środa, 6 maja 2015

Rozdział 29 Kolacja

Jestem wreszcie z nowym rozdziałem -  a wszystko to przez moje "kochane" studia i egzaminy, egzaminy i jeszcze raz egzaminy ;c.  Mam nadzieje, że rozdział się spodoba mimo, po raz kolejny nie zachwyca swoją długością.
Zapraszam też na Wspomnienia Śmierciożercy na nowy rozdział, i szablon który samodzielnie wykonałam ;)
Ściskam Avadka ;*

~~*~~*~~*~~

     Czas mknął do przodu nieubłagalnie szybko, zanim ktokolwiek zdążył się zorientować nadszedł czerwiec – najbardziej stresujący miesiąc dla uczniów ostatniego roku.
Ostatnie dni i noce dla Hermiony były strasznie wyczerpujące, większość czasu spędzała w nosie utkwionym w książkach próbując nadrobić stracony materiał z ostatnich kilku miesięcy, których kompletnie nie pamiętała.
Zegar na jej ścianie wskazywał drugą w nocy. Z cichym westchnieniem odłożyła podręcznik na stolik tuż koło jej łóżka, przebrała się w piżamę i z nadzieją, że spokojnie prześpi całą noc położyła się spać.
   Ciepłe promienie słońca delikatnie łaskotały Hermionę po twarzy, gryfonka przeciągnęła się na łóżku jak kotka i dopiero potem powoli otworzyła zaspane powieki i zerknęła na zegar, co podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. ZASPAŁA! Jak błyskawica zerwała się z łóżka i popędziła do łazienki, zabierając po drodze już wcześniej przygotowaną czarną sukienkę opinającą jej zgrabne ciało. Siedem minut później z lekkim trudem i setką przekleństw pod nosem pokonywała ruchome schody na dziesięciocentymetrowych obcasach, była już w połowie drogi kiedy poczuła jak traci równowagę na jednym ze schodów, automatycznie zasłoniła rękoma twarz przed nieuniknionym upadkiem, ale ku jej zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło. Otworzyła przestraszone oczy i ujrzała rozbawioną twarz blondyna, który mocno trzyma ją w swoich ramionach.
- Już trzeci raz ratuje ci życie Granger – powiedział z uśmiechem na ustach
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę Malfoy – na jej ustach również pojawił się uśmiech.
- Wystarczy kolacja , dziś wieczorem po ostatnim egzaminie – Draco spojrzał Hermionie w oczy modląc się w duchu, aby ta się zgodziła – Co ty na to?
- Dzisiaj? - zmarszczyła zabawnie brwi – Pewnie.

  Mimo protestów gryfonki, resztę drogi aż pod Wielką Salę pokonała na rękach blondyna, który chciał się upewnić, że dotrze w jednym kawałku na egzamin. Roześmiani i w dobrych humorach wzbudzili nie miała sensację u uczniów znajdujących się na korytarzu. Wszystkie ciekawskie spojrzenia zostały skierowane na byłą parę, która zdawała się tego nie dostrzegać, pogrążona w ciągłym dogryzaniu sobie nawzajem. Dopiero kiedy drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a w nich pojawił się Olivier zapraszający wszystkich do środka, Hermiona poczuła jak całe jej odprężone ciało sztywnieje ze stresu, a natarczywe spojrzenie Oliviera bacznie obserwujące każdy ruch jej i ślizgona, wcale nie sprawiało że czułą się odrobine lepiej. Wiedziała, że przy najbliższych spotkaniu z brunetem czeka ją kolejna scena zazdrości. Na tą myśl wywróciła tylko oczami i postanowiła się tym nie przejmować. Mogła się przyjaźnić z kim tylko chciała nawet jeśli miałaby to być przeklęta Pansy Parkinson, to jemu nic do tego. W ostatnim czasie Draco był jedyną bliską jej osobą, z którą mogła pogadać o swoich problemach. Ginny i Blaise nie umieli nacieszyć się sobą i swoim małżeństwem oraz juniorem, który miał już za parę miesięcy przyjść na świat. Harry przez większość czasu spędzał na boisku- trenując, natomiast Ron znikał na całe popołudnia na randki z tajemniczą nieznajomą, o której jak dotąd nie chciał nic nikomu powiedzieć.

