piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 24 Konfrontacja

Od przyszłego rozdziału przyśpieszymy trochę z akcją i dojdziemy do jednego z ważniejszych momentów w opowiadaniu no i w końcu zaczną się o wiele dłuższe rozdziały ;)  Mam nadzieje, że rozdział się spodoba choć dużo mnie kosztowało to żeby cokolwiek naskrobać ;) 
Czekam  z niecierpliwością na wsze opinie.
Ściskam AvadKa!
PRZEPRASZAM ŻE TAK KRÓTKO!! :(

~~*~~*~~*~~


Draco z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy wpatrywał się w Hermionę, która poinformowała go o najbardziej absurdalnej sprawie na cały świecie.
-Czyś ty kompletnie oszalała? – w końcu wyrzucił z siebie.
-Daj spokój, przecież nic takiego się nie stało.
-Nic takiego? – prychnął rozżalony , wstał z kanapy i zaczął krążyć po pokoju – Po tym wszystkim co ci zrobił ty bez niczego mu wybaczasz?
-Każdy zasługuje na drugą szanse – odparła ze spokojem Hermiona – Tobie też ją dałam.
-Ja to co innego. A on? – machnął ręką w kierunku okna - Po prostu tobą manipuluje.
-Manipuluje? Mną? – prychnęła.
-Zdradził cię, okłamywał, a ty nadal po tym wszystkim przyjmujesz go z otwartymi rękoma – blondyn czuł jak powoli wzbiera się w nim złość. Nie potrafił zrozumieć czemu Hermiona ma aż tak wielkie klapki na oczach i nie dostrzega tego, że brunetem nie kierują szczere intencje wobec jej osoboy.
-Nie zmienię swojego zdania.
-Super – Draco warknął przez zęby i najszybciej jak tylko mógł wyszedł na korytarz Hogwartu pozostawiając dziewczynę w totalnym osłupieniu.
Musiał ochłonąć, wyżyć się cokolwiek byle dać upust negatywnym emocjom które się w nim kotłowały. Poczuł lekkie pieczenie na lewym przedramieniu gdzie znajdował się wypalony mroczny znak, ale starał się to zignorować. Nie zastanawiając się długo skierował się na piętro gdzie był umieszczony gabinet Oliviera. Kiedy stanął przed dębowymi drzwiami, bez pukania otworzył je z hukiem i wszedł do pomieszczenia. Szybkim spojrzeniem omiótł gabinet i zatrzymał wzrok na brunecie, który uśmiechał się kpiarsko w jego kierunku.
-Możesz się w końcu od niej odpieprzyć? – blondyn z wrogością spoglądał na swojego rywala.
Miał ochotę rzucić się na niego z pięściami, albo potraktować jakimś naprawdę podłym zaklęciem.
-Nie wiem o czym mówisz – Olivier wzruszył ramionami, wstał z fotela i podszedł do barku, gdzie nalał sobie do szklaki whiskey - Chcesz? – zapytał z udawaną uprzejmością.
-Nie wiem co knujesz Black, ale obiecuję, że się tego dowiem.
„Powodzenia” – pomyślał brunet i upił spory łyk bursztynowego płynu.
-Boisz się, że zostawi cię dla mnie? – prychnął – To tylko kwestia czasu. Jesteś dla niej chwilowym pocieszeniem, nic nie wartym śmieciem, który gra zagubionego chłopczyka, który strasznie cierpi przez ojczulka tyrana.
-Stul pysk – warknął Malfoy, na co brunet się tylko zaśmiał gorzko i podszedł do niego bliżej.
-Jesteś nikim - odparł.
Draco nie wytrzymał i nie wiele myśląc przywalił nauczycielowi z całej siły z pięści w twarz. Brunet lekko się zachwiał i zrobił krok do tyłu. Wytarł wierzchem dłoni strużkę krwi spływającą mu z nosa i spojrzał z politowaniem na blondyna.
-Tylko na tyle cię stać? – zakpił.
Draco dyszał wściekle.
-Nie masz pojęcia do czego jestem zdolny, więc lepiej uważaj Black.
Olivier cmoknął i spojrzał z politowaniem na Dracona.
-Jak tam sobie chcesz młody. Czy ci się to podoba czy nie będę przyjaźnił się z Hermioną. A teraz z łaski swojej opuść mój gabinet bo mam sporo pracy.
-Trzymaj się od niej z daleka bo inaczej sobie pogadamy – warknął blondyn, po czym opuścił gabinet trzaskając drzwiami.
Był na siebie wściekły. Co go w ogóle skłoniło do tego, żeby przyjść do tego idioty! I na dodatek dał mu się jeszcze sprowokować. Niech cię szlag Black!- pomyślał.
Nie miał ochoty wracać do prywatnego dormitorium prefektów, nie chciał wszczynać kolejnej kłótni z Hermioną, z powodu Oliviera, któremu właśnie o to chodzi. Chce ich poróżnić. Nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić blondyn udał się do jedynej osoby, z którą mógł otwarcie o całej sytuacji porozmawiać. Zapukał w mahoniowe drzwi i już po chwili usłyszał ciche kroki po drugiej stronie. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.
-Draco! - Paris uśmiechnęła się szeroko na jego widok – Wejdź.
-Hej Paris – powiedział lekko zachrypnięty i wszedł do prywatnych komnat swojej przyjaciółki.
-Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki.
-Na pewno? - spojrzała na niego zdziwiona – Żadnego whisky, drinka, wódki?
-Naprawdę nie mam ochoty – odpowiedział siadając na jednym ze skórzanych foteli.
Paris westchnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Co jest grane Draconie? Tylko nie mówi mi, że nic.. – pogroziła mu żartobliwie palcem.
-Chodzi o Hermionę – odpowiedział lekko speszony.
Dziwnie się czuł zwierzając się komukolwiek ze swoim uczuć i rozterek, nawet jeśli tą osobą była Paris, którą traktował jak rodzinę.
Blondynka usiadła na kanapie tuż obok jego fotela i pocieszycielsko złapała go za rękę.
-Wiesz, że możesz pogadać ze mną o wszystkim.
Draco spojrzał w oczy swojej najlepszej przyjaciółce, która z cierpliwością czekała na to aż się odezwie. Lekko poddenerwowany przeczesał palcami swoje blond włosy i zaczął opowiadać jej dzisiejszy wieczór, o kłótni z Hermioną i wizycie w gabinecie bruneta.
Paris przerzuciła swoje długie blond włosy na prawe ramię i spojrzała lekko rozbawiona na ślizgona.
-On to robi celowo – odparła w końcu – Specjalnie cię prowokuje a ty ze swoim porywczym charakterem ostro reagujesz i przez to robisz dokładnie to czego on oczekuje.
Blondyn przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad słowami przyjaciółki. Im bardziej o tym myślał, tym bardziej wszystko zaczęło nabierać sensu. Zachował się jak kompletny kretyn naskakując tak na Hermionę i rzucając się z pięściami na Blacka. Czuł się trochę skołowany całą tą sytuacją. Nigdy nie był w prawdziwym związku z dziewczyną, więc skąd miał wiedzieć co robić? Jak się zachowywać? Nie miał w domu odpowiedniego wzorca z którego mógł brać przykład. A jego kontakty z kobietami zawsze kończyły się na niezobowiązującym seksie. Nigdy do żadnej nie czuł tego co do gryfonki. Wiedział, że jest to kobieta na całe życie.
-To co mam w takim razie zrobić? – zapytał.
-Nie reagować i nie dawać się prowokować.
-Nie chciałbym stracić Hermiony – odparł smutno.
-Draco! – Paris nie wytrzymała i spojrzała lekko poirytowana na przyjaciela – Możesz mi się tu nie mazgaić tylko wziąć sobie do serca rady które Ci daję?
-Ale
-Nie ma żadnego ale – weszła mu w słowo – Gdzie jest ta twoja pewność siebie? Od kiedy stałeś się takim pesymistą? – wywróciła oczami – Szalejecie za sobą to widać. A jeśli nie będziesz zachowywał się jak kompletny idiota to na pewno wszystko będzie w porządku. Tylko do jasnej cholery weź się w końcu w garść.
Draco patrzył lekko zszokowany na Paris, która spoglądała na niego z lekkim poirytowaniem.
-No dobra już dobra – wzniósł ręce do góry w geście kapitulacji – Wygrałaś.
Blondynka wywróciła oczami i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, po czym mocno go przytuliła.
-Wiesz, że cię kocham Draco, ale nie chcę przez ciebie przedwcześnie osiwieć - zażartowała, na co blondyn odpowiedział jej kuksańcem w bok.

***

Dochodziła północ, a impreza w pokoju wspólnym ślizgonów trwała w najlepsze. Mimo tego, że w lochach na imprezie pojawiły się osoby z każdego domu z hogwartu wszyscy bawili się naprawdę nieźle. Harry wraz z Ronem pod wpływem alkoholu, który kompletnie mieszał im w głowie czuli się królami karaoke i nie potrafili się odkleić od mikrofonu o którego ciągle się kłócili i wyrywali sobie z rąk, przyprawiając innych o bóle brzucha spowodowane śmiechem.
Ginny siedziała na jednej ze skórzanych zielonych kanap i wpatrywała się w Blaise’a, który zadowolony z siebie ogrywał wszystkich w pokera przy stoliku obok. Rudowłosa czuła się szczęśliwa. Wreszcie czuła, że w jej życiu wszystko jest tak jak powinno być. Czuła się szczęśliwa i spełniona. Ron w końcu pogodził się z faktem, że nie przestanie spotykać się z mulatem i nawet spróbował się z nim za kumplować, natomiast z Harrym łączyła ją przyjaźń, żadne z nich nie ma żalu do siebie i nadal pozostają w ciepłej relacji.
Ginny wstała z kanapy i poczuła jak lekko zakręciło jej się w głowie od wypitego alkoholu. Mimo to podeszła do grającego ślizgona i wyszeptała mu kilka słów na ucho na co on obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem i wstał od stolika i poszedł posłusznie za gryfonką, która prowadziła go w kierunku schodów gdzie znajdowało się jego prywatne dormitorium.
Kiedy tylko drzwi się za nimi zatrzasnęły Blaise przyparł gryfonkę do ściany i zaczął zachłannie całować. Ona nie pozostawała mu dłużna, zarzuciła mu ręce na szyję a palce wplotła w jego gęste, czarne i trochę przydługie już włosy. Przyciągnęła go jeszcze bliżej do siebie, oddając pocałunki z taką samą zachłannością. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła ze ślizgona granatowy t-shirt i opuszkami palców przejechała po jego wyrzeźbionej, gładkiej klatce piersiowej. Blaise dostał gęsiej skórki na całym ciele pod wpływem delikatnego dotyku ukochanej. Oderwał się na chwilę od niej i spojrzał jej głęboko w oczy. Pragnął zapamiętać ten moment do końca swojego życia. Nie odrywając od niej wzroku , bardzo powoli zaczął rozpinać suwak jej obcisłej zielonej sukienki. Zsunął z jej gładkiego ramienia jedno ramiączko, potem drugie i pozwolił sukience swobodnie opaść na ziemię. Przez dłuższą chwilę podziwiał jej idealne ciało, po czym podniósł ją zdecydowanym ruchem i zaniósł na duże, miękkie łóżko. Ponownie zaczął ją całować, tym razem powoli i z pasją.
-Jesteś pewna? - wychrypiał między pocałunkami.
Dziewczyna pokiwała twierdzącą głową i ponownie go do siebie przyciągnęła.

W tym samym czasie Draco wracał ciemnymi i pustymi korytarzami szkoły. Jako prefekt naczelny nie musiał dostosowywać się do regulaminu i mógł wychodzić z dormitorium po godzinie 22. Kiedy wszedł przez przejście do salonu na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech, a wszystkie obawy i lęki z którymi jeszcze przed chwilą się borykał prysły jak bańka mydlana. Hermiona spała w najlepsze na kanapie, książka która czytała leżała rozłożona na podłodze, natomiast w jej nogach spał smacznie Diego, który na dźwięk kroków swojego pana poniósł zaspaną głowę i szczeknął na powitanie.
-Ciii – uspokoił go blondyn i podszedł najciszej jak się da do śpiącej dziewczyny. Książkę leżącą na podłodze odłożył na stolik, po czym najdelikatniej jak tylko potrafił wziął śpiącą dziewczynę i zaniósł do jej dormitorium.
-Draco?
Usłyszał cichy szept kiedy kładł ją do łóżka.
-Tak to ja.
-Która godzina?
-Północ. Zasnęłaś na kanapie – oznajmił.
Oczy gryfonki powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności i coraz wyraźniej widziała zarys sylwetki blondyna.
-Zostaniesz ze mną? - zapytała.
-Tak, pewnie – odpowiedział zaskoczony, ściągnął z siebie buty i położył się na wolnej połowie łóżka tuż koło Hermiony, która od razu się do niego przytuliła.
-Słuchaj – zaczął niepewnie, głaszcząc ją po miękkich włosach – Przepraszam za moje zachowanie, wiem że zachowałem się jak dupek, ale po prostu czuję się zazdrosny.
-To ja powinnam cię przeprosić – Hermiona uniosła głowę do góry by spojrzeć w jego błękitne oczy – Mogłam pierw z tobą porozmawiać, zamiast stawiać cię przed faktem dokonanym. Ale uwierz mi, że między mną a Olivierem wszystko skończone. Jestem teraz z tobą i nie chcę tego zmieniać - oznajmiła.
Draco nachylił się nad nią i delikatnie pocałował po czym mocno przytulił do siebie.
-Kocham Cię – wyszeptał w jej włosy – Już dawno powinienem ci o tym powiedzieć.
-Ja ciebie też Draco – odpowiedziała ku jego zaskoczeniu.




