poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 1 Pierwsze spotkanie



Hermionę obudziły delikatnie promienie słońca, wpadające przez wielkie okno znajdujące się w jej sypialni.  Powoli delikatnie otworzyła powieki, lecz prawie natychmiast znowu je zamknęłam porażona zbyt jasnym światłem.  Zamrugała kilka razy, po czym rozejrzała się po sypialni.  Uwielbiała to pomieszczenie. Ściany były pomalowane na jej ulubiony, lawendowy kolor. Naprzeciwko dużego, małżeńskiego łoża, stała drewniana i ręcznie zdobiona toaletka. Kolejny element tego domu, który tak bardzo lubiła. Wszystkie meble, nie tylko w tym pokoju ale w całym domu były eleganckie. Mieszkała w nim dopiero od dwóch miesięcy, i jeszcze nie oswoiła się z całym luksusem, który ją otaczał. Przeciągnęła się jak kotka, po czym zdjęła z siebie pierzynę i stanęła na podłogę, zanurzając swoje stopy w miękkim i włochatym dywanie. Chwyciła swój czarny satynowy szlafrok, oraz czarną koronkową bieliznę i poszła zażyć ciepłego, relaksującego prysznica. Gdy tylko wyszła z zaparowanej kabiny na je ciele pojawiła się gęsia skórka, spowodowana różnicą temperatury. Osuszyła ręcznikiem dokładnie, każdy skrawek swojego ciała. Włosy wysuszyła różdżką, zarzuciła na siebie szlafrok i postanowiła zejść na dół, by zjeść śniadanie.  Gdy tylko weszła do kuchni, zauważyła liścik zaadresowany do niej.

Musiałem pilnie wyjść w sprawie pracy. Śniadanie czeka na Ciebie w jadalni.  Za niedługo wracam.

Olivier.

Trzymając nadal w dłoniach liścik, udała się do jadalni. Od razu dostrzegła na stole stosy grzanek i gofrów oraz dzbanek z parującą kawą. Nie zastanawiając się ani chwili, zajęła jedno z miejsc przy ogromnym stole i zaczęła konsumować posiłek.

Przez cały czas nie potrafiłam się pozbyć złudzenia, że to może być tylko piękny sen z którego za chwilę się obudzi. To niewiarygodne, że jej życie jest otoczone luksusem. A wszystko to zawdzięcza Olivierowi. Uśmiechnęła się sama do siebie. W jej głowie pojawił się obraz ich pierwszego spotkania. Poznali się przez przypadek na jeden z dyskotek, gdzie Olivier wraz ze swoimi kumplami promowali swoją szkołę nauki tańca erotycznego. Od razu bardzo jej się spodobał. Po skończonym przez nich pokazie, odważyła się go zaczepić. Umówili się na następny dzień, w kawiarni na obrzeżach Londynu. Obydwoje przypadli sobie do gustu. Mieli podobne zainteresowania i pasje.

 Zaczęli się spotykać, chodzić na randki. Hermiona brała u Oliviera prywatne lekcje tańca.  Zaczęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Poznawali się coraz lepiej, aż w końcu zakochali się w sobie.  Gdy pewnego dnia przez przyadek wyszło na jaw, że Olivier jest czarodziejem. Hermiona nie posiadała się ze szczęścia. Przy Olvierze, wszystko wydawało jej się takie bezproblemowe i beztroskie. To przy nim nabierała pewności siebie. To on odkrył w niej ognisty temperament. To właśnie dzięki Olivierowi odkryła, życie po drugiej stronie barykady. Dopiero niedawno zrozumiała, że książki i nauka do której tak bardzo się przykładały nie dawały jej poczucia wolności. Przez te wszystkie lata całe życie uciekało jej przez palce. Dopiero teraz czuła się spełniona i w pełni szczęśliwa. Jej rozmyślanie przerwał dźwięk przekręcającego się klucza w zamku a po chwili zobaczyła tak dobrze jej znaną twarz. Olivier był starszy od niej o 5 lat. Mimo, że jej przyjaciele niezbyt byli zadowoleni z tego, że związała się ze starszym od siebie mężczyzną, starali się akceptować wybór Hermiony.