  Hermiona z ulgą postawiła ostatnią kropkę na pergaminie i odłożyła pióro. Rozejrzała się po sali, gdzie większość ławek była już pusta. Na końcu sali dostrzegła Rona i Harry'ego, którzy męczyli się nad swoimi arkuszami, przeklinając siebie za lenistwo, które tak trudno jest im zwalczyć.
Zadowolona z siebie ruszyła przez rzędy ławek w stronę wyjścia, przez całą drogę czuła na sobie spojrzenie Oliviera, który powoli zaczynał ją lekko irytować swoją zazdrością.
Dopiero kiedy opuściła budynek szkoły i wyszła na świeże powietrze poczuła jak całe napięcie z jej ciała znika. Usiadła pod swoim ulubionym drzewem nad brzegiem jeziora, oparła się o konar i przymknęła powieki rozkoszując się delikatny, letni wietrzykiem, który muskał jej twarz. Na myśl, że za parę dni na zawsze opuści to miejsce napawał ją smutkiem. Spędziła tutaj najlepsze lata swojego życia, poznała niesamowitych ludzi, odkryła tyle tajemnic. A co najważniejsze – zyskała przyjaciół, którzy są dla niej jak rodzina.
Otworzyła oczy dopiero wtedy, kiedy usłyszała trzepot małych skrzydeł. Tuż przed nią usiadła mała sówka z liścikiem przypiętym do nóżki, kiedy szatynka odczepiła karteczkę sowa zahukała przyjacielsko i odleciała tylko w sobie znanym kierunku. Hermiona od razu poznała pisma Oliviera, który prosił o spotkanie. Z lekkim żalem opuściła swoje ukochane miejsce i podążyła w stronę Hogwartu. W drodze powrotnej spotkała roześmianego Blaise, który z wielkim zaangażowaniem bawił się z Diegiem, który stał się jego ulubieńcem i którego rozpieszczał przynosząc mu co chwile jakieś smakołyki z obiadu, przez co Diego przypominał coraz bardziej włochatą kupę futra zamiast psa.
Hermiona bez pukania weszła do gabinetu Oliviera, który obserwował błonia przez okno.
-Hej – przywitała się.
- Cześć – mężczyzna podszedł do niej i pocałował na powitanie.
- Coś się stało? - gryfonka usiadła wygodnie na fotelu za biurkiem i zaczęła się na nim obracać.
- Pomyślałem, że może spędzilibyśmy razem wieczór? -brunet podszedł do fotela i zatrzymał obracająca się Hermionę, po czym się nad nią nachylił.
- Chętnie, ale nie mogę dzisiaj – Hermiona nieśmiało spojrzała mu w oczy.
- Czemu? - zapytał lekko zbity z tropu
- Już jestem umówiona.
- Niech zgadnę – Olivier westchnął i oparł się o biurko - Malfoy?
Hermiona pokiwała speszona głową, wiedziała że rozmowa na temat ślizgona nigdy nie kończy się dobrze.
- Chyba nie mówisz poważnie? Przecież wiesz, że nie lubię jak się z nim widujesz, już sam fakt że razem mieszkacie doprowadza mnie do furii, a ty jeszcze wolisz spędzać nim wieczory zamiast z przyszłym mężem? - w głosie bruneta dało się słyszeć nutkę złości.
- Draco to mój przyjaciel - Hermiona wstała z fotela i podeszła do okna, gdzie jeszcze niedawno stał brunet – Jakbyś nie pamiętał zawdzięczam mu życie.
- To raczej nie ja w tym pokoju mam problemy z pamięcią.
- Ty tak na serio? - szatynka spojrzała na narzeczonego z niedowierzaniem.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło...
- A o co? - fuknęła poirytowana – Niech zgadnę – zrobiła krótką pałzę – Boisz się, że przebywając z nim wszystko sobie przypomnę?
- Po prostu mi na tobie zależy, i nie chcę cię po raz drugi raz stracić.
- To nie zachowuj się jak dupek.
Przez dłuższą chwilę miedzy nimi panowała cisza, każde biło się z własnymi myślami. W końcu pierwszy odezwał się Olivier:
- Przepraszam – podszedł od tyłu do Hermiony i ją przytulił – Nie mogę ci zabraniać spotkań z przyjaciółmi – musnął ustami jej szyję – Wybaczysz mi?
- Zaufaj mi – odparła odwracając się do niego i spoglądając mu w oczy, cała złość jaką jeszcze przed chwilą czuła zniknęła.
- Ufam ci – odparł, opierając swoje czoło o jej – Kocham Cię.
- Ja ciebie też.