Jasne światło księżyca wpadało do celi Lucjusza Malfoya, dając jego długim włosom srebrną poświatę. Malfoy senior z zadowoleniem wymalowanym na twarzy po raz kolejny czytał pomięty list znajdujący się w jego dłoni. Wszystko jak na razie układało się po jego myśli. Już za kilka tygodni jeśli jego cały plan wypali będzie już daleko stąd rozkoszując się zapachem wolności. Jego ludzie intensywnie pracują nad planem wydostania go z tej śmierdzącej i zimnej celi w Azkabaniem w której powoli zaczyna odchodzić od zmysłów, a jedyna rzecz dzięki której jeszcze kompletnie nie zwariował była zemsta na szlamie Pottera, która mąci w głowie jego jedynemu pierworodnemu synowi.  

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 23 Przyjaciele

Po pierwsze dziękuje za aż cztery nominacje, wkrótce z pewnością na nie odpowiem. Po drugie jestem kompletnie zawiedziona tym rozdziałem, który jest chyba moją największą życiowa porażka. 
Musze jakoś przebrnąć przez te nudne wątki, żeby w końcu dotrzeć do epicentrum najważniejszego wydarzenia.
Czekam na wasze opinie.
Ściskam AvadKa ;*


Hermiona biegła przez ciemny las co chwile potykając się o wystające korzenie, których w ciemności nie potrafiła dostrzec. Ubranie miała całe pobrudzone błotem, a na twarzy i dłoniach widniały liczne rany i zadrapania od krzaków które boleśnie ocierały się o niezasłonięte części ciała. Dziewczyna uparcie próbowała znaleźć wyjście z tego labiryntu drzew, kiedy nagle poczuła ostry, przeszywający ból w prawej kostce. Przewróciła się na ziemie, a oczy zaszły jej łzami. W oddali usłyszała przyprawiający ją o dreszcze śmiech swojego oprawcy.
-Niech to szlag – zaklneła pod nosem i podciągnęła nogawkę żeby oszacować stan swojej kostlo.
Z ust Hermiony wydobył się jęk rozpaczy. Z sekundy na sekundę opuchlizna na nodze robiła się coraz większa.
-Znajdę cię Granger! – do jej uszu dotarło nawoływanie mężczyzny.
Mimo ostrego bólu spróbowała za wszelką cenę się podnieść. Wszystkie jej starania spełzły na niczym. Ból który zaczął promieniować już na całą nogę uniemożliwiał jej swobodne poruszanie się, co spowodowało jeszcze częstsze upadki. Wykończona doczołgała się ostatkami sił do dużego dębu i oparła się plecami o jego pień. Przetarła palcami zakurzoną, zmęczoną i poranioną twarz. Wiedziała, że jest na przegranej pozycji, zraniona noga uniemożliwiała sprawne poruszanie się, poza tym była już zmęczona ciągłym uciekaniem. Wydawało jej się jakby nie spała już wieki. Podskoczyła kiedy niespodziewanie usłyszała nawoływanie, które było już coraz bliżej.
-I tak cię znajdę! – głos mężczyzny był opanowany i pewny siebie – Wiem, że jesteś gdzieś niedaleko, czuje tę twoją szlamowatą krew.
Hermiona przełknęła ślinę i przywarła plecami bardziej do drzewa, natomiast jej oddech zrobił się płytki. Adrenalina szumiała w jej żyłach, próbując znaleźć jakiś odpowiedni plan działania. Kiedy Hermiona rozważała wszystkie za i przeciw dotyczące ucieczki wokół zapanowała głucha cisza.
Czyżby sobie poszedł? – pomyślała i zaczęła rozglądać się na boki. W jej sercu zaczęła kiełkować nadzieja, że w końcu już po wszystkim. Kiedy w końcu odwróciła głowę natknęła się na parę zimnych, błękitnych oczu wpatrujących się w nią z pogardą.
-Mówiłem, że cię znajdę – na ustach Lucjusza pojawił się obłąkany, szyderczy uśmiech.
Serce Hermiony zamarło, a z ust mimowolnie wydobył się krzyk przerażenia.