Olivier był dla Hermiony spełnieniem wszelkich marzeń. Miał duże, wyraziste piwne oczy, które za każdym razem ogrzewały ją miłością, gdy tylko na nie spojrzała. Gęste, brązowe włosy były prawie zawsze nastroszone, co dodawało mu łobuzerskiego uroku. Jego ciało obfitowało w wyrzeźbione i twarde mięśnie. Było idealne, bez żadnej skazy.

- Jak się spało? – usłyszała męski głos dobiegający zza jej pleców.

-Jak zwykle wyśmienicie – odpowiedziała uśmiechając się do niego, a  on złożył na jej ustach krótki, ale namiętny pocałunek.

-I jak załatwiłeś już wszystko? – Hermiona upiła spory łyk kawy.

-Tak. Widziałem dzisiaj swoje prywatne komnaty w Hogwarcie – Brunet podszedł do dziewczyny, i odgarnął jej włosy odsłaniając kark – Jestem przekonany, że Ci się spodobają – wymruczał jej do ucha, i zaczął składać delikatne pocałunki na jej szyi.

-Nie wątpię – Hermiona przymknęła oczy, delektując się dotykiem ciepłych warg chłopaka na jej ciele.

-Wiesz – wymruczał między pocałunkami – Myślę, że ten szlafrok nie będzie Ci zbytnio potrzebny – jednym zwinnym ruchem ręki zsunął z dziewczyny satynowy materiał, pozostawiając ją w kusej koronkowe bieliźnie.

Hermiona czuła jak po jej ciele przechodzi dreszcz podniecenia. Wstała z krzesła i odwróciła się w stronę bruneta, przyciągnęła go do siebie zarzucając mu ręce na szyje, wpiła się w jego usta. On nie pozostawał jej dłużny. Jedną dłoń wplótł w jej miękkie, rozjaśnione włosy, natomiast druga błądziła po plecach w poszukiwaniu zapięcia od stanika. Już po chwili obydwoje całując się namiętnie, byli rozebrani do połowy.  Olivier z łatwością wziął Hermionę na ręce i zaczął kierować się w stronę ich sypialni.


***

-Draco pośpiesz się! - młoda blondynka od 15 minut czekała w salonie na swojego przyjaciela. Dziś był dla niej wielki dzień. Miała przesłuchanie w jednej z największych wytwórni płytowych w Londynie. To dzięki Draconowi być może już niebawem spełni swoje życiowe marzenie.  Na prawdę bardzo dużo mu zawdzięcza. To on ją namówił do tego, by porozsyłała swoje demo do różnych wytwórni.
-Jestem gotowy - blondyn zszedł do salonu, w którym czekała zdenerwowana Paris. Uśmiechnął się na jej widok. Tak jak on była czarownicą. Jest jedyną osobą w jego życiu, w której znalazł oparcie. To ona pokazała mu czym jest przyjaźń i miłość. Kochał ją jak siostrę.  Pokazała mu świat w którym nie ma wrogości i nienawiści. Obydwoje byli wyrzutkami, dyskryminowanymi przez ludzi. Ona z powodu swojej orientacji seksualnej. Gdy jej rodzice się dowiedzieli, wyrzekli się jej. Wyrzucili z domu i powiedzieli, że nie ma po co wracać. On natomiast dyskryminowany jest przez wzgląd na swoich rodziców, większość osób przypisała mu łątkę śmierciożercy, choć wcale tak na prawdę nigdy nim nie był.   Podczas tych miesięcy spędzonych z Paris na prawdę się zmienił, choć doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że mało kto mu tak po prostu uwierzy.
 Myśl, że już za tydzień o tej porze będzie siedział w  jednym z przedziałów pociągu, który zmierza do Hogwartu przerażała go. Bał się, reakcji innych. Tak Draco Malfoy zaczyna się przejmować opinią innych. Czyż to nie dziwne?
- A co jeśli im się  nie spodobam? - z rozmyślania wyrwał go głos przyjaciółki. 
-Nie zaprosiliby Cię, gdyby nie stwierdzili że jesteś dobra.  A jesteś przegenialna! Na pewno im się spodobasz.
Draco przytulił przyjaciółkę, dodając jej tym samym otuchy.   Bez słów podał jej swoją dłoń, którą chwyciła. Już po chwili poczuli charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka, a ich oczom ukazał się duży budynek w którym miała siedzibę wytwórnia.

