spędzał na boisku- trenując, natomiast Ron znikał na całe popołudnia na randki z tajemniczą nieznajomą, o której jak dotąd nie chciał nic nikomu powiedzieć.

  Hermiona z ulgą postawiła ostatnią kropkę na pergaminie i odłożyła pióro. Rozejrzała się po sali, gdzie większość ławek była już pusta. Na końcu sali dostrzegła Rona i Harry'ego, którzy męczyli się nad swoimi arkuszami, przeklinając siebie za lenistwo, które tak trudno jest im zwalczyć.
Zadowolona z siebie ruszyła przez rzędy ławek w stronę wyjścia, przez całą drogę czuła na sobie spojrzenie Oliviera, który powoli zaczynał ją lekko irytować swoją zazdrością.
Dopiero kiedy opuściła budynek szkoły i wyszła na świeże powietrze poczuła jak całe napięcie z jej ciała znika. Usiadła pod swoim ulubionym drzewem nad brzegiem jeziora, oparła się o konar i przymknęła powieki rozkoszując się delikatny, letni wietrzykiem, który muskał jej twarz. Na myśl, że za parę dni na zawsze opuści to miejsce napawał ją smutkiem. Spędziła tutaj najlepsze lata swojego życia, poznała niesamowitych ludzi, odkryła tyle tajemnic. A co najważniejsze – zyskała przyjaciół, którzy są dla niej jak rodzina.
Otworzyła oczy dopiero wtedy, kiedy usłyszała trzepot małych skrzydeł. Tuż przed nią usiadła mała sówka z liścikiem przypiętym do nóżki, kiedy szatynka odczepiła karteczkę sowa zahukała przyjacielsko i odleciała tylko w sobie znanym kierunku. Hermiona od razu poznała pisma Oliviera, który prosił o spotkanie. Z lekkim żalem opuściła swoje ukochane miejsce i podążyła w stronę Hogwartu. W drodze powrotnej spotkała roześmianego Blaise, który z wielkim zaangażowaniem bawił się z Diegiem, który stał się jego ulubieńcem i którego rozpieszczał przynosząc mu co chwile jakieś smakołyki z obiadu, przez co Diego przypominał coraz bardziej włochatą kupę futra zamiast psa.
Hermiona bez pukania weszła do gabinetu Oliviera, który obserwował błonia przez okno.
-Hej – przywitała się.
- Cześć – mężczyzna podszedł do niej i pocałował na powitanie.
- Coś się stało? - gryfonka usiadła wygodnie na fotelu za biurkiem i zaczęła się na nim obracać.
- Pomyślałem, że może spędzilibyśmy razem wieczór? -brunet podszedł do fotela i zatrzymał obracająca się Hermionę, po czym się nad nią nachylił.
- Chętnie, ale nie mogę dzisiaj – Hermiona nieśmiało spojrzała mu w oczy.
- Czemu? - zapytał lekko zbity z tropu
- Już jestem umówiona.
- Niech zgadnę – Olivier westchnął i oparł się o biurko - Malfoy?
Hermiona pokiwała speszona głową, wiedziała że rozmowa na temat ślizgona nigdy nie kończy się dobrze.
- Chyba nie mówisz poważnie? Przecież wiesz, że nie lubię jak się z nim widujesz, już sam fakt że razem mieszkacie doprowadza mnie do furii, a ty jeszcze wolisz spędzać nim wieczory zamiast z przyszłym mężem? - w głosie bruneta dało się słyszeć nutkę złości.
- Draco to mój przyjaciel - Hermiona wstała z fotela i podeszła do okna, gdzie jeszcze niedawno stał brunet – Jakbyś nie pamiętał zawdzięczam mu życie.
- To raczej nie ja w tym pokoju mam problemy z pamięcią.
- Ty tak na serio? - szatynka spojrzała na narzeczonego z niedowierzaniem.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło...
- A o co? - fuknęła poirytowana – Niech zgadnę – zrobiła krótką pałzę – Boisz się, że przebywając z nim wszystko sobie przypomnę?
- Po prostu mi na tobie zależy, i nie chcę cię po raz drugi raz stracić.
- To nie zachowuj się jak dupek.
Przez dłuższą chwilę miedzy nimi panowała cisza, każde biło się z własnymi myślami. W końcu pierwszy odezwał się Olivier:
- Przepraszam – podszedł od tyłu do Hermiony i ją przytulił – Nie mogę ci zabraniać spotkań z przyjaciółmi – musnął ustami jej szyję – Wybaczysz mi?
- Zaufaj mi – odparła odwracając się do niego i spoglądając mu w oczy, cała złość jaką jeszcze przed chwilą czuła zniknęła.
- Ufam ci – odparł, opierając swoje czoło o jej – Kocham Cię.
- Ja ciebie też.


   Po dwóch godzinach Hermiona w końcu usiadła wygodnie na kanapie w swoim salonie, który dzieliła z Draconem i z ulgą zdjęła szpilki, od których powoli zaczęły jej się robić pęcherze na palcach, po czy rozmasowała delikatnie stopy. Dopiero po kilku minutach ujrzała na stoliku kartkę zaadresowaną do niej, sięgnęła po nią i przeczytała:

Czekam o 20 na błoniach.
Draco.

   Uśmiechnęła się do siebie po przeczytaniu tych kilku słów, była ciekawa co też takiego blondyn zaplanował. Odruchowo spojrzała na zegarek, miała jeszcze niecałe dwadzieścia minut, więc wstała z kanapy i skierowała się do swojego dormitorium. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę i podeszła do szafy, z której wyciągnęła swoje ulubione i najwygodniejsze jeansy, zieloną bluzkę, na którą zarzuciła letni płaszczyk. Następnie podeszła do lustra i poprawiła delikatnie makijaż, na usta nałożyła błyszczyk i była gotowa do wyjścia.
Na błoniach o tej porze dnia roiło się od uczniów, którzy napawali się ostatnimi promieniami słońca, które powoli chowało się za horyzontem. Hermiona szła przez błonia rozglądając się za blondynem, którego w końcu dostrzegła – stał oparty o jej ulubionym drzewem uśmiechając się łobuzersko.
Z uśmiechem na ustach podeszła do niego, pocałowała na przywitanie w policzek.
- Hej – odparł z lekką chrypką.
Wyglądał na prawdę oszałamiająco, niesforne włosy opadały mu delikatnie na czoło, rzucając cień na jego blade policzki. Jak zwykle jego strój był nienaganny, ciemne jeansy, szary podkoszulek – podkreślający jego hipnotyzujące tęczówki, i skórzana kurtka.
- Głodna? - zapytał.
- Jak wilk.
Na ustach blondyna po raz kolejny od kilku minut pojawił się łobuzerski uśmiech.
- O co chodzi? - Hermiona spojrzała na niego z ciekawością.
- Zamknij oczy – poprosił.
Hermiona posłusznie zamknęła oczy i z niecierpliwością czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Poczuła jak jedwabny materiał oplata jej twarz.
- Podaj mi rękę.
Posłusznie wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą delikatnie ujął i powoli zaczął ją prowadzić w tylko w sobie znanym kierunku. Gryfonka ostrożnie stawiała każdy kolejny krok, na miękkiej ziemi, która powoli przechodziła w piasek.
- Teraz schodki – usłyszała i w tym samym czasie poczuła pod stopami twarde podłoże.
Draco odwiązał szatynce opaskę z oczu i stanął obok niej.
- Możesz już otworzyć oczy – wyszeptał jej do ucha.
Hermiona powoli uniosła powieki, a widok jaki ujrzała sprawił, że zabrakło jej tchu w piersiach. Stała na drewnianym molo, które było po bokach oświetlone lewitującymi świeczkami, kilka metrów od niej na tle zachodzącego słońca, które rzucało na tafle wody pomarańczowo-różowe smugi, stał okrągły mahoniowy stolik dla dwóch osób. Kiedy tylko zajęli swoje miejsca przy stoliku, tuż przed nimi pojawiła się kolacja.
Kolacja mijała im w niesamowicie magicznej atmosferze, Hermiona była oczarowana miejscem, scenerią, a nawet Draconem, przy którym jeszcze nigdy nie czuła się tak swobodnie jak dzisiaj.
- Co zamierzasz robić jak wrócimy do Londynu? - zapytała.
- Chcę pozamykać ostatnie sprawy związane z Malfoy Manor.
- A co z pracą?
- Dostałem w tym tygodniu list z Ministerstwa Magii, zaproponowali mi posadę aurora tuż po skończeniu szkoły.
- Naprawdę? - w oczach gryfonki dało się dostrzec podekscytowanie – To cudownie! W końcu spełniają się twoje marzenia.
- A co z tobą ? -Draco szybko zmienił temat. Mimo że w głębi duszy cieszył się z tej propozycji, ale nie tak jakby to było jeszcze parę miesięcy temu.
- Pewnie pochłoną mnie przygotowania do ślubu.
- Macie już ustaloną konkretną datę?
- Ostatni weekend sierpnia.
Dwa i pół miesiąca – tylko tyle czasu mu zostało aby sprawić by ta cudowna dziewczyna ponownie się w nim zakochała. Czemu to musi być aż takie trudne?