Obudziła się w swoim dormitorium, cała zalana zimnym potem. Serce waliło jej jak oszalałe, a krew szumiała w uszach. Spojrzała na zegarek, który wskazywał dopiero 6:30. Westchnęła z ulgą na myśl, że był to tylko sen i ociężałymi ruchami wyszła z łóżka. Skierowała się prosto do łazienki, zabierając po drodze najpotrzebniejsze rzeczy. Po 20 minutach ciepłego i rozluźniającego jej spięte mięśnie prysznica już w lepszym nastroju podeszłą do lustra, żeby ogarnąć swoje niesforne długie włosy, które zaplotła w warkocz. Ubrała się po czym postanowiła zejść na śniadanie, które właśnie powinno się zacząć. Kiedy przemierzała powoli zatłaczające się korytarze zamku, że inni uczniowie przypatrują jej się z ciekawością. Wzruszyła ramionami i nie przejmując się tym zbytnio weszła do Wielkiej Sali. Od razu dostrzegła rude włosy swojej najlepszej przyjaciółki, która z niedowierzeniem wymalowanym na twarzy czytała jakąś gazetę.
-Dzień dobry – Hermiona usiadła koło Ginny i zaczęła nakładać sobie do miski owsiankę.
-Chyba nie aż taki dobry – Ginny posłała starszej gryfonce smutne spojrzenie.
-Coś się stało? Znowu posprzeczałaś się z Blaisem?
-Z Blaisem wszystko gra – ruda się zawahała – Chyba sama powinnaś to zobaczyć – podała Hermionie gazetę, którą przed chwilą sama czytała.
-Co to? – Hermiona z ciekawością przyjrzała się gazecie na której widniał duży miesięcznik Hogwartu WIEDŹMA – Nasza szkoła ma gazetę? – zapytała ździwiona.
-I to nie byle jaką, otwórz na stronie szóstej.
Kiedy Hermiona otworzyła gazetę na stronie szóstej, zakrztusiła się owsianką. Na stronie został umieszczony duży, czerwony nagłówek: MIŁOSNY SKANDAL w HOGWARCIE, a tuż pod nim jej zdjęcie z Olivierem. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zaczęła czytać trzystronicowy artykuł opisujący jej romans z nauczycielem szkoły. W jednym momencie cały jej dobry nastrój prysł jak bańka mydlana.
-Nie daruje jej tego – warknęła wkurzona i zaczęła rozglądać się po stole ślizgonów.
-Hermiona wyluzuj to tylko jeden głupi artykuł. Wątpię żeby ktokolwiek w to uwierzył.
Hermiona prychnęła rozjuszona.
-Odnoszę inne wrażenie - spojrzała na szepczących do siebie uczniów – Nie jestem już głodna – odsunęła od siebie miskę i szybkim krokiem podążała ku wyjściu z Wielkiej Sali, gdy wpadła na Dracona.
-Tu jesteś – uśmiechnął się na jej widok – Wszędzie Cię szukałem.
Ślizgon spojrzał na nią badawczo i zmarszczył brwi.
-Wszystko w porządku? – zapytał.
-Chodź – Hermiona pociągnęła go w stronę jednej z pustych ławek znajdujących się na korytarzu i podała mu gazetę.
-Co to?
-Otwórz na stronie szóstej i czytaj.
Gryfonka uważnie przyglądała się spokojnej twarzy swojego chłopaka, która nie wyrażała żadnych emocji. W końcu Draco oderwał oczy od tekstu i spojrzał na nią z roztargnieniem.
-Pansy?
-Tak.
-Co zamierzasz zrobić?
-Podaj mi hasło do pokoju wspólnego ślizgonów a jeszcze dzisiaj rozerwę ją na strzępy.
-A nie lepiej poczekać aż cała ta afera przycichnie?
-Mam czekać? Nigdy w życiu, odpłaci mi się za to co zrobiła. Jeśli nie chcesz mi podać tego cholernego hasła, to idę poprosić Blaise’a.