Po dwóch godzinach czekania w poczekalni i przejrzenia przez Dracona wszystkich możliwych gazet w pomieszczeniu, zaczął niecierpliwie chodzić tam i z powrotem.  Po kilkudziesięciu minutach drzwi, za którymi zniknęła Paris otworzyły się. 
-Jestem pewien, że miło będzie nam się współpracować - wysoki mężczyzna, uścisnął dłoń blondynki - Do zobaczenia za tydzień Paris
- Bardzo miło mi było pana poznać. Do widzenia - dziewczyna uśmiechnęłam się do mężczyzny, a ten po chwili zniknął za drzwiami wytwórni.
Malfoy spojrzał na uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę.
- I co  Peterson? Mówiłem, że Ci się uda! - wyszczerzyłem do niej zęby w uśmiechu - Trzeba to oblać!
-I nawet wiem gdzie - dziewczyna klasnęła w dłonie.
-A teraz - chłopak objął dziewczynę, za ramię - Co powiesz na pyszny obiad? Ja stawiam.
-No skoro mogę oczyścić Cię trochę z kasy to czemu nie - dziewczyna posłała mu niewinny uśmieszek. Już po chwili teleportowali się w jedną z zaciemnionych uliczek prowadzącą do centrum Londynu.

*** 

W tym samym czasie Hermiona, siedziała przed toaletką i dokańczała swój makijaż.  Przejechała usta bezbarwnych błyszczykiem, po czym przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze.  Musiała przyznać, że malowanie  na początku przysporzyło jej sporo trudności, lecz po jakimś czasie nabrała dużej wprawy.  Dziewczyna podniosła się i udała w kierunku garderoby. Stanęła na środku i zastanawiała się w co ma się ubrać, na obiad z Olivierem. Rzadko kiedy jadali w domu.  Po dłuższej chwili zdecydowała się na kobiecy i elegancki zestaw.  Szybko się przebrała i zeszła na dół, gdzie czekał na nią już gotowy do wyjścia Olivier. Wyszli na zewnątrz gdzie pod bramą czekał już na nich czarny mercedes. Chłopak otworzył jej drzwi do samochodu, jak na dżentelmena przystało, i sam po chwili zajął miejsce za kierownicą.  Jechali zatłoczonymi ulicami Londynu, pogrążeni w totalnej ciszy. Nie przeszkadzało im to. Każde było pogrążone w myślach o tej drugiej osobie. On myślał, że dostał od Boga największy skarb. Piękną, seksowną i inteligentną czarownice na poziomie, którą chciał się każdemu chwalić.  Ona natomiast, myślała o tym, że spotkała w końcu na swojej drodze, mężczyznę, z którym chciała spędzić resztę swojego życia. 
Zatrzymali się koło ulubionej restauracji Hermiony The River Cafe. Zajęli swój ulubiony stolik, z którego mieli widok na całą restaurację. 
Kiedy w końcu złożyli swoje zamówienie kelnerowi, wzrok Hermiony podążył na drzwi wejściowe.  W pierwszym momencie myślała, że się przewidziała, Zamrugała kilka razy, po czym ponownie spojrzała na drzwi. Do restauracji wchodził nie kto inny jak Draco Malfoy, w towarzystwie jakiejś ładnej blondynki. Obydwoje byli uśmiechnięci. Zajęli stolik tuż na przeciwko stolika gdzie siedziała Hermiona z Olivierem.   Dopiero po pewnym czasie Draco dostrzegł siedzącą, zaledwie kilkanaście metrów od niego Hermione.  Ich spojrzenia się spotkały. Nie potrafili oderwać od siebie wzroku.  On podziwiał urodę dziewczyny, dopiero teraz dostrzegł na jaką piękną kobietę wyrosła. Nie miała już szopy kręcących się w każą stronę, niesfornych loków. Jej włosy były delikatnie pofalowane, i rozjaśnione licznymi pasemkami, co dodawało jej seksownego uroki.  Ona natomiast nie potrafiła uwierzyć w to, że blondyn ze zwykłego chłopaka, przeistoczył się w mężczyznę. Zmężniał. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, uwydatniając kości policzkowe, a dwudniowy zarost dodawał mu seksapilu.
Hermiona jako pierwsza odważyła się przerwać spojrzenie, i pogrążyła się w rozmowie  ze swoim towarzyszem. Cały czas czuła na sobie natarczywe spojrzenie Malfoya, lecz nie dawała nic po sobie poznać. 