   Po trzech opróżnionych butelkach wina, kolacja przeniosła się do salonu wspólnego prefektów naczelnych. Roześmiana Hermiona wygodnie rozsiadła się na kanapie i uważnie przyglądała się blondynowi, który ze skupieniem wymalowanym na twarzy męczył się z odkorkowaniem butelki.
- Cholera – przeklnął kiedy złamał korkociąg, a Hermiona wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Takie to śmieszne? - spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku i podszedł do niczego niespodziewającej się dziewczyny,jednym zwinnym ruchem przerzucił ją sobie przez ramie i mimo pisków oraz protestów gryfonki skierował się do łazienki.
- Draco puszczaj! - Hermiona dalej nie przestając się śmiać, próbowała się wyrwać z silnego uścisku blondyna.
- Ani mi się śni Granger – odparł rozbawiony i odkręcił kurek z wodą, która błyskawicznie napełniała ogromny basen znajdujący się w łazience.
- Nie odważysz się.
Draco uśmiechnął się pod nosem i jednym, zdecydowanym ruchem wrzucił dziewczynę do ciepłej wody.
Hermiona wynurzyła się z wody i przetarła rękoma oczy, spojrzała na zadowolonego z siebie Malfoya, po czym nie odrywają od niego spojrzenia zaczęła ściągać z siebie przemoczone ciuchy i odkładać je na brzeg basenu, dziękowała sobie w duchu, że użyła wodoodpornego tuszu do rzęs.
- Na co czekasz – uśmiechnęła się odpływając na środek basenu – Rozbieraj się.
Draco patrzył na nią jak zahipnotyzowany, dopiero po paru sekundach dotarły do niego słowa dziewczyny. Bez słowa zaczął zdejmować z siebie ciuchy i niedbale rzucił je na podłogę, po czym w samych bokserkach wskoczył do basenu. Zanurzył się cały w ciepłej wodzie, po czym zaczesał do tyłu mokre włosy i zaczął powoli podpływać do uśmiechniętej szatynki.
- Co? - zapytał głupkowato, kiedy zauważył że dziewczyna mu się uważnie przygląda.
- Teraz już wiem, czemu dziewczyny nie potrafią ci się oprzeć.
Uśmiechnął się na te słowa.
- Niestety są wyjątki – podpłynął do niej bliżej.
- Od czasu wesela nie widziałam cię z żadną.
- Mówisz o Amandzie? - uśmiechnął się na myśl o dziewczynie – To koleżanka.
- Było coś między wami?
Draco podpłynął do niej jeszcze bliżej, na co ta trochę się oddaliła.
- Dawno, dawno temu.
- A teraz?
- Nie.
Przez dłuższą chwile bawili się w kotka i myszkę, on się przysuwał a ona oddalała. Dopiero kiedy Hermiona poczuła jak plecami dotyka ścianki basenu, spojrzała w błękitne tęczówki chłopaka, które były niesamowicie blisko niej. Wypity alkohol szumiał im w głowie, a przyspieszone bicie serca powodowało ekscytacje. Byli tak blisko siebie...
Draco niepewnie dotknął policzka dziewczyny, na co ta zadrżała i przymknęła oczy.
- Lubisz gierki Granger? - wymruczał jej do ucha, delikatnie ustami muskając jego płatek.
- Może – otworzyła swoje czekoladowe oczy i spojrzała na poważną twarz chłopaka.
W jej głowie zaczęło migać czerwone światełko.
- Nie – wypaliła niespodziewanie i jak najszybciej wyszła z basenu – Zapomnij o tym – odparła szybko zbierając swoje mokre ciuchy.
- Hermiona...
- Dzięki za miły wieczór Draco – nachyliła się nad nim i pocałowała w policzek po czym szybko opuściła łazienkę i zamknęła się w swoim dormitorium.

Jednym zaklęciem wysuszyła swoje włosy, przebrała się w piżamę i rzuciła na łóżko. Nie rozumiała tego co ostatnio się z nią dzieje? Nie powinna się tak zachowywać, nie powinna dawać mu nadzieji... A jednak to zrobiła, a co najgorsze jej się to podobało... 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 28 Weselne potyczki

Wiem, że zrobiłam trochę długą przerwę między rozdziałami ale szukałam mojej weny, która umie znikać niespodziewanie. I tak oto natknęłam się na nią przypadkiem pochłaniając w dwa wieczory serial Murder in the First z Tomem Feltonem w roli głównej i oto dziś jestem z nowym rozdziałem, i małą niespodzianką, którą znajdziecie pod nim.
Mam nadzieje, że was nie zawiodłam!
Czekam na wasze szczere opinie! 
Ściskam Avadka ;*

~~*~~*~~*~~


Nadszedł kwiecień a wraz z nim tak długo wyczekiwany moment, którym był ślub Ginny i Blaisea.  Część gości już od kilku dni przebywa w Norze i pomaga w przygotowaniach.  Dziewczyny od rana do wieczora swój czas spędzały w kuchni wraz z Molly, która wymyślała coraz to nowsze i wykwintniejsze potrawy. Natomiast faceci na czele z Panem Weasleyem  cali obłoceni z podartymi spodniami i wielką zażartością walczyli z gnomami ogrodowymi. Dopiero późnym wieczorem po wspólnej kolacji każdy miał chwilę dla siebie aby odetchnąć po intensywnym dniu pełnym pracy. 

Hermiona wraz z Ginny i Paris leżały wygodnie na dużym hamaku umieszczonym w ogrodzie za Norą i delektowały się ciepłym wiosennym wieczorem. Słońce już dawno chyliło się ku zachodowi pozostawiając jedynie pomarańczowo-różową smugę na niebie. Trójka dziewczyn postanowiła ten ostatni wieczór przed ślubem spędzić tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, śmiejąc się do łez i obgadując niczego nieświadomych chłopaków, dopiero kiedy temat zszedł na Dracona i Hermionę, szatynka trochę zmarkotniała.
-Dalej ze sobą nie rozmawiacie? – Paris spojrzała z zaciekawieniem na gryfonkę.
-Unika mnie jak ognia – odpowiedziała smutno.
-Wiesz, że jemu też nie jest łatwo.
-Ale to nie usprawiedliwia go do zachowywania się jak skończony dupek.
-Raczej nikt z nas nie potrafi do końca jeszcze oswoić się z tą nową sytuacją –Paris nie dawała za wygraną, już jakiś czas temu postanowiła że za wszelką cenę postanowi zbliżyć do siebie tą dwójkę, choćby miała dać się pokroić żywcem nie miała zamiaru się poddać.
-A myślisz, że mi jest łatwo?  Naprawdę żałuję tego, że nie pamiętam kilku ostatnich miesięcy. Ale nic z tym zrobić nie mogę! Staram się z każdym dniem iść na przód.
-Ale czemu z Olivierem? Po tym wszystkim co Ci zrobił – blondynka spojrzała hardo w czekoladowe oczy Hermiony.
-Kocham go, dostaliśmy drugą szansę i nie zamierzam jej zmarnować. Może tak po prostu miało być.
-Jeśli tak myślisz to jesteś naiwna – Paris prychnęła – Zdradził cię raz i zrobi to kolejny.
-To nie twój problem – fuknęła rozłoszczona szatynka.
-Ja po prostu się o ciebie martwię.
-Jestem duża, poradzę sobie.
-Dziewczyny dajcie już spokój! – wtrąciła się rudowłosa, która od dłuższego czasu przysłuchiwała się rozmowie dziewczyn.
-Idę spać – odparła Hermiona po dłuższej chwili, pożegnała się z dziewczynami i czym prędzej udała się w stronę Nory, chciała pobyć choć przez chwilę sama.
Kiedy weszła do swojej tymczasowej sypialni, którą dzieliła z Paris i przyszłą panną młodą od razu podeszła do swojego łóżka i z walizki wyciągnęła najpotrzebniejsze rzeczy i udała się  w stronę łazienki.
Zamyślona otworzyła drzwi do łazienki i weszła do środka kompletnie nie zwracając uwagi na osobę biorącą aktualnie prysznic. Dopiero kiedy związała swoje niesforne, długie włosy w kucyk i spojrzała w lustro, zobaczyła parę błękitnych oczu, która przenikliwie się w nią wpatrywała.
-Myślałam, że wszyscy już śpią – zaczęła się tłumaczyć i obróciła się w stronę blondyna, dopiero wtedy zobaczyła, że stoi przed nią kompletnie nagi, a po jego umięśnionym ciele spływały kropelki wody. Na ten widok zarumieniła się speszona i szybko odwróciła wzrok.
-Możesz się ubrać? – poprosiła.
-Po co? – wzruszył ramionami nie spuszczając z niej wzroku – I tak już nie raz widziałaś mnie nagiego.
Jego słowa sprawiły, że rumieńce na jej twarzy przybrały teraz odcień wiśni, które tak bardzo uwielbiała. Jego widok ją onieśmielał.
-Proszę – wydukała.
Draco tylko wzruszył ramionami i owinął się w pasie puchatym ręcznikiem.
-Dziękuję – dziewczyna odetchnęła z lekką ulgą.
Ślizgon przez dłuższą chwilę przyglądał się uważnie gryfonce, z każdą kolejną sekundą przypływały do niego wspomnienia związane z tą niesamowitą dziewczyną. A co najgorsze nie potrafił o niej zapomnieć. Im bardziej się starał tym bardziej go do niej ciągnęło. Kierowany impulsem powoli podszedł do niej, a ona zrobiła kilka kroków do tyłu, zatrzymała się dopiero wtedy, gdy natknęła się na przeszkodę w postaci umywalki.  Dzieliło ich od siebie zaledwie kilka centymetrów. Hermiona mogła poczuć jego ciepły, przesiąknięty alkoholem oddech na swojej twarzy. Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać, a tak nutka niepewności wzbudzała w niej ekscytację.  Draco dotknął delikatnie jej policzka i poczuł jak pod wpływem jego dotyku dziewczyna zadrżała. Nie odrywając od niej wzroku założył jej za ucho niesforny lok, który wyślizgnął się z kucyka .
-Do twarzy Ci z rumieńcem Granger – wyszeptał jej do ucha, po czym odsunął się od niej wziął swoje rzeczy i wyszedł z łazienki pozostawiając osłupiałą dziewczynę kompletnie samą.