-Chcesz dać jej satysfakcję? – Draco spojrzał jej w oczy – Jeśli teraz pokażesz jej że cię to ruszyło to dasz jej satysfakcję, a jeśli udasz że nic cię to nie obchodzi to w końcu da ci spokój, a ty możesz się zemścić w niespodziewanym momencie.
-Chyba rzeczywiście masz racje – przyznała.
Blondyn uśmiechnął się łobuzersko i nachylił się nad nią by ją pocałować.
-Wracamy na śniadanie?
-A dosiądziesz się do nas? – zapytała uśmiechając się.
-Jasne – cmoknął ją w usta i splótł jej palce ze swoimi.
Kiedy weszli do Wielkiej Sali trzymając się za ręce, wszystkie pary oczu zwróciły się ku nim. Hermiona kątem oka zobaczyła Oliviera przy stole nauczycielskim, który właśnie zakrztusił się sokiem dyniowym. Skierowali się do stołu gryfonów, gdzie do Ginny dołączył już Harry wraz z Ronem, który rzucił się na jedzenie jakby widział je pierwszy raz na oczy. Draco przywitał się z chłopakami, i ku zdziwieniu wszystkich pocałował Ginny w policzek na powitanie. Hermiona patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka, który po raz kolejny ją zaskoczył. Chwilę później do ich stolika dołączył również Blaise, który bez skrępowania nałożył sobie sporą porcje jajecznicy.
Śniadanie jak i dwie pierwsze lekcje minęły im w przyjaznej atmosferze, dopiero kiedy Hermiona zajęła swoje standardowe miejsce w klasie gdzie nauczył Olivier trochę zmarkotniała.
-Wszystko w porządku? - usłyszała zatroskany głos przyjaciółki.
-Trochę się denerwuje – odparła
-Olivierem?
Hermiona pokiwała twierdząco głową.
-Boje się, że urządzi mi jakąś scenę przed wszystkimi.
-Nie jest chyba na tyle głupi, żeby..
-Minus 10 punktów dla gryffindoru za rozmowy na lekcji Panno Granger – Olivier niczym burza wparował do sali i omiótł wszystkim wzrokiem
-Ale.. - zaczęła Hermiona – Nawet jeszcze nie zaczeliśmy!
-Gryffindor traci kolejne 10 punktów.
-Dupek – mruknęła pod nosem.
-Słyszałem – odparł spokojnie – Szlaban Panno Granger.
-Co? - Hermiona nie kryła ździwienia.
-To że widzę cię o 18 w moim gabinecie – odwrócił się plecami do niej i obszedł dookoła całą klasę - Ktoś ma jeszcze coś do dodania? Nie? Świetnie.
Przez następne półtorej godziny Hermiona z naburmuszoną miną czekała na koniec zajęć. Kiedy tylko zadzwonił dzwonek jako pierwsza opuściła salę i zatrzymała się koło najbliższego okna, gdzie oparła czoło o zimną szybę. Była wściekła. Jak on mógł potraktować ją w taki sposób przed całą klasą? I na dodatek wlepił jej szlaban!
Jęknęła niezadowolona.
-Nie przejmuj się – usłyszała cichy szept i poczuła jak obejmują ją męskie ramiona – Chce się na tobie odegrać i tyle.
-Nie chce tam iść – odwróciła się w stronę Dracona i mocno się do niego przytuliła – Ominie mnie cała impreza.
-Ja nie idę.
-Jak to? Czemu? - spojrzała na niego zdziwiona.
Wzruszył ramionami.
-Po co mam iść skoro Ciebie tam nie będzie? Po za tym nie mam najmniejszej ochoty przebywać w towarzystwie Parkinson dłużej niż jest to konieczne.
Uśmiechnęła się do niego pogodnie i delikatnie pocałowała.
-Chodź na obiad.