   Po dwóch godzinach Hermiona w końcu usiadła wygodnie na kanapie w swoim salonie, który dzieliła z Draconem i z ulgą zdjęła szpilki, od których powoli zaczęły jej się robić pęcherze na palcach, po czy rozmasowała delikatnie stopy. Dopiero po kilku minutach ujrzała na stoliku kartkę zaadresowaną do niej, sięgnęła po nią i przeczytała:

Czekam o 20 na błoniach.
Draco.

   Uśmiechnęła się do siebie po przeczytaniu tych kilku słów, była ciekawa co też takiego blondyn zaplanował. Odruchowo spojrzała na zegarek, miała jeszcze niecałe dwadzieścia minut, więc wstała z kanapy i skierowała się do swojego dormitorium. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę i podeszła do szafy, z której wyciągnęła swoje ulubione i najwygodniejsze jeansy, zieloną bluzkę, na którą zarzuciła letni płaszczyk. Następnie podeszła do lustra i poprawiła delikatnie makijaż, na usta nałożyła błyszczyk i była gotowa do wyjścia.
Na błoniach o tej porze dnia roiło się od uczniów, którzy napawali się ostatnimi promieniami słońca, które powoli chowało się za horyzontem. Hermiona szła przez błonia rozglądając się za blondynem, którego w końcu dostrzegła – stał oparty o jej ulubionym drzewem uśmiechając się łobuzersko.
Z uśmiechem na ustach podeszła do niego, pocałowała na przywitanie w policzek.
- Hej – odparł z lekką chrypką.
Wyglądał na prawdę oszałamiająco, niesforne włosy opadały mu delikatnie na czoło, rzucając cień na jego blade policzki. Jak zwykle jego strój był nienaganny, ciemne jeansy, szary podkoszulek – podkreślający jego hipnotyzujące tęczówki, i skórzana kurtka.
- Głodna? - zapytał.
- Jak wilk.
Na ustach blondyna po raz kolejny od kilku minut pojawił się łobuzerski uśmiech.
- O co chodzi? - Hermiona spojrzała na niego z ciekawością.
- Zamknij oczy – poprosił.
Hermiona posłusznie zamknęła oczy i z niecierpliwością czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Poczuła jak jedwabny materiał oplata jej twarz.
- Podaj mi rękę.
Posłusznie wyciągnęła w jego stronę dłoń, którą delikatnie ujął i powoli zaczął ją prowadzić w tylko w sobie znanym kierunku. Gryfonka ostrożnie stawiała każdy kolejny krok, na miękkiej ziemi, która powoli przechodziła w piasek.
- Teraz schodki – usłyszała i w tym samym czasie poczuła pod stopami twarde podłoże.
Draco odwiązał szatynce opaskę z oczu i stanął obok niej.
- Możesz już otworzyć oczy – wyszeptał jej do ucha.
Hermiona powoli uniosła powieki, a widok jaki ujrzała sprawił, że zabrakło jej tchu w piersiach. Stała na drewnianym molo, które było po bokach oświetlone lewitującymi świeczkami, kilka metrów od niej na tle zachodzącego słońca, które rzucało na tafle wody pomarańczowo-różowe smugi, stał okrągły mahoniowy stolik dla dwóch osób. Kiedy tylko zajęli swoje miejsca przy stoliku, tuż przed nimi pojawiła się kolacja.
Kolacja mijała im w niesamowicie magicznej atmosferze, Hermiona była oczarowana miejscem, scenerią, a nawet Draconem, przy którym jeszcze nigdy nie czuła się tak swobodnie jak dzisiaj.
- Co zamierzasz robić jak wrócimy do Londynu? - zapytała.
- Chcę pozamykać ostatnie sprawy związane z Malfoy Manor.
- A co z pracą?
- Dostałem w tym tygodniu list z Ministerstwa Magii, zaproponowali mi posadę aurora tuż po skończeniu szkoły.
- Naprawdę? - w oczach gryfonki dało się dostrzec podekscytowanie – To cudownie! W końcu spełniają się twoje marzenia.
- A co z tobą ? -Draco szybko zmienił temat. Mimo że w głębi duszy cieszył się z tej propozycji, ale nie tak jakby to było jeszcze parę miesięcy temu.
- Pewnie pochłoną mnie przygotowania do ślubu.
- Macie już ustaloną konkretną datę?
- Ostatni weekend sierpnia.
Dwa i pół miesiąca – tylko tyle czasu mu zostało aby sprawić by ta cudowna dziewczyna ponownie się w nim zakochała. Czemu to musi być aż takie trudne?