***

Wreszcie nadszedł tak długo wyczekiwany przez wszystkich dzień.  Od samego rana wszyscy mieli pełne ręce roboty. Pani Weasley wraz z matką Blaisea rozdawały wszystkim po kolei zadania do wykonania, natomiast same dokańczały  ostatnie potrawy w kuchni.  Chłopaki mieli jedno z najcięższych zadań, którym było postawienie i przygotowanie namiotu na przybycie gościu, nad wszystkim jednak czuwała Paris, która  miała dopilnować żeby to wszystko miało ręce i nogi.  Hermiona natomiast od samego rana spędzała czas z Panna Młodą, którą miała przygotować do jej najważniejszego dnia w życiu. Zaczęły od fryzury, która zajęła im ponad dwie godziny, ale efekt był olśniewające. Długie, błyszczące włosy Ginny upięte były w cudownego koka, którego oplatał
francuz. Z makijażem poszło im o wiele łatwiej, postawiły na delikatny makijaż, który podkreśli duże oliwkowe oczy dziewczyny,  W końcu po ponad trzech godzinach pracy, Ginny stała w długiej, dopasowanej, koronkowej sukience i spoglądała na siebie w lustrze, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Hermiona jesteś niesamowita!  - rudowłosa odwróciła się do przyjaciółki z szerokim uśmiechem na ustach – Dziękuję.
-Wyglądasz pięknie i tylko to się liczy – Hermiona odwzajemniła uśmiech – Blaise padnie z wrażenia jak Cię zobaczy.
Nagle Ginny trochę posmutniała.
-Boję się – powiedziała ponownie spoglądając do lustra.
-Czego?
-A co jeśli Blaise się rozmyśli?
-On za tobą szaleje Ginn!
-Ale..
-Nie ma żadnego ale – weszła jej w słowo szatynka – On za tobą szaleje, za parę godzin będziesz Panią Zabini – podeszła do niej i ją przytuliła – Będzie cudownie zobaczysz.


W tym samym czasie Paris zapukała do dębowych drzwi a po usłyszeniu cichego proszę weszła do pokoju, gdzie na szczęście zastała Dracona samego bez swoich tymczasowych współlokatorów, którymi byli Harry i  Ron.
-Cześć – powiedziała  na przywitanie.
-Hej – mruknął blondyn i pociągnął sporego łyka  alkoholu ze szklanki, którą trzymał w dłoni.
Paris stanowczym krokiem podeszła do Dracona, i jednym szybkim ruchem wyrwała mu szklankę z dłoni i postawiła ją na komodzie, jak najdalej od blondyna.
-Oddawaj to moje! – oburzył się ślizgon i wstał z łóżka żeby zabrać z powrotem szklankę.
Drogę zagrodziła mu Paris, która nawet w czerwonych szpilkach była trochę niższa od niego.
-Siadaj – powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Draco posłusznie usiadł  na łóżko i uważnie obserwował swoją przyjaciółkę.
-Koniec z użalaniem się nad sobą Draco, weź się w końcu w garść – zaczęła  - Alkohol nawet w najmniejszym stopniu nie rozwiąże twoich problemów.
Draco prychnął.
-Moje życie, moja sprawa –odburknął.
-Z takim nastawieniem na pewno nie odzyskasz Hermiony.
-Co? – wypalił zdziwiony.
-Chcesz ją odzyskać czy nie?
-Co za różnica?  - wzruszył ramionami – Jest z tym cholernym Blackiem, pobierają się w sierpniu.  Nic nie mogę zrobić.
-Skoro pokochała Cię raz, czemu nie miałabym drugi?
-Przestań chrzanić Paris – odpowiedział lekko zdenerwowany i podszedł do otwartego okna – Przegrałem. Może po prostu nie zasługuję na taką kobietę jak ona – skrzywił się na dźwięk swoich słów – Syn śmierciożercy przez, którego o mało co nie zginęła. Reputacja mojego ojca już na zawsze będzie do mnie przypięta bez względu na to co zrobię – odparł smutno.
-Ona naprawdę za tobą tęskni – Paris  podeszła do przyjaciela i oparła głowę na jego ramieniu.
-Skąd wiesz?
-Zaufaj mi.
Przez dłuższą chwilę stali w miliczeniu przyglądając się  weselnym gościom, którzy powoli zaczęli przybywać.
-Doprowadź się do porządku i za dziesięć minut widzę cię w ogrodzie – pocałowała go w policzek na pożegnanie i opuściła pokój.



Kiedy Draco w końcu opuścił Norę i wyszedł do ogrodu większość weselnych gości pozajmowała już swoje miejsce pod przystrojonym białym namiotem, gdzie miała odbyć się ceremonia a następnie wesele.  Szedł spokojnie po czerwonym dywanie mijając kolejne rzędy krzeseł,  kątem oka dostrzegł Państwa Granger zajmujących już swoje miejsca.  Kiedy doszedł już do ołtarza poklepał przyjacielsko zestresowanego Blaisea, któremu z ust nie schodził szelmowski uśmiech i  jako świadek stanął tuż obok niego.  Po drugiej stronie ołtarza pojawiła się Hermiona, a jej widok zaparł blondynowi dech w piersiach. Wyglądała przepięknie w długiej, złotej sukience delikatnie opinającej jej ciało. Chłopak uśmiechnął się do siebie kiedy zobaczył na jej szyi tak dobrze znane mu perły – które podarował jej przed balem bożonarodzeniowym. 
Po całym namiocie rozeszły się ciche westchnienia na widok Pana Weasleya, który z dumą wymalowaną na twarzy prowadził swoją córkę w stronę ołtarza, lecz Draco zdawał  się tego nie zauważać, przez cały czas nie mógł oderwać wzroku od Hermiony, która właśnie uśmiechnęła się na widok swojej najlepszej przyjaciółki.
Kiedy w końcu Pan Weasley przekazał swoją córkę Blaise’owi cała napięcie jakie utrzymywało się w chłopaku prysło jak bańka mydlana, czuł jak spokój ogarnia całe jego ciało a on czuje się najszczęśliwszym facetem na świecie trzymając swoją ukochaną za rękę. Już za chwile mieli stać się nierozłączni.
Po powiedzeniu sobie symbolicznego „tak” i pocałunku pieczętującego ich nową wspólną drogę życia, całe pomieszczenie zatrząsało się od oklasków i wiwatów na cześć młodej pary. Pani Weasley i Pani Zabini siedząc w pierwszym rzędzie szlochały cicho, nawet w oczach Hermiony zaszkliły się łzy, a na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek ślizgon mógł zobaczyć.
Po całej ceremonii przyszła pora na tak bardzo wyczekiwane przez wszystkich wesele. Wszystkie rzędy krzeseł w jednej chwili zniknęły a na ich miejscu pojawiły się ustawione wokół parkietu ośmioosobowe okrągłe stoliki zastawione przepysznym pachnącym jedzeniem.  Draco podszedł do barku i zamówił ognistą whiskey, po czym zajął stolik w najbardziej oddalonym miejscu, skąd mógł wszystkich obserwować. Uśmiechnął się na widok swojego najlepszego przyjaciela, który właśnie prosił swoją nowo upieczoną żonę do pierwszego tańca. W głębi duszy zazdrościł Blaise’owi. Miał wszystko to czego on tak zawsze pragnął.
Na parkiecie zaczęło pojawiać się coraz więcej par. Do tańczących dołączyła również Hermiona z Olivierem, na widok których Draco skrzywił się w duchu i pociągnął spory łyk ognistej. Miał ochotę się upić. Niespodziewanie usłyszał jak krzesło obok niego odsuwa się z lekkim szurnięciem i ktoś siada obok niego.
-Za kim się tak rozglądasz?  - usłyszał aksamitny, kobiecy głos.
Odwrócił się w stronę swojej towarzyski.
-Amanda?
-Miło, że o mnie nie zapomniałeś – kobieta posłała mu czarujący uśmiech.
Amanda była piękną, młodą kobietą o śniadej karnacji i burzą czarnych kręconych włosów, które  opadały jej delikatnie na ramiona. Była kuzynką Zabiniego ze strony jego ojca. Poznali się jakieś trzy lata, kilka razy spotkali się na jakiejś imprezie i wylądowali ze sobą w łóżku. Każde ich spotkanie przeważnie kończyło się tak samo.
-Nigdy nie zapomniałem – posłał w jej stronę łobuzerski uśmiech.
-Miałam nadzieję, że cię tu spotkam –powiedziała bawiąc się kołnierzykiem jego białej koszuli.
-Doprawdy? – uniósł jedną brew.
-Mhmm – upiła łyk szampana i przygryzła dolną wargę.
Draco przyjrzał się uważnie dziewczynie. Była ubrana w czerwoną obcisłą sukienkę, odkrywającą jej plecy, a z uszu zwisały jej długie odbijające światło kolczyki.  Jak zwykle prezentowała się wyzywająco i seksownie. Nagle jego spojrzenie powędrowało z powrotem w stronę tańczącej Hermiony, która właśnie odwzajemniała pocałunek Oliviera. Nie zastanawiając się zbyt długo blondyn zaprosił dziewczynę do tańca. Chciał się dobrze bawić, zaszaleć, a przede wszystkim zapomnieć.

