wtorek, 8 października 2013

Rozdział 4 Łzy


Hermiona obudziła się wczesnym rankiem.  Od razu wyczuła, że jej głowa spoczywa na twardym, wyrzeźbionym torsie Oliviera. Spojrzała na jego przystojną twarz, pogrążoną w głębokim śnie. Pocałowała go w policzek i najdelikatniej jak mogła wyszła z łóżka. Napisała mu, krótki liścik, po czym na paluszkach wyszła z jego prywatnych komnat.
Przemierzała opustoszałe korytarze zamku, modląc się w duchu, żeby na nikogo się nie natknąć.  Dopiero gdy stanęła pod portretem i wypowiedziała hasło jej serce powoli zmniejszało swój rytm. Jak najszybciej skierowała się do swojego dormitorium. Dopiero teraz spojrzała na zegarek, który wskazywał szóstą nad ranem.  Miała jeszcze półtorej godziny do śniadania, więc postanowiła wziąć ciepłą, relaksującą kąpiel. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i udała się do łazienki.  Na wszelki wypadek zamknęła pomieszczenie zaklęciem, nie chciała żeby ktokolwiek jej przeszkadzał.  Napuściła gorącej wody, do której wlała swój ulubiony olejek.  Leżała odprężona w wannie dobre czterdzieści minut, kiedy do łazienki zaczął dobijać się jej poirytowany współlokator.
-Granger! Do jasnej cholery co ty tak długo tam robisz?
-Zajmij się czymś Malfoy i  daj mi święty spokój! - odkrzyknęła mu brunetka.
-Masz pięć minut Granger... Albo wyjdziesz po dobroci, albo rozwalę te drzwi -blondyn nie dawał za wygraną.
-Skretyniały idiota - dziewczyna powiedziała pod nosem po czym szybko wyszła z wanny i owinęła się puchatym ręcznikiem.
Zrzuciła z pomieszczenia zaklęcie ochronne i jak gdyby nigdy nic wyszła do salonu ubrana jedynie w sam ręcznik. Pech chciał, że tuż pod drzwiami stał jej współlokator na którego omal nie wpadła.
Wzrok Dracona pochłaniał łapczywie ciało Hermiony, po którym kropelki wody wyznaczały swoją trasę.  Wpatrywał się w nią jak zaklęty nie wiedząc co w tej chwili zrobić.  Dopiero obelga z ust dziewczyny skierowana w jego stronę sprowadziła go na ziemię.
-Zboczeniec - prychnęła gryfonka po czym znikła za drzwiami swojej sypialni.


Ku niezadowoleniu płci męskiej, cały Hogwart aż roił się od wystrojonych i napalonych dziewczyn na profesora OPCM.  Wszystkie wodziły wzrokiem za nowym nauczycielem posyłając mu zalotne spojrzenia.
-Chyba zaraz się porzygam - skomentowała Hermiona - Spójrzcie jakie one są żałosne.
Czwórka przyjaciół siedziała w Wielkiej Sali, delektując się pysznymi potrawami.
-Daj spokój Hermiono - Ginny wzruszyła ramionami - Zobaczysz znudzi im się po kilku dniach.
Lekcje mijały w zaskakującym tempie. Czwórka gryfonów stała już pod drzwiami prowadzącymi do zajęć lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona starała pohamować w sobie tumany kłębiącej się w niej zazdrości. Gdy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający lekcję, drzwi do sali otworzyły się z hukiem i wszyscy weszli do sali. Każda z uczennic starała zająć miejsce jak najbliżej biurka nauczyciela by mieć jak najlepszy widok.  Hermiona tylko wywróciła oczami i zajęła jedną z wolnych ławek na końcu sali.
-Witam wszystkich - uszu Hermiony dobiegł tak dobrze jej znany męski głos - Jak już wiecie nazywam się Olivier Wood i będę waszym nowym nauczycielem OPCM - brunet zrobił krótką przerwę  i rozejrzał się po zebranych - Mam nadzieje, że miło będzie nam się współpracować. Chcę, żebyście wiedzieli, że przede wszystkim oceniane będą wasze umiejętności i to w jak szybki sposób będzie przyswajać wiedzę, którą przekaże wam na tych zajęciach - Jego spojrzenie dłużej zatrzymało się na Hermionie - Nie przedłużając myślę, że to na tyle ze spraw organizacyjnych.
Olivier dzielnie walczył z natarczywymi spojrzeniami swoich uczennic.  Był świadomy tego jak z pewnością czuję się teraz Hermiona. Sam nie był zbytnio zadowolony z tego, że każdy chłopak pożera wzrokiem jego dziewczyną. Obiecał sobie w duchu, że postara się wynagrodzić gryfonce wszystkie negatywne emocje, które teraz się w niej kotłują.
Lekcja dobiegła końca, Hermiona wymieniła z Olivierem utęsknione spojrzenia po czym pożegnała się z przyjaciółmi i skierowała swoje kroki w stronę biblioteki, gdzie chciała w spokoju napisać  esej dla McGonagall, która zdążyła już zadać im masę zadania domowego.

***

Draco Malfoy siedział wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Zabinim w salonie należącym do perfektów naczelnych. Nagle do pomieszczenia wleciała mała czarna sówka, która wylądowała na oparciu fotela przy głowie blondyna. Wyciągnęła do niego nóżkę z przywiązanym liścikiem, a gdy tylko chłopak go odczepił, zatrzepotała skrzydłami i wyleciała przez otwarte okno.
-Od kogo to?
Blondyn wzruszył ramionami i otworzył kopertę.
-Nie mam pojęcia.
Z sekundy na sekundę, z każdym kolejnym przeczytanym słowem robił się coraz bledszy.  Po raz pierwszy w życiu poczuł jak oczy zabiegają mu łzami, a serce mocno oplata niewidzialny sznur.
-Stary wszystko w porządku? - Czarnoskóry  z niepokojem wpatrywał się w bladą twarz kumpla.
-Chcę zostać sam.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Brunet poklepał tylko przyjaciela po plecach, po czym zniknął za przejściem.
Ślizgon rzucił trzymaną w ręce szklankę, a ta rozbiła się na milion kawałków.   Ta samo stało się z każdą pozostałą rzeczą, którą nawinęła mu się pod rękę. Złość jaka nim ogarnęła powoli ustępowała, a jej miejsce zaczęła zajmować rozpacz.  Opadł na kolana tuż koło roztłuczonego szkła, a w ręce ciągle ściskał otrzymany przed chwilą list.  Drugą ręką, powoli zaczął zbierać kawałki potłuczonego szkła, gdy nagle poczuł przeszywający ból, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi.
-Kurwa - przeklął pod nosem, a po jego policzku potoczyła się pierwsza w życiu samotna łza.

Hermiona z trochę lepszym humorem wracała do swojego dormitorium. Pobyt w bibliotece zawsze działał na nią kojąco.  Mimo, że nie miała okazji spędzenia dzisiejszego wieczoru z Olivierem, obiecała sobie że nadrobi to jutro i powie mu o wszystkich swoich obawach i zmartwieniach. Gdy tylko weszła do salonu doznała szoku. Pokój wyglądał tak jakby przeszło przez nie tornado. Wszystko było poprzewracane a na podłodze walały się odłamki potłuczonego szkła.  Machnęła różdżką i już po chwili wszystko wróciło do swojej dawnej postaci. Cały dobry humor w jednej sekundzie z niej wyparował. Była niema pewna, że to sprawka Malfoya. Tylko jaki miał w tym cel, żeby doprowadzić to pomieszczenie do takiego stanu?   Gryfonka jak burza wparowała do dormitorium swojego współlokatora, ale ku jej zdziwieniu nie zastała go tam.
-Malfoy! - zawołała lecz odpowiedziała jej cisza.
Niech ja Cię tylko dorwę - przeszło jej przez myśl.
Nagle do jej uszu dobiegł stłumiony jęk wydostający się z łazienki. Bez zastanowienia wparowała do pomieszczenia.  Scena, którą zobaczyła przeszła jej najśmielsze wyobrażenia. Była pewna, że zastanie Malfoy'a zabawiającego się z jakąś pustą laską. Tymczasem łazienka tak jak i przed chwilą salon była w istnej ruinie, lustro które jeszcze rano wisiało nad umywalką było roztrzaskane, a na kamiennej posadzce widniały stróżki krwi prowadzące wprost do skulonego w kącie blondyna.
-Malfoy? - jej delikatny głos echem odbił się po kamiennych ścianach.
Odważyła się podejść bliżej.
-Wszystko w porządku?
Odpowiedziała jej cisza.
Przyjrzała się dokładnie skulonej sylwetce blondyna, i dopiero teraz zauważyła krwawiącą lewą rękę.  Nie zastanawiając się ani chwili wyciągnęła apteczkę z pobliskiej szafki i bez słowa zaczęła opatrywać ranę chłopaka.
-Odezwiesz się w końcu? Nie boisz się, że pobrudzę Cię szlamem?
Chłopak podniósł głowę i spojrzał gryfonce w oczy.
-Boże - wyrwało się Hermionie - Co się stało?
Widok napuchniętych i zaczerwienionych oczu blondyna sprawił, że zmiękło jej serce. Cała złość ją opuściła,a  jej miejsce zajęła troska. Troska o największego wroga jej życia.
Oczy blondyna wypełnione były bólem i przerażeniem. Z jego ust wydobył się cichy dźwięk rozpaczy, a po policzku swoją ścieżkę wyