piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 24 Konfrontacja

Od przyszłego rozdziału przyśpieszymy trochę z akcją i dojdziemy do jednego z ważniejszych momentów w opowiadaniu no i w końcu zaczną się o wiele dłuższe rozdziały ;)  Mam nadzieje, że rozdział się spodoba choć dużo mnie kosztowało to żeby cokolwiek naskrobać ;) 
Czekam  z niecierpliwością na wsze opinie.
Ściskam AvadKa!
PRZEPRASZAM ŻE TAK KRÓTKO!! :(

~~*~~*~~*~~


Draco z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy wpatrywał się w Hermionę, która poinformowała go o najbardziej absurdalnej sprawie na cały świecie.
-Czyś ty kompletnie oszalała? – w końcu wyrzucił z siebie.
-Daj spokój, przecież nic takiego się nie stało.
-Nic takiego? – prychnął rozżalony , wstał z kanapy i zaczął krążyć po pokoju – Po tym wszystkim co ci zrobił ty bez niczego mu wybaczasz?
-Każdy zasługuje na drugą szanse – odparła ze spokojem Hermiona – Tobie też ją dałam.
-Ja to co innego. A on? – machnął ręką w kierunku okna - Po prostu tobą manipuluje.
-Manipuluje? Mną? – prychnęła.
-Zdradził cię, okłamywał, a ty nadal po tym wszystkim przyjmujesz go z otwartymi rękoma – blondyn czuł jak powoli wzbiera się w nim złość. Nie potrafił zrozumieć czemu Hermiona ma aż tak wielkie klapki na oczach i nie dostrzega tego, że brunetem nie kierują szczere intencje wobec jej osoboy.
-Nie zmienię swojego zdania.
-Super – Draco warknął przez zęby i najszybciej jak tylko mógł wyszedł na korytarz Hogwartu pozostawiając dziewczynę w totalnym osłupieniu.
Musiał ochłonąć, wyżyć się cokolwiek byle dać upust negatywnym emocjom które się w nim kotłowały. Poczuł lekkie pieczenie na lewym przedramieniu gdzie znajdował się wypalony mroczny znak, ale starał się to zignorować. Nie zastanawiając się długo skierował się na piętro gdzie był umieszczony gabinet Oliviera. Kiedy stanął przed dębowymi drzwiami, bez pukania otworzył je z hukiem i wszedł do pomieszczenia. Szybkim spojrzeniem omiótł gabinet i zatrzymał wzrok na brunecie, który uśmiechał się kpiarsko w jego kierunku.
-Możesz się w końcu od niej odpieprzyć? – blondyn z wrogością spoglądał na swojego rywala.
Miał ochotę rzucić się na niego z pięściami, albo potraktować jakimś naprawdę podłym zaklęciem.
-Nie wiem o czym mówisz – Olivier wzruszył ramionami, wstał z fotela i podszedł do barku, gdzie nalał sobie do szklaki whiskey - Chcesz? – zapytał z udawaną uprzejmością.
-Nie wiem co knujesz Black, ale obiecuję, że się tego dowiem.
„Powodzenia” – pomyślał brunet i upił spory łyk bursztynowego płynu.
-Boisz się, że zostawi cię dla mnie? – prychnął – To tylko kwestia czasu. Jesteś dla niej chwilowym pocieszeniem, nic nie wartym śmieciem, który gra zagubionego chłopczyka, który strasznie cierpi przez ojczulka tyrana.
-Stul pysk – warknął Malfoy, na co brunet się tylko zaśmiał gorzko i podszedł do niego bliżej.
-Jesteś nikim - odparł.
Draco nie wytrzymał i nie wiele myśląc przywalił nauczycielowi z całej siły z pięści w twarz. Brunet lekko się zachwiał i zrobił krok do tyłu. Wytarł wierzchem dłoni strużkę krwi spływającą mu z nosa i spojrzał z politowaniem na blondyna.
-Tylko na tyle cię stać? – zakpił.
Draco dyszał wściekle.
-Nie masz pojęcia do czego jestem zdolny, więc lepiej uważaj Black.
Olivier cmoknął i spojrzał z politowaniem na Dracona.
-Jak tam sobie chcesz młody. Czy ci się to podoba czy nie będę przyjaźnił się z Hermioną. A teraz z łaski swojej opuść mój gabinet bo mam sporo pracy.
-Trzymaj się od niej z daleka bo inaczej sobie pogadamy – warknął blondyn, po czym opuścił gabinet trzaskając drzwiami.