   Po trzech opróżnionych butelkach wina, kolacja przeniosła się do salonu wspólnego prefektów naczelnych. Roześmiana Hermiona wygodnie rozsiadła się na kanapie i uważnie przyglądała się blondynowi, który ze skupieniem wymalowanym na twarzy męczył się z odkorkowaniem butelki.
- Cholera – przeklnął kiedy złamał korkociąg, a Hermiona wybuchnęła perlistym śmiechem.
- Takie to śmieszne? - spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oku i podszedł do niczego niespodziewającej się dziewczyny,jednym zwinnym ruchem przerzucił ją sobie przez ramie i mimo pisków oraz protestów gryfonki skierował się do łazienki.
- Draco puszczaj! - Hermiona dalej nie przestając się śmiać, próbowała się wyrwać z silnego uścisku blondyna.
- Ani mi się śni Granger – odparł rozbawiony i odkręcił kurek z wodą, która błyskawicznie napełniała ogromny basen znajdujący się w łazience.
- Nie odważysz się.
Draco uśmiechnął się pod nosem i jednym, zdecydowanym ruchem wrzucił dziewczynę do ciepłej wody.
Hermiona wynurzyła się z wody i przetarła rękoma oczy, spojrzała na zadowolonego z siebie Malfoya, po czym nie odrywają od niego spojrzenia zaczęła ściągać z siebie przemoczone ciuchy i odkładać je na brzeg basenu, dziękowała sobie w duchu, że użyła wodoodpornego tuszu do rzęs.
- Na co czekasz – uśmiechnęła się odpływając na środek basenu – Rozbieraj się.
Draco patrzył na nią jak zahipnotyzowany, dopiero po paru sekundach dotarły do niego słowa dziewczyny. Bez słowa zaczął zdejmować z siebie ciuchy i niedbale rzucił je na podłogę, po czym w samych bokserkach wskoczył do basenu. Zanurzył się cały w ciepłej wodzie, po czym zaczesał do tyłu mokre włosy i zaczął powoli podpływać do uśmiechniętej szatynki.
- Co? - zapytał głupkowato, kiedy zauważył że dziewczyna mu się uważnie przygląda.
- Teraz już wiem, czemu dziewczyny nie potrafią ci się oprzeć.
Uśmiechnął się na te słowa.
- Niestety są wyjątki – podpłynął do niej bliżej.
- Od czasu wesela nie widziałam cię z żadną.
- Mówisz o Amandzie? - uśmiechnął się na myśl o dziewczynie – To koleżanka.
- Było coś między wami?
Draco podpłynął do niej jeszcze bliżej, na co ta trochę się oddaliła.
- Dawno, dawno temu.
- A teraz?
- Nie.
Przez dłuższą chwile bawili się w kotka i myszkę, on się przysuwał a ona oddalała. Dopiero kiedy Hermiona poczuła jak plecami dotyka ścianki basenu, spojrzała w błękitne tęczówki chłopaka, które były niesamowicie blisko niej. Wypity alkohol szumiał im w głowie, a przyspieszone bicie serca powodowało ekscytacje. Byli tak blisko siebie...
Draco niepewnie dotknął policzka dziewczyny, na co ta zadrżała i przymknęła oczy.
- Lubisz gierki Granger? - wymruczał jej do ucha, delikatnie ustami muskając jego płatek.
- Może – otworzyła swoje czekoladowe oczy i spojrzała na poważną twarz chłopaka.
W jej głowie zaczęło migać czerwone światełko.
- Nie – wypaliła niespodziewanie i jak najszybciej wyszła z basenu – Zapomnij o tym – odparła szybko zbierając swoje mokre ciuchy.
- Hermiona...
- Dzięki za miły wieczór Draco – nachyliła się nad nim i pocałowała w policzek po czym szybko opuściła łazienkę i zamknęła się w swoim dormitorium.

Jednym zaklęciem wysuszyła swoje włosy, przebrała się w piżamę i rzuciła na łóżko. Nie rozumiała tego co ostatnio się z nią dzieje? Nie powinna się tak zachowywać, nie powinna dawać mu nadzieji... A jednak to zrobiła, a co najgorsze jej się to podobało...