Po kliku godzinach dobrej zabawy Hermiona usiadła przy swoim stoliku tuż koło Ginny, która rozmasowywała spuchnięte stopy. Wzięła do ręki swojego drnika i upiła sporego łyka, a jej spojrzenie ciągle utkwione było w Draconie, które w najlepsze flirtował z jakąś czarnowłosą dziewczyną.
-Kim jest ta dziewczyna, z którą rozmawia Draco? – zapytała siedzącą obok przyjaciółkę.
-To kuzynka Blaise’a.
-Myślisz, że jest coś między nimi?
Ginny wzruszyła ramionami.
-Podobno spędzili ze sobą kilka nocy.
-Aha  - Hermiona spojrzała w stronę stolika gdzie siedział blondyn z dziewczyną, która właśnie go pocałowała a on z lekkim zawahaniem odwzajemnił pocałunek – Powinien sobie kogoś znaleźć – odparła szatynka po dłuższym namyśle.
-Ty tak na serio?  - Ginny przyjrzała się dokładnie swojej najlepszej przyjaciółce.
-Chce dla niego jak najlepiej.
-Ty jesteś dla niego najlepsza.
-Co masz na myśli?
-Zmienił się dzięki tobie Hermiono, on cię potrzebuje, oboje siebie potrzebujecie.
-Spróbuje z nim porozmawiać.


Słońce już jakiś czas temu schowało się za horyzontem a jego miejsce zajął księżyc, który oświetlał wszystko swoją srebrzystą poświatą. Draco siedział  razem z Amandą przy stoliku i wspominał jedną z imprez na której się spotkali gdy niespodziewanie dziewczyna nachyliła się nad nim i go pocałowała. Lekko zaskoczony odwzajemnił pocałunek,  kiedy się od niej oderwał wyszeptał jej co na ucho i wyciągnął w jej stronę dłoń, którą z uśmiechem przyjęła. Opuścili namiot i skierowali się w stronę Nory. Kiedy tylko znaleźli się w środku poza zasięgiem ciekawskich spojrzeń, blondyn przyciągnął do siebie dziewczynę i zaczął namiętnie całować. Miał nadzieje, że jest to jedyny sposób żeby  w końcu zapomnieć o Hermionie.  Ślizgon wziął Amandę na ręce i zaniósł ją po stromych schodach na górę, dopiero kiedy znaleźli się w jego tymczasowej sypialni postawił ją spowrotem na ziemi. Dziewczyna nie czekając ani chwili popchnęła go na łóżko i zsunęła z siebie czerwoną sukienkę, po czym usiadła na nim okrakiem i wpiła się w jego usta.
Z każdym kolejnym pocałunkiem, sumienie dawało się coraz bardziej we znaki blondynowi, a czerwone światełko w jego umyśle pulsowało coraz bardziej.
Nie potrafił.
Nie mógł.
Czuł wyrzuty sumienia.
Dlaczego?
Ponieważ nie była nią. Nie była jego Hermioną.
Jednym zdecydowanym ruchem zrzucił z siebie niczego niespodziewającą się dziewczynę. W głowie ciągle słyszał dzisiejszą rozmową z Paris. Nie mógł jej stracić, nawet jeśli miałby być tylko jej przyjacielem, chce być obok niej, być oparciem, ramieniem do  wypłakania, chciał uczestniczyć w jej życiu, chciał sprawić by zakochała się w nim jeszcze raz. Zostały mu tylko cztery  miesiąca, cztery najważniejsze miesiące w jego życiu. Cztery miesiące, które postanowił dobrze wykorzystać.
-Wszystko w porządku? -  usłyszał zaniepokojony głos Amandy.
Spojrzał na nią przelotnie po czym opuścił pokój i pognał w stronę namiotu. Z lekką zadyszką przystanął  w wejściu i zaczął rozglądać się za gryfonką. Dostrzegł ją na parkiecie uśmiechniętą od ucha do ucha, tańczącą z Blaisem.
Przeczesał palcami niesforne włosy i podszedł do tańczącej pary.
-Odbijany – poklepał kumpla po plecach, a ten z łobuzerskim uśmiechem przekazał mu partnerkę.
Akurat zaczął lecieć wolny kawałek. Draco objął Hermionę w tali i przyciągnął ją bliżej do siebie, przez dłuższą chwilę tańczyli w milczeniu,  żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
-Możemy porozmawiać? – odezwał się w końcu blondyn patrząc dziewczynie w oczy.
-Pewnie – odparła niepewnie się uśmiechając.
Ślizgon wziął ją za rękę i poprowadził w stronę wyjścia do ogrodu. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, nawet kiedy mijali Oliviera, który spoglądał na niego podejrzliwie, szedł przez siebie niezrażony. Zatrzymał się dopiero pod jedną z jabłoni, gdzie w ciszy i spokoju mogli porozmawiać.
Draco po raz kolejny ze zdenerwowania przeczesał palcami niesforne blond włosy i niepewnie spojrzał na dziewczynę, z nadzieją że wyczyta z niej jakiekolwiek emocje.
-Wiem, że przez ostatni czas zachowywałem się jak skończony dupek – zaczął niepewnie – Potrzebowałem pobyć sam, żeby oswoić się z tą całą sytuacją. Nie chcę cię stracić, nawet jeśli mamy być tylko przyjaciółmi to pragnę być przy tobie – zmieszany wbił wzrok w swoje buty – Przepraszam.
Przez dłuższą chwilę, która blondynowi wydawała się trwać wieki, gryfonka w końcu się odezwała.
-To ja przepraszam – wyszeptała – Naprawdę, żałuję że nie pamiętam tego co na łączyło – z każdym kolejnym słowem jej głos łamał się od płaczu – Tęsknie za tobą Draco.
-Hej mała, tylko nie płacz – podszedł do niej i mocno ją do siebie przytulił – To nie twoja wina.
Na jego słowa  Hermiona jeszcze bardziej się rozpłakała, brudząc tym samym jego nową bielusieńką koszulę czarnym tuszem spływającym jej po policzkach.
Draco odsunął się od dziewczyny i spojrzał na jej zapłakaną twarz, po czym kciukiem otarł jej łzy z policzków.
-Zacznijmy od nowa – zaproponował w końcu.
-Co masz na myśli?
-Draco Malfoy – wyciągnął w jej stronę dłoń, patrząc jej głęboko w oczy.
Szatynka spojrzała na wyciągniętą dłoń blondyna i poczuła jak ciężki  kamień spada jej z serca.
-Hermiona Granger – uścisnęła jego dłoń, a na jej ustach pojawił się lekki ale szczery uśmiech.

~~*~~*~~*~~

Oto i niespodzianka, nad którą powoli zaczęłam pracę.
I mam nadzieje ruszyć z nią za jakiś czas.
Co myślicie?
Jesteście na tak? ;)
To tylko zapowiedź,  pełny zwiastun już wkrótce.




wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 27 Zacznijmy od początku

Wiem, że zawaliłam i że jest mega krótko, ale potraktujcie ten rozdział jako wprowadzenie do następnego etapu historii, którą chcę wam opowiedzieć ;) Następny rozdział z pewnością będzie o wiele dłuższy. Czekam z niecierpliwością na wasze opinie ;)
Ściskam Avadka;*