Był na siebie wściekły. Co go w ogóle skłoniło do tego, żeby przyjść do tego idioty! I na dodatek dał mu się jeszcze sprowokować. Niech cię szlag Black!- pomyślał.
Nie miał ochoty wracać do prywatnego dormitorium prefektów, nie chciał wszczynać kolejnej kłótni z Hermioną, z powodu Oliviera, któremu właśnie o to chodzi. Chce ich poróżnić. Nie wiedząc zbytnio co ze sobą zrobić blondyn udał się do jedynej osoby, z którą mógł otwarcie o całej sytuacji porozmawiać. Zapukał w mahoniowe drzwi i już po chwili usłyszał ciche kroki po drugiej stronie. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.
-Draco! - Paris uśmiechnęła się szeroko na jego widok – Wejdź.
-Hej Paris – powiedział lekko zachrypnięty i wszedł do prywatnych komnat swojej przyjaciółki.
-Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki.
-Na pewno? - spojrzała na niego zdziwiona – Żadnego whisky, drinka, wódki?
-Naprawdę nie mam ochoty – odpowiedział siadając na jednym ze skórzanych foteli.
Paris westchnęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Co jest grane Draconie? Tylko nie mówi mi, że nic.. – pogroziła mu żartobliwie palcem.
-Chodzi o Hermionę – odpowiedział lekko speszony.
Dziwnie się czuł zwierzając się komukolwiek ze swoim uczuć i rozterek, nawet jeśli tą osobą była Paris, którą traktował jak rodzinę.
Blondynka usiadła na kanapie tuż obok jego fotela i pocieszycielsko złapała go za rękę.
-Wiesz, że możesz pogadać ze mną o wszystkim.
Draco spojrzał w oczy swojej najlepszej przyjaciółce, która z cierpliwością czekała na to aż się odezwie. Lekko poddenerwowany przeczesał palcami swoje blond włosy i zaczął opowiadać jej dzisiejszy wieczór, o kłótni z Hermioną i wizycie w gabinecie bruneta.
Paris przerzuciła swoje długie blond włosy na prawe ramię i spojrzała lekko rozbawiona na ślizgona.
-On to robi celowo – odparła w końcu – Specjalnie cię prowokuje a ty ze swoim porywczym charakterem ostro reagujesz i przez to robisz dokładnie to czego on oczekuje.
Blondyn przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad słowami przyjaciółki. Im bardziej o tym myślał, tym bardziej wszystko zaczęło nabierać sensu. Zachował się jak kompletny kretyn naskakując tak na Hermionę i rzucając się z pięściami na Blacka. Czuł się trochę skołowany całą tą sytuacją. Nigdy nie był w prawdziwym związku z dziewczyną, więc skąd miał wiedzieć co robić? Jak się zachowywać? Nie miał w domu odpowiedniego wzorca z którego mógł brać przykład. A jego kontakty z kobietami zawsze kończyły się na niezobowiązującym seksie. Nigdy do żadnej nie czuł tego co do gryfonki. Wiedział, że jest to kobieta na całe życie.
-To co mam w takim razie zrobić? – zapytał.
-Nie reagować i nie dawać się prowokować.
-Nie chciałbym stracić Hermiony – odparł smutno.
-Draco! – Paris nie wytrzymała i spojrzała lekko poirytowana na przyjaciela – Możesz mi się tu nie mazgaić tylko wziąć sobie do serca rady które Ci daję?
-Ale
-Nie ma żadnego ale – weszła mu w słowo – Gdzie jest ta twoja pewność siebie? Od kiedy stałeś się takim pesymistą? – wywróciła oczami – Szalejecie za sobą to widać. A jeśli nie będziesz zachowywał się jak kompletny idiota to na pewno wszystko będzie w porządku. Tylko do jasnej cholery weź się w końcu w garść.
Draco patrzył lekko zszokowany na Paris, która spoglądała na niego z lekkim poirytowaniem.
-No dobra już dobra – wzniósł ręce do góry w geście kapitulacji – Wygrałaś.
Blondynka wywróciła oczami i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, po czym mocno go przytuliła.
-Wiesz, że cię kocham Draco, ale nie chcę przez ciebie przedwcześnie osiwieć - zażartowała, na co blondyn odpowiedział jej kuksańcem w bok.