-Na kogo się tak patrzysz?-usłyszał ściszony głos Paris, która podążyła za jego spojrzeniem.
-Na nikogo - warknął.
-Ładna - odparła ze spokojem blondynka - Znacie się?
-Tak i się nienawidzimy - odparł zaglądając do menu - Na co masz ochotę?
-Co się stało? - dziewczyna nie dawała za wygraną. 
-Po prostu przez ostatnie siedem lat uprzykrzałem jej życie i wyzywałem od szlam.
-Draco! - donośny głos dziewczyny rozniósł się po restauracji, a kilka ciekawskich par oczu zwróciło się w naszą stronę.
-No co? Pytałaś to powiedziałem.
-Musisz coś z tym zrobić. 
-Hę? - chłopak zrobił zdziwioną minę,
-Widzę, że Ci się podoba. Kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz 
-Zdaje Ci się.
 W tym samym momencie do ich stolika podszedł kelner, który stał się wybawieniem dla blondyna.
-Co państwo zamawiają?
-Ja poproszę potrawkę z kurczaka oraz białe wino - jako pierwsza zamówienie złożyła Paris.
-A dla pana?
-To samo.
Kelner zapisał podane zamówienie po czym oddalił się do kuchni.
-Powinieneś ją przeprosić.
-Co?! Oszalałaś? 
-To ty oszalałeś.  Nawet teraz, rozmawiając ze mną ciągle na nią spoglądasz. To chyba o czymś świadczy?
Musiał przyznać dziewczynie rację. Hermiona wyładniała nawet bardzo. Była dziewczyną w jego typie. Przez cały czas obserwował ją kontem oka, każdy najdrobniejszy gesty wykonywała z gracją, a jej perlisty śmiech, był dla niego najwspanialszym dźwiękiem na świecie. Mimowolnie się skrzywił, gdy brunet nachylił się nad gryfonką i złożył na jej ustach pocałunek.
-Nie wybaczy mi - odparł z przekąsem.
-Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz.
Paris puściła blondynowi oczko, po czym zaczęła jeść podane jej przez kelnera gorące danie. 

***

Przez kolejne dwie godziny siedział w sypialni Paris, pomagając jej w wyborze odpowiedniej kreacji na ten wieczór.
- A co powiesz o tej? - Paris wyszła z łazienki pokazując się w krótkiej, czarnej skórzanej sukience.
-Jak dla mnie idealnie  - odparł chłopak.
-Czy ja wiem? - dziewczyna, zaczęła krytycznie spoglądać na swoje odbicie w lustrze,
-Jest idealnie!  Na pewno olśnisz wszystkich.
-Tak myślisz? - obróciła się tyłem w stronę lustra.
-Zaufaj mi - blondyn puścił jej oczko.
-A ty? czemu jeszcze niegotowy?  - spojrzała na blondyna ubranego w luźny t-shirt i jeansy. 
-Jestem gotów.
-Chyba nie myślisz, że tak wyjdziesz z tego domu.
-A co jest złego w moim stroju?
-Wszystko - dziewczyna nie zważając na protesty przyjaciela zaprowadziła go do jego sypialni i zaczęła przeglądać jego ciuchy.
-Masz załóż to - podała mu zestaw ubrań.
Chłopak bez zbędnych protestów przebrał się w ciuchy wybrane przez przyjaciółkę. Postawił jeszcze niesforne włosy na żelu i już po chwili był gotowy do wyjścia.

~~*~~*~~*~~

No i jest rozdział pierwszy.  Jak dla mnie trochę, za krótki ale obiecuję, że kolejne postaram się napisać dłuższe ;)
Zapraszam do komentowania!