~~*~~*~~*~~

Po tygodniowym leżeniu w Skrzydle Szpitalnym, Hermiona powoli zaczynała odzyskiwać przytomność. Powoli otworzyła powieki i zamrugała kilka razy, żeby przyzwyczaić się do rażącego jasnego światła panującego w pomieszczeniu. Od razu domyśliła się, że leży w skrzydle szpitalnym, ale nie miała bladego pojęcia z jakiego powodu się tu znalazła.
-Hermiona? - usłyszała cichy szept i dopiero teraz dostrzegła Paris, która z ulgą na twarzy jej się przypatrywała.
Koło blondynki stała z wymalowaną ulgą na twarzy Ginny, która była czule obejmowana przez Blaisea, który posłał w jej kierunku swój rozbrajający uśmiech. Czyżby byli razem? Ale jak to? I co z Harrym? Tyle pytań bez odpowiedzi zaczęło kłębić się w jej głowie.
-Witaj wśród żywych Granger – z twarzy Blaisea nie schodził szeroki uśmiech.
-Co się stało? - zapytała, wpatrując się z nadzieją w przyjaciółkę od której liczyła uzyskać satysfakcjonującą ją odpowiedź.
Ginny usiadła na brzegu łóżku przyjaciółki i chwyciła ją delikatnie za rękę.
-Zostałaś porwana i torturowana przez Lucjusza - odparła w końcu.
-Co? - Hermiona zrobiła zdziwioną minę - Po co miałby mnie porywać?
Trójka przyjaciół spojrzała wymownie po sobie.
-Co pamiętasz jako ostatnie? - Paris usiadła obok Ginny, natomiast Blaise pobiegł po panią Pomfrey.
Hermiona zmarszczyła brwi i intensywnie zaczęła nad czymś rozmyślać przeszukując najdrobniejsze zakamarki swojej pamięci.
-Miała przyjechać wymiana z Durmstrangu.
-Jesteś pewna? - upewniła się rudowłosa.
Hermiona pokiwała twierdząca głową.
-Ginny co się dzieje? - zapytała
Gryfonka spojrzała na Hermionę ze współczuciem wymalowanym na twarzy i ścisnęła ją mocno za rękę.
-Hermiono - zaczęła z nutką wahania w głosie – Wymiana z Durmstrangu już dawno pojechała. Mam już koniec marca.
-To niemożliwe – w oczach starszej gryfonki dało się dostrzec przerażenie – Ginny co się ze mną dzieje?
W tym samym czasie do łóżka szpitalnego na którym leżała Hermiona podszedł Zabini w towarzystwie pielęgniarki, która nie przyjmując jakiejkolwiek formy sprzeciwu wyrzuciła całą trójką na korytarz i kazała im tam czekać dopóki nie skończy badać pacjentki.
-Na Salazara! - Blaise usiadł na jednym z krzeseł ustawionych rządkiem na korytarzu i przetarł twarz dłońmi - Co teraz zrobimy? Przecież jeśli Draco się dowie to się kompletnie załamie.
-Pójdę po niego – odparła Paris i tak wcześniej czy później sam tu przyjdzie i się wszystkiego dowie.
-A może to tylko chwilowe?
-A co jeśli nie?
-I tak będzie musiała poznać prawdę.
Blaise przytulił do siebie Ginny, która cała trzęsła się z emocji.
-Będzie dobrze – wyszeptał wtulając twarz w jej włosy - Na pewno wszystko jakoś się ułoży.

Chwilę później po odejściu Paris na korytarz, który służył za poczekalnie wszedł Black.
-Co z Hermioną? - zapytał bez jakiegokolwiek przywitania się.
-A co Ciebie to obchodzi Black? - warknęła Ginnny odsuwając się od ślizgona i patrząc nauczycielowi hardo w oczy.
-Jest dla mnie ważna.
Gryfonka prychnęła.
-Ważna? - jej głos ociekał ironią – Wtedy kiedy ją zdradzałeś też była dla Ciebie ważna?
-Ginny daj spokój – ślizgon starał się załagodzić sytuację – Wiesz, że nie możesz się denerwować, a cała ta sytuacja, wszystkich nas kosztowała sporo nerwów.
-Masz rację – odparła - Nie mam sensu przejmować się takim dupkiem.
W tej samej chwili drzwi do skrzydła szpitalnego otworzyły się i stanęła w nich pielęgniarka.
-Co z Hermioną? - zapytali jednocześnie.
-Dobra wiadomość jest taka, że po licznych ranach i obrażeniach nie ma już prawie w ogóle żadnego śladu.
-A co ze złą wiadomością? - zapytała Ginny ufnie wpatrując się w panią Pomfrey.
Pielęgniarka spojrzała na całą ich trójkę współczująco po czym się odezwała:
-Na skutek licznych obrażeń i traumatycznych przeżyć, których doświadczyła nie pamięta kilku ostatnich miesięcy.
-Można jakoś temu zaradzić?
-Niestety Panno Weasley nie ma na to żadnego lekarstwa. Jest mała nadzieje na to, że kiedykolwiek odzyska utraconą pamięć.
-Mogę się z nią zobaczyć? - w oczach rudowłosej pojawiły się łzy.
-Panna Granger prosiła tylko o spotkanie z Panem Blackiem.
Olivier uśmiechnął się na dźwięk swojego nazwiska i z nadzieją kotłującą się w jego sercu wszedł do skrzydła szpitalnego. Czuł, że dostał w życiu drugą szansę, której za wszelką cenę nie chciał zmarnować.

Załamana Ginny podeszła do Blaise i mocno się do niego wtuliła. Czuła się bezradna w tej całej popieprzonej sytuacji. Wiedziała, że jeśli Olivier jako pierwszy wszystko opowie Hermionie, to ona w tym momencie nie będzie mogła już nic z robić.

***

Ślizgon wyminął przyjaciółę i jak błyskawica popędził na siódme piętro w stronę skrzydła szpitalnego, gdy tylko wszedł do pomieszczenia poczuł jak serce stanęło mu na jedną krótką chwilę by parę sekund później mogło rozpaść się na miliard najdrobniejszych kawałeczków, które raniły całego jego ciało. Czuł się tak jakby ktoś wywinął mu najpodlejszy żart na całym świecie. Trzymał się kurczowo nadziei, że to tylko kolejny koszmar, który go dręczy kiedy zobaczył jak Olivier pochyla się nad Hermioną i całuję ją w czoło po czym przytula ją do siebie a ona ufnie się w niego wtula. Zacisnął dłonie w pięści i już miał zrobić pierwszy krok w stronę Blacka, kiedy poczuł jak czyjeść silne ramiona zaciskają się na jego ramionach i wciągają go z powrotem na korytarz, blokując mu tym samym dostęp do skrzydła szpitlanego.
Draco bezskutecznie starał się uwolnić z niedźwiedziego uścisku swojego przyjaciela, który nie dawał za wygraną. Dopiero kiedy znaleźli się w jednej z opustoszałych klas a Blaise dokładnie zaryglował za sobą drzwi, puścił wciąż szarpiącego się blondyna.
-Odbiło ci do cholery? - Draco ze wściekłością patrzył na przyjaciela - Daj mi stą wyjść albo inaczej pogadamy.
-Oszczędzę ci fatygi – Blaise w dwóch krokach znalazł się przy przyjacielu, chwycił go rękoma za koszulę i z całej siły przycisnął do ściany – Przestań zachowywać się jak rozhisteryzowana baba i daj sobie do jasnej cholery pomóc!
Przez dłuższą chwilę obydwaj mierzyli się spojrzeniem.
Mimo złości jaką odczuwał Draco z rezygnacją podniósł ręce do góry dając do zrozumieia Blaisowi, że nie będzie robił problemu. Brunet puścił przyjaciela i patrzył jak ten oddala się od niego i zajmuje miejsce w jednej z wolnych, zakurzonych ławek.
-O co tutaj kurwa chodzi? - spojrzał na przyjaciela beznamiętnym wzrokiem.
-Hermiona nie pamięta kilku ostatnich miesięcy -Blaise widząc, że przyjaciel chce się odezwać wyprzedza jego pytanie – Nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci jej pamięci.
-To niemożliwe – Draco schował swoją twarz w dłoniach.
-Może jeszcze nie wszystko stracone? - Blaise usiadł naprzeciwko przyjaciela, i spojrzał na niego współczuciem.
-Zostaw mnie.
-Ale Draco..
-Odpieprz się ode mnie Zabini – warknął.
-Jeśli będziesz chciał pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
-Po prostu stąd wyjdź.

Kiedy tylko drzwi za brunetem się zamknęły Draco wstał i zaczął krążyć po sali. Czuł się zagubiony i kompletnie nie wiedział co ma robić. Cały jego świat po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich miesięcy ponownie runął. Świeżo wymurowane mury, które postawił znowu zamieniły się w ruinę przypominającą kupę starych kamieni. Zaczął przeklinać i obwiniać ojca. Tak bardzo w tym momencie był zły na Blaisea, że odciągnął go wtedy we Wrzeszczącej Chacie od Lucjusza. Ale czy to na pewno była wina ojca? Przecież to on postanowił się zbliżyć do Hermiony, to on się w niej zakochał i tym samym naraził ją na poważne niebezpieczeństwo. Nienawidził samego siebie.
Wkurzony na samego siebie zaczął rzucać ławkami i krzesłami po całej sali. Chciał się wyżyć, dać upust emocją, których z sekundy na sekundę coraz bardziej się w nim kłębiły, tworząc z niego tykającą bombę, która w każdej chwili mogła wybuchnąć, a w głowie ciągle dawało o sobie znać tylko jedno pytanie Dlaczego on? No właśnie.... dlaczego?

***

Minęły jeszcze 3 dni zanim pani Pomfrey po wielu błaganiach Hermiony zdecydowała się w końcu wypisać ją ze skrzydła szpitalnego. Zadowolona gryfonka weszła właśnie do swojego prywatnego dormitorium i od razu rzuciła się na wygodne łóżko, za którym tak bardzo tęskniła leżąc na twardym materacu w skrzydle szpitalnym. Mimo, że leżała wpatrując się w bordowy baldachim swojego łóżka jej myśli ciągle krążyły wokół Dracona, z którym nie mała jeszcze okazji porozmawiać. Szczerze mówiąc bała się tej rozmowy. Poprzedniego wieczoru poprosiła Ginny o szczerą rozmowę, w której rudowłosa ze szczegółami opowiedziała o jej związku z Malfoyem. Do tej pory nie potrafiła zrozumieć jak do tego wszystkiego doszło. Wiedziała, że utrata pamięci z pewnością bardzo dotknęła chłopaka, ale mimo wszystko nie chciała stracić jego przyjaźni. Co do Oliviera to postanowiła dać mu drugą szansę, sama natomiast czuła się tak jakby podarowano jej drugie życie, w którym mogła zacząć wszystko od początku. Kiedy tak leżała do jej uszu dotarł cichy hałas dobiegający z salonu. Jak torpeda pognała w stronę drzwi z nadzieją, że uda spotkać się jej z Draconem i z nim porozmawiać.
Kiedy tylko przekroczyła próg i stanęła w salonie od razu go dostrzegła, siedział na kanapie ze szklanką ognistej whiskey, a tuż obok niego na kanapie leżał pies.
-Draco – odezwała się niepewnie.
Na dźwięk swojego imienia przez ciało chłopaka przebiegły ciarki.
-Hermiona – jego głos był lekko zachrypnięty – Już cię wypisali?
-Tak.
Przez dłuższą chwilę między nimi panowała głucha cisza. Każde biło się z własnymi myślami.
-Masz psa? - zagaiła w końcu dziewczyna przerywając niezręczną ciszę.
-Podarowałaś mi go w prezencie na gwiazdkę - odparł, drapiąc swojego pupila czule za uchem – Wabi się Diego.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
-Możemy porozmawiać? - zapytała.
-Przecież rozmawiamy – odparł z przekąsem.
-Słuchaj – zaczęła niepewnie, a swój wzrok utkwiła w swoich dłoniach - Jest mi bardzo przykro z powodu całej tej zaistniałej sytuacji. Ginny mi powiedziała, że przed wypadkiem byliśmy razem – zrobiła krotką pauzę i przeniosła swoje spojrzenie na blondyna, który wpatrywał się w swoje buty, wiedziała że jest mu ciężko – Uwierz mi, że naprawdę chciałabym to wszystko pamiętać.
-To nie twoja wina – wszedł jej w słowo i podniósł się z kanapy, podszedł do wieszaka z którego chwycił kurtkę i smycz dla psa.
-Draco
-Trzymaj się Granger - powiedział i zniknął za przejściem prowadzącym na korytarz.
Bał się, że jeśli spędziłby dodatkowych parę minut w towarzystwie gryfonki, przestałby panować nad sobą i swoim już i tak zszarganymi nerwami. Kiedy tylko ją zobaczył w salonie walczył z przeogromną ochotą podejścia do niej i przytulenia jej do siebie. Chciał poczuć jej bliskość, powiedzieć, że wszystko jakoś się ułoży, ale prawda była taka, że z dnia na dzień coraz bardziej wszystko się pieprzyło. Wiedział doskonale, że jedyne co może zrobić w tej chwili to za wszelką cenę postarać się o niej zapomnieć.


Nadszedł tak długo wyczekiwany przez wszystkich uczniów weekend, a co za tym idzie przedświąteczny wypad do Hogsmead. Święta wielkanocne zbliżały się do nich nieubłaganie szybko. Ginny stała przed dużym lustrem znajdującym się w prywatnym dormitorium swojej przyjaciółki i od ponad trzydziestu minut przyglądała się swojemu brzuchowi, który mimo dopiero trzeciego miesiąca ciąży powoli już nabierał kształtów i się zaokrąglał. Najgorsze zadanie jakim było poinformowanie jej rodziców mają z Blaisem już za sobą, i mimo wszelkich obaw państwo Weasley w końcu pogodzili się z losem córki, a Molly Weasley z wielkim zapałem i zaangażowaniem przyłączyła się do organizacji ślubu swojej jedynej ukochanej córki.
-Dalej nie mogę w to uwierzyć, że jesteś z Blaisem – Hermiona spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem
-Ty i Draco się do tego w dużym stopniu przyczyniliście.
Na dźwięk imienia swojego współlokatora Hermiona trochę posmutniała.
-Dalej ze sobą nie rozmawiacie? - Ginny usiadła koło przyjaciółki.
-Czasem wydaje mi się, że unika mnie jak ognia.
-On naprawdę za tobą szalał.
Z ust Hermiony wydobyło się ciche westchnienie.
-Dla nas wszystkich był to wielki szok kiedy dowiedzieliśmy się, że nic nie pamiętasz z ostatnich kilku miesięcy – kontynuowała ruda – Może po prostu daj mu trochę czasu na oswojenie się z tą całą sytuacją.
-Może masz racje – stwierdziła w końcu.
-Wszystko w końcu wróci do normy zobaczysz – rudowłosa przytuliła do siebie Hermionę.


piątek, 6 marca 2015

Rozdział 26 Wrzeszcząca chata

PRZEPRASZAM za tak długą nieobecność, ale sesja wykańcza człowieka! Na szczęście mam teraz spokój na parę miesięcy i mam teraz sporo czasu na to by zająć się opowiadaniem. Powiem szczerze, że ten rozdział był dla mnie na prawdę sporym wyzwaniem i sama nie wiem czy mu sprostałam. Mam nadzieję, że mimo wszystko przypadnie wam choć odrobinę do gustu. Nie zanudzając już was zapraszam na nowy rozdział!
Ściskam Avadka ;*

~~*~~*~~*~~ 

Kolacja w Wielkiej Sali powoli dobiegała końca i większość uczniów rozeszło się już do swoich pokoi wspólnych z zamiarem spędzenia reszty wieczoru w towarzystwie przyjaciół. Blaise Zabini schodził właśnie do lochów kiedy poczuł jak coś dużego i ciężkiego wskakuje na niego i z impetem przewraca na chłodną posadzkę.
-Diego? – zdziwiony widokiem psa zrzucił go z siebie po czym podniósł się  i podrapał czworonoga za uchem przyglądając się mu uważnie – Co tam masz? – zapytał po czym z lekkim grymasem na ustach wziął od psa zaśliniony kawałek pergaminu.  Kiedy tylko przeczytał jego zawartość, poczuł jak cała krew odpływa z jego twarzy. Nie zastanawiając się zbyt długo puścił się biegiem w stronę wieży gryfindoru, przeskakując co dwa stopnie na raz i przepychając się przez grupki niezadowolonych uczniów, którzy posyłali w jego stronę wyzwiska. W końcu z lekką zadyszką dobiegł do portretu Grubej Damy i uświadomił sobie, że przecież nie zna hasła, a wszelkie prośby o wpuszczenie kończyły się fiaskiem. Po  niecałym kwadransie oczekiwania portret odsunął się i z przejścia wyszedł jakiś trzecioklasista. Brunet mimo niezadowolenia Grubej Damy skorzystał z okazji i prześlizgnął się do zatłoczonego pokoju wspólnego gryfonów.
-Gdzie jest Potter? – zawołał, a kilka ciekawskich głów spojrzało w jego stronę – Co się tak gapicie?  - syknął poirytowany – Mowę wam odebrało?
-Blaise co ty tu robisz? – usłyszał zaskoczony głos Ginny, która właśnie weszła do salonu.
-Muszę pilnie porozmawiać z Potterem – odparł – Wiesz gdzie go znajdę?
-Jest u siebie – odparła uważnie przyglądając się podenerwowanej twarzy narzeczonego – Coś się stało?
-Później ci wytłumaczę – rzucił szybko i skierował się w stronę dormitorium chłopców, a Ginny podążyła za nim.
Bez pukania owtorzył drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Odetchnął z lekką ulgą kiedy zobaczył Pottera pochylonego nad błyskawicą.
-Hermiona ma kłopoty – wypalił bez żadnego powitania i podał wybrańcowi pośliniaczony list od Lucjusza.
-Co się stało Hermionie? – do dormitorium weszła Ginny, która pobladła ze strachu.
-Tylko się nie denerwuj dobrze?
Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową i z zapartym tchem wyczekiwała odpowiedzi.
-Lucjusz ją ma – odparł w końcu Blaise i przytulił do siebie gryfonkę, kiedy zobaczył jak zamiera z przerażenia – Wszystko będzie dobrze – starał się zabrzmieć przekonująco mimo, że sam nie wierzył w to co mówi. Wiedział dobrze, że po Lucjuszu można się wszystkiego spodziewać i są minimalne szanse na to, żeby Hermiona i Draco wyszli z tego cało  - Weź list i idź do Paris, powiadomcie dyrektora – nakazał.
-A co z tobą? – zapytała ufnie się w niego wpatrując.
-Pójdę z Harrym i poszukamy Dracona.
-Tylko wróć cały i zdrowy – powiedziała i pocałowała go delikatnie po czym szybko skierowała się w stronę prywatnych komnat Paris.
***