***

Dochodziła północ, a impreza w pokoju wspólnym ślizgonów trwała w najlepsze. Mimo tego, że w lochach na imprezie pojawiły się osoby z każdego domu z hogwartu wszyscy bawili się naprawdę nieźle. Harry wraz z Ronem pod wpływem alkoholu, który kompletnie mieszał im w głowie czuli się królami karaoke i nie potrafili się odkleić od mikrofonu o którego ciągle się kłócili i wyrywali sobie z rąk, przyprawiając innych o bóle brzucha spowodowane śmiechem.
Ginny siedziała na jednej ze skórzanych zielonych kanap i wpatrywała się w Blaise’a, który zadowolony z siebie ogrywał wszystkich w pokera przy stoliku obok. Rudowłosa czuła się szczęśliwa. Wreszcie czuła, że w jej życiu wszystko jest tak jak powinno być. Czuła się szczęśliwa i spełniona. Ron w końcu pogodził się z faktem, że nie przestanie spotykać się z mulatem i nawet spróbował się z nim za kumplować, natomiast z Harrym łączyła ją przyjaźń, żadne z nich nie ma żalu do siebie i nadal pozostają w ciepłej relacji.
Ginny wstała z kanapy i poczuła jak lekko zakręciło jej się w głowie od wypitego alkoholu. Mimo to podeszła do grającego ślizgona i wyszeptała mu kilka słów na ucho na co on obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem i wstał od stolika i poszedł posłusznie za gryfonką, która prowadziła go w kierunku schodów gdzie znajdowało się jego prywatne dormitorium.
Kiedy tylko drzwi się za nimi zatrzasnęły Blaise przyparł gryfonkę do ściany i zaczął zachłannie całować. Ona nie pozostawała mu dłużna, zarzuciła mu ręce na szyję a palce wplotła w jego gęste, czarne i trochę przydługie już włosy. Przyciągnęła go jeszcze bliżej do siebie, oddając pocałunki z taką samą zachłannością. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła ze ślizgona granatowy t-shirt i opuszkami palców przejechała po jego wyrzeźbionej, gładkiej klatce piersiowej. Blaise dostał gęsiej skórki na całym ciele pod wpływem delikatnego dotyku ukochanej. Oderwał się na chwilę od niej i spojrzał jej głęboko w oczy. Pragnął zapamiętać ten moment do końca swojego życia. Nie odrywając od niej wzroku , bardzo powoli zaczął rozpinać suwak jej obcisłej zielonej sukienki. Zsunął z jej gładkiego ramienia jedno ramiączko, potem drugie i pozwolił sukience swobodnie opaść na ziemię. Przez dłuższą chwilę podziwiał jej idealne ciało, po czym podniósł ją zdecydowanym ruchem i zaniósł na duże, miękkie łóżko. Ponownie zaczął ją całować, tym razem powoli i z pasją.
-Jesteś pewna? - wychrypiał między pocałunkami.
Dziewczyna pokiwała twierdzącą głową i ponownie go do siebie przyciągnęła.

W tym samym czasie Draco wracał ciemnymi i pustymi korytarzami szkoły. Jako prefekt naczelny nie musiał dostosowywać się do regulaminu i mógł wychodzić z dormitorium po godzinie 22. Kiedy wszedł przez przejście do salonu na jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech, a wszystkie obawy i lęki z którymi jeszcze przed chwilą się borykał prysły jak bańka mydlana. Hermiona spała w najlepsze na kanapie, książka która czytała leżała rozłożona na podłodze, natomiast w jej nogach spał smacznie Diego, który na dźwięk kroków swojego pana poniósł zaspaną głowę i szczeknął na powitanie.
-Ciii – uspokoił go blondyn i podszedł najciszej jak się da do śpiącej dziewczyny. Książkę leżącą na podłodze odłożył na stolik, po czym najdelikatniej jak tylko potrafił wziął śpiącą dziewczynę i zaniósł do jej dormitorium.
-Draco?
Usłyszał cichy szept kiedy kładł ją do łóżka.
-Tak to ja.
-Która godzina?
-Północ. Zasnęłaś na kanapie – oznajmił.
Oczy gryfonki powoli zaczęły przyzwyczajać się do ciemności i coraz wyraźniej widziała zarys sylwetki blondyna.
-Zostaniesz ze mną? - zapytała.
-Tak, pewnie – odpowiedział zaskoczony, ściągnął z siebie buty i położył się na wolnej połowie łóżka tuż koło Hermiony, która od razu się do niego przytuliła.
-Słuchaj – zaczął niepewnie, głaszcząc ją po miękkich włosach – Przepraszam za moje zachowanie, wiem że zachowałem się jak dupek, ale po prostu czuję się zazdrosny.
-To ja powinnam cię przeprosić – Hermiona uniosła głowę do góry by spojrzeć w jego błękitne oczy – Mogłam pierw z tobą porozmawiać, zamiast stawiać cię przed faktem dokonanym. Ale uwierz mi, że między mną a Olivierem wszystko skończone. Jestem teraz z tobą i nie chcę tego zmieniać - oznajmiła.
Draco nachylił się nad nią i delikatnie pocałował po czym mocno przytulił do siebie.
-Kocham Cię – wyszeptał w jej włosy – Już dawno powinienem ci o tym powiedzieć.
-Ja ciebie też Draco – odpowiedziała ku jego zaskoczeniu.




Jasne światło księżyca wpadało do celi Lucjusza Malfoya, dając jego długim włosom srebrną poświatę. Malfoy senior z zadowoleniem wymalowanym na twarzy po raz kolejny czytał pomięty list znajdujący się w jego dłoni. Wszystko jak na razie układało się po jego myśli. Już za kilka tygodni jeśli jego cały plan wypali będzie już daleko stąd rozkoszując się zapachem wolności. Jego ludzie intensywnie pracują nad planem wydostania go z tej śmierdzącej i zimnej celi w Azkabaniem w której powoli zaczyna odchodzić od zmysłów, a jedyna rzecz dzięki której jeszcze kompletnie nie zwariował była zemsta na szlamie Pottera, która mąci w głowie jego jedynemu pierworodnemu synowi.