***

Gryfonka zarzuciła na siebie ciepły gruby sweter i wyszła ze swojego dormitorium.
-Odprowadzić cię? - ślizgon spojrzał znad książki na dziewczynę.
-Nie trzeba.
Hermiona usiadła na poręczy kanapy, na której wygodnie leżał blondyn.
-Wolałabym ten wieczór spędzić z tobą – uśmiechnęła się blado.
-Może uda Ci się skończyć wcześniej?
-Mam taką nadzieje – odparła i pochyliła się nad nim by go pocałować.
Draco korzystając z okazji pociągnął ją na siebie i pocałował. Na początku delikatnie, delektując się jej miękkimi wargami. Z czasem stawał się coraz bardziej zachłanny, a ich pocałunki robiły się coraz bardziej odważniejsze. Podniósł się do pozycji siedzącej i posadził ją na sobie okrakiem. Ona natomiast przyciągnęła go bliżej do siebie, nie przestając całować.
-Muszę iść – wyszeptała między pocałunkami.
-Zostań jeszcze chwilę – wymruczał.
-Na prawdę muszę - z niechęcią się od niego oderwała i ruszyła w stronę wyjścia.
Kiedy tylko znalazła się na korytarzu oparła się o ścianę i przymknęła oczy. Czuła jak nogi same się pod nią uginają, a w głowie lekko się jej kręci od nadmiaru emocji. Jeszcze nigdy przy nikim tak dobrze się nie czuła, nawet w obecności Olivieera. No właśnie szlaban nie może się spóźnić!
Równo o osiemnastej lekko zadyszana stanęła pod gabinetem Oliviera i z lekkim zdenerwowaniem zapukała, po czym nacisnęła klamkę i weszła do środka. Brunet siedział za swoim biurkiem i sprawdzał wypracowania. Kiedy weszła podniósł głowę znad papierów i uśmiechnął się do niej nieśmiało.
-Szczerze mówiąc nie liczyłem, że się pojawisz.
-Szlaban to szlaban - odparła i usiadła na wolnym krześle naprzeciwko biurka – To co mam robić? Posprzątać klasę? Poukładać książki? Wyszorować kociołki?
Olivier zaśmiał się rozbawiony.
-Nie będziesz odbywała żadnego szlabanu, chciałem po prostu z Tobą porozmawiać ale bałem się że odmówisz jeślibym cię poprosił w normalny sposób.
Gryfonka spojrzała na niego z niedowierzeniem.
-I po to ta cała szopka? - westchnęła.
-Słuchaj nie chcę się kłócić. Proszę tylko o jedną rozmowę a potem dam Ci spokój jeśli będziesz tego chciała.
-No dobrze.
-Miałem sporo czasu podczas tej przerwy świątecznej, żeby ochłonąć i wszystko sobie przemyśleć. Wstyd mi za moje wcześniejsze zachowanie. Zasługujesz na to co najlepsze Hermiono a ja okazałem się być skończonym dupkiem. Wiem, że jesteś z Malfoyem i nie mam zamiaru wchodzić między was. Pogodziłem się z faktem, że Ciebie straciłem, ale jeśli jest jakakolwiek szansa chociażby na przyjaźń to chętnie bym skorzystał. Nie chcę tracić z tobą kontaktu.
Hermiona spojrzała brunetowi w oczy z których zawsze potrafiła czytać z jak otwartej księgi. Poczuła ulgę, ponieważ wiedziała że mówił całkiem szczerze.
-Wybaczysz mi?
-Każdy zasługuje na drugą szansę – odparła w końcu.
-Mówisz serio? - zapytał zaskoczony.
-Tak
-Jesteś cudowna Hermiono!
Zanim się obejrzała tkwiła już w objęciach bruneta, który mocno ją do siebie przytulił. Niepewnie odwzajemniła uścisk.

Resztę wieczoru spędzili w luźniejszej atmosferze. Wszystkie urazy w jednym momencie znikły, a mur który jeszcze niedawno między nimi istniał zdawał się być tylko odległym wspomnieniem. Rozmawiali i śmiali się jak starzy przyjaciele. Hermiona w głębi duszy cieszyła się, że wszystko potoczyło się w taki a nie inny sposób. Olivier w dalszym ciągu był dla niej w jakimś sensie ważny i cieszyła się, że mogła znaleźć w nim przyjaciela. Jedyne czego w tej chwili nie była pewna to reakcji Dracona na jej przyjaźń z Olivieriem.