Hermiona odzyskała przytomność i pierwsze co poczuła to promieniujący ból wzdłuż całej czaski. W ustach jej zaschło, a do nozdrzy docierał intensywny zapach stęchlizny. Nie musiała się nawet rozglądać by wiedzieć, że znajduje się we Wrzeszczącej Chacie. Ale co właściwie tutaj robi?. Intensywnie szukała odpowiedzi na to pytanie kiedy przypomniał się jej leżący nieprzytomnie na błoniach Olivier. Nie wiele się zastanawiając podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała po pomieszczeniu.  Światło księżyca przebijało się przez zabite deskami okna, oświetlając pokój.  Ściany i podłogi były brudne od gromadzącej się przez lata warstwy kurzu, a kolorowe zeschnięte liście  muskały delikatnie spróchniałą podłogę. W kącie po prawej stronie stało stare, zardzewiałe metalowe łóżko, które kojarzyło się gryfonce z opuszczonym szpitalem psychiatrycznym.  Na ścianach wisiały krzywo obrazy, przedstawiające krwawe sceny z wilkołakami i wampirami mordującymi siebie nawzajem.  Dopiero kiedy jej wzrok padł na starą wyświechtaną kanapę zadrżała z przerażenia.  Błękitne tęczówki intensywnie się jej przyglądały, śledząc dokładnie każdy jej ruch. Mimo strachu jaki czuła, podniosła się i z dumnie uniesioną głową spojrzała hardo na sponiewieranego przez więzienie mężczyznę. Dyskretnie sięgnęła ręką do tylnej kieszeni spodni gdzie zazwyczaj trzymała różdżkę, ale ku jej zdziwieniu jej tam  nie było.
-Tego szukasz? – mężczyzna wstał z kanapy i przybliżył się do gryfonki, obracając demonstracyjnie w swoich chudych palcach różdżkę dziewczyny.
Hermiona mogła mu się  teraz dokładnie przyjrzeć.  Wyglądał jak wrak człowieka i w ogóle nie przypominał tego Lucjusza, którego zapamiętała.  Był strasznie wychudzone, a fioletowe sińce pod oczami świadczyły o niejednej nieprzespanej nocy i solidnym  zmęczeniu. Niegdyś jego długie, gęste blond włosy, zamieniły się w jedną wielką plątaninę żółtych kołtunów, a błękitne oczy straciły swój dawny blask.
Lucjusz powoli zbliżył się do przerażonej dziewczyny i ujął jej podbródek w swoje długie, szponiaste i brudne dłonie i przyjrzał się jej uważnie po czym prychnął z pogardą.
-Naprawdę nie wiem co Draco widzi w takiej szlamie jak ty – odparł leniwie wracając na swoje stałe miejsce na kanapie i ponownie utkwił wzrok w gryfonce.
Hermiona błądziła wzrokiem w pomieszczeniu z nadzieją, że znajdzie sposób na ucieczkę, jej nadzieje prysły jak bańka mydlana, kiedy kątem oka dostrzegła dwie postacie czające się na korytarzu.   Ze zdenerwowania przygryzła dolną wargę, nie pozostawało jej nic innego jak grać na zwłokę i modlić się w duchu o to, żeby ktokolwiek zauważył jej zniknięcie i zaczął jej szukać.  Pozbierała resztki swojej dumy jaka jej pozostała i z ironicznym uśmiechem na ustach spojrzała wyzywająco na Lucjusza. 
-Myślisz, że cokolwiek tym osiągniesz? – odezwała się w końcu.
-Może – odparł krótko.
-On cię nienawidzi – Hermiona nie dawała za wygraną – Nigdy nie wybaczy ci tego co zrobiłeś Narcyzie.
-Nie waż się przy mnie wypowiadać imienia mojej żony – Lucjusz podszedł do dziewczyny i uderzył ją z całej siły pięścią w twarz. Hermiona  zatoczyła się i upadła na drewnianą podłogę, schowała twarz za kurtyną swoich kasztanowych włosów, a opuszkami palców dotknęła opuchniętej wargi, z której zaczęła sączyć się krew.  Zanim zdążyła zareagować poczuła jak dłoń mężczyzny zaciska się na jej włosach i podnosi ją do góry.
-Masz jeszcze coś do dodania? – wysyczał jej do ucha, po czym oddalił się od niej o parę kroków.
-Współczuję ci – odparła po dłuższym namyśle – Desperacko walczysz o to co już dawno straciłeś i nigdy tego nie odzyskasz. Jesteś skończony i jedyne co cię czeka to walka z obłędem w który popadłeś –  po tych słowach bacznie obserwowała reakcję byłego śmierciożercy, po którym nie wiedziała czego się spodziewać. W każdej chwili mógł zrobić coś nieprzewidywalnego.
***
Draco szybkim krokiem przemierzał ciemny tunel prowadzący do Wrzeszczącej Chaty.  Zimny pot spływał mu po karku, przyprawiając tym samym o gęsią skórkę na całym ciele.  Z każdym kolejnym krokiem narastało w nim coraz więcej obaw, a pewność siebie jaką czuł zaledwie parę minut temu pękła jak bańka mydlana.  Za wszelką cenę chciał uratować Hermionę, ale wiedział że nie może działać pochopnie i pod wpływem impulsu.  Musiał mieć jakiś plan albo przynajmniej jego namiastkę aby przechytrzyć Ojca i uratować życie gryfonki.  Gdy zagłębiał się coraz bardziej w ciemności korytarza, cichy głosik w jego głowie podpowiadał mu, że działanie w pojedynkę nie jest zbyt dobrym pomysłem i że powinien poczekać aż nadejdzie pomoc. Jednak nie potrafił siedzieć i czekać bezczynnie, kiedy Hermiona jest sama z jego Ojcem zdana tylko i wyłącznie na jego łaskę.
Resztki jego opanowania  w jednej chwili prysły jak bańka mydlana, kiedy tylko usłyszał przeraźliwy, rozdzierający uszy krzyk gryfonki. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej jak błyskawica pomknął przed siebie w głąb ciemnego korytarza, dopiero gdy dotarł do starych spróchniałych schodów zatrzymał się na chwilę, by wziąć kilka głębszych oddechów i ostrożnie zaczął wspinać się po schodach, ze skupieniem stawiając każdy kolejny krok, a na każde skrzypnięcie starych desek krzywił się w duchu.  Kiedy wreszcie dotarł na pierwsze piętro, najciszej jak tylko mógł podszedł do pokoju z którego sączyło się delikatnie światło. Wychylił się ostrożnie zza framugi i kątem oka dostrzegł dwóch mężczyzn ubranych w szaty śmierciożerców, którzy z zapałem o czymś dyskutowali.  Blondyn cofnął się do tyłu co spowodowało głośne skrzypnięcie drewnianej podłogi.
-Kto tam jest? – usłyszał zachrypnięty głos jednego z mężczyzn.
Ślizgon przyległ plecami do zimnej ściany i ścisnął mocniej różdżkę, którą trzymał w gotowości, a  kiedy tylko mężczyzna wyszedł na korytarz wycelował w niego różdżką i posłał w jego stronę drętwotę. Snop czerwonego światła ugodził mężczyznę prosto w klatkę piersiową.  Huk upadającego ciała zagłuszył kolejny przeraźliwy i przesiąknięty bólem krzyk Hermiony. Draco poczuł jak po jego ciele przechodzą ciarki. Wiedział, że ma coraz mniej czasu i musi się pośpieszyć.  Po pokonaniu pierwszego przeciwnika, pewniejszy siebie wszedł do pokoju i zanim drugi mężczyzna zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, leżał już na ziemi powalone przez zaklęcie posłane mu przez ślizgona.  Następnie Draco posadził ich plecami do siebie i spętał niewidzialnymi linami. Na wszelki wypadek zabrał też różdżki i włożył je do tylnej kieszeni  spodni.  Dopiero kiedy wyszedł na korytarz i spojrzał na kręte schody prowadzące na drugie piętro gdzie zapewne znajdował się jego Ojciec znęcający się na niewinnej dziewczynie, dotarło do niego że w całym domu panuje przerażająca cisza, którą zakłócał od czasu do czasu wyjący wiatr.  Nadszedł właśnie ten moment, którego najbardziej się obawiał, musiał zmierzyć się ze swoimi koszmarami. Musiał stawić czoła mężczyźnie, który jest jego Ojcem.  Wziął kilka głębszych wdechów, a przerażenie na swojej twarzy zastąpił maską obojętności.

Draco stanął pod spróchniałymi dębowymi drzwiami przez chwilę zastanawiał się czy nie zapukać, ale po dłuższym namyśle zrezygnował i delikatnie je popchnął. Pod naciskiem jego dłoni drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.  Wszedł do tonącego w półmroku pomieszczenia, a pierwsze co zobaczył to bladą twarz Hermiony, która leżała nieprzytomna na zakurzonej podłodze. Poczuł odrobinę ulgi kiedy zobaczył, jak klatka gryfonki ledwie zauważalnie unosi się i opada.  Na widok jej w takim stanie czuł jak serce rozpada mu się na miliard kawałków. Wiedział, że nigdy sobie nie wybaczy tego, że musiała tyle przez niego wycierpieć. Miał ochotę podbiec do niej, upewnić się czy aby na pewno wszystko z nią w porządku, ale wiedział że to wszystko pogorszyło by tylko całą popieprzoną sytuację.  Oderwał spojrzenie od dziewczyny i spojrzał w końcu na swojego Ojca, który przyglądał mu się podejrzliwie.
-Witaj Draco – odezwał się w końcu, i podszedł do syna żeby go objąć na powitanie, lecz ten nie odwzajemnił uścisku – Tak się dzisiaj wita Ojca? – zapytał kpiąco.
-Okropnie wyglądasz – odparło w końcu Draco i wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu, po czym wyminął ojca i usiadł na starej wyświechtanej kanapie – Co zamierzasz z nią zrobić? – zapytał w końcu i spojrzał obojętnie na nieprzytomną gryfonkę.
Lucjusz zmarszczył brwi i zaczął krążyć po pokoju, uważnie przyglądając się synowi. Nie takiej reakcji się spodziewał. Był pewny, że Draco za wszelką cenę będzie chciał ocalić dziewczynę.
-Myślałem, żeby ją zabić – odparł i uważnie obserwował reakcję syna.
-Jak tam sobie chcesz – wzruszył ramionami – To tylko szlama.
-Nie zależy ci na niej? –Lucjusz nie spuszczał z oczu syna.
-Nie.
-To po co tu jesteś?
-Chciałem na własne oczy się przekonać jak bardzo sięgnąłeś dna – odparł patrząc w oczy Lucjuszowi, który cicho się zaśmiał.
-Zawsze byłeś dobrym kłamcą, ale mnie nie zabierzesz – ton głosu Lucjusza zrobił się chłodniejszy – Wiem, że łączy cię coś z tą dziewuchą.
Na słowa ojca Draco parsknął ironicznym śmiechem po czym podniósł się z kanapy i stanął naprzeciwko Lucjusza, od którego był o kilka centymetrów wyższy.
-Chcesz prawdy? – jego głos ociekał pogardą-  Proszę o to ona. Granger jest tylko kolejną panienką, którą chciałem zaliczyć, a żeby to zrobić musiałem się do niej zbliżyć i zdobyć jej zaufanie, co wcale nie było łatwe po tylu latach wojny jaką między sobą toczyliśmy.  Dla twojej wiadomości nic dla mnie nie znaczy – ostatnie słowa wysyczał przez zęby i wyminął ojca kierując się w stronę wyjścia.
-Udowodnij.
Draco stanął jak spetryfikowany w połowie drogi do wyjścia z pokoju.
-Co?
-Zabij ją – Lucjusz podszedł do syna i wyciągnął w jego stronę różdżkę, która należała do Hermiony – Jeśli nic dla ciebie nie znaczy to ją zabij.
Draco z niedowierzaniem patrzył na tak dobrze znaną mu różdżkę. Czuł że znalazł się w potrzasku, w punkcie bez wyjścia.  Wiedział, że jeśli czegoś zaraz nie wymyśli to wszystko wyjdzie na jaw.  Cholerny Blaise powinien już dawno tu być z pomocą – przemknęło mu przez myśl.  Swoją szczupłą dłonią sięgnął po różdżkę i zacisnął na niej swoje długie palce.  Bez słowa odszedł od Lucjusza i stanął nad Hermioną. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej bladej ale spokojnej twarzy. Wziął głębszy wdech i policzył do dziesięciu po czym wypowiedział zaklęcie.



Snop czerwonego światła ugodził w nic niespodziewającego się Lucjusza, który poleciał kilka stóp do tyłu i uderzył z całej siły plecami o ścianę i upadł na podłogę tracąc chwilowo przytomność. Draco nachylił się nad Hermioną i pogładził ją delikatnie po policzku szeptając obietnice, że wyciągnie ją stąd i że nic już jej się nie stanie.  Pocałował ją w chłodne czoło i podszedł do Lucjusza, który powoli odzyskiwał przytomność. Draco sprawnie zaklęciem odebrał mu różdżkę, po czym swoją schował do tylnej kieszeni spodni i podciągnął rękawy kurtki. Szedł w stronę Lucjusza i napawał się widokiem przerażenia w jego oczach.
-Draco pogadajmy – powiedział podnosząc się z podłogi.
Draco jednym sprawnym ciosem powalił go z powrotem na ziemię po czym usiadł na nim okrakiem i bez opamiętania zaczął okładać go pięściami po twarzy, która powoli zmieniała swój kolor na siny.   Chciał mu dać nauczkę, odpłacić mu za to całe cierpienie, którego w życiu doznał.  Bił na oślep napędzany furią, która z minuty na minutę coraz bardziej go pochłaniała. Chciał zemścić się na nim za Narcyzę, za Hermionę, za wszystkich ludzi którzy przez niego wycierpieli.  Nagle poczuł jak silne ramiona krępują mu ruchu i odciągają od sponiewieranego Lucjusza, który splunął krwią na podłogę. Zaczął się szamotać i wyrywać z niedźwiedziego uścisku ale  wszelkie próby spełzły na niczym. Dopiero kiedy usłyszał spokojny głos swojego najlepszego kumpla przestał się szamotać.
-Uspokoiłeś się już?- Blaise spojrzał badawczo na swojego kumpla, a kiedy ten kiwnął twierdząco głową powoli go puścił.
-Dzięki.
-Nic panu nie jest panie Malfoy? – usłyszał głos Dumbledore’a, który właśnie do nich podszedł.
-Jestem cały- blondyn spojrzał na dyrektora po czym przeniósł wzrok na Ojca, który był właśnie podnoszony przez dwójkę nauczycieli – A co z nim?
-Jego miejsce jest w Azkabanie, gdzie czeka na niego pocałunek dementora.
Draco kiwnął głową na znak, że rozumie po czym podszedł do Hermiony, którą właśnie podnosili na niewidzialnych noszach i lewitowali w stronę wyjścia.

***

Hermiona od tygodnia leżała nieprzytomna w skrzydle szpitalnym. Według pani Pomfrey jej stan z dnia na dzień się polepsza, ale nawet ona sama nie była w stanie przewidzieć kiedy dziewczyna się wybudzi i  jakie skutki to ze sobą przyniesie. Mimo tego Draco nie tracił nadziei na to, że z Hermioną będzie wszystko w jak najlepszym porządku.  Codziennie od razu po zakończeniu lekcji przychodził do skrzydła szpitalnego i spędzał w nim większość swojego czasów dopóki pielęgniarce nie udało mu się go przegonić.  Sypiał po dwie, trzy godzinny dziennie ale nie przeszkadzało mu to, nie chciał przegapić momentu w którym, gryfonka w końcu odzyska przytomność. Chciał znów zobaczył głębię jej czekoladowych oczu w których zawsze dostrzegał wesołe iskierki. Chciał ponowie zobaczyć jak uśmiecha się do niego, a w policzkach robią się tak bardzo uwielbiane przez niego dołeczki.
-Draco – usłyszał głos przyjaciółki która stanęła za nim i położyła mu opiekuńczo rękę na ramieniu, którą objął – Jesteś wykończony, powinieneś się porządnie wyspać.
-Nie chcę.
-Wyglądasz okropnie –Paris nie dawała za wygraną – Ja z nią zostanę, a gdy tylko czegoś nowego się dowiem to od razu przyjdę do Ciebie.
-Naprawdę z nią zostaniesz?
-Pewnie.
-Może faktycznie dwie godziny snu dobrze mi zrobią  - odparł i wstał z krzesła – Dziękuje – pocałował w policzek blondynkę, która posłała w jego stronę przyjacielski uśmiech.

Kiedy szedł korytarzami w stronę prywatnych komnat prefektów usłyszał jak ktoś woła jego nazwisko na korytarzu.
-Malfoy!
-Czego chcesz Black? – odparł przyśpieszając trochę kroków, nie miał ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
-Możemy pogadać? – Black bez problemu zrównał się z blondynem i szli teraz ramię w ramię.
-Jestem zajęty – odburknął Malfoy.
-Tylko dwie minuty – nalegał – chodzi o Hermionę.
Na dźwięk imienia gryfonki, Draco przystanął.
-O co chodzi?
-Długo nad tym wszystkim myślałem, i jeśli tylko Hermiona się obudzi i nie będzie chciała mieć ze mną nic wspólnego to obiecuję, że dam jej spokój.
-Co za szlachetny gest Black – Draco uśmiechnął się ironicznie i wyminął bruneta nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź.

Draco otworzył powoli oczy i spojrzał na zegarek który wskazywał ósmą wieczorem.  Przespał cały obiad i kolację, ale za to czuł się po raz pierwszy od tygodnia wypoczęty i gotowy do działania.  Usiadł wygodnie na łóżku i przeciągnął się by rozprostować zesztywniałe kości po czym jeszcze lekko zaspany skierował się w stronę łazienki.  Po letnim prysznicu, który przywrócił mu trzeźwość myślenia ubrał się i wszedł do salonu, gdzie czekał już na niego Diego, który nosem trącał jego nogę domagając się pieszczot.  Blondyn uśmiechnął się pod nosem i podrapał swojego pupila za uchem po czym napełnił jego miski świeżą karmą i wodą. Chwilę później do salonu jak burza wpadła podenerwowana Paris.
-Hermiona – powiedziała z lekką zadyszką – Obudziła się.
-Co z nią? – Draco poczuł dziwny ucisk w żołądku tak długo czekał na tą chwilę.
Paris delikatnie się zmieszała i spojrzała współczująco na swojego najlepszego przyjaciela.
-Paris? – Draco podszedł do blondynki – Coś jest nie tak prawda?
-Chyba będzie lepiej jeśli sam to zobaczysz na własne oczy  -odparła po dłuższym milczeniu.

Ślizgon wyminął przyjaciółkę i jak błyskawica popędził na siódme piętro w stronę skrzydła szpitalnego,  gdy tylko wszedł do pomieszczenia poczuł jak serce stanęło mu na jedną krótką chwilę by parę sekund później mogło rozpaść się na miliard najdrobniejszych kawałeczków, które raniły cale jego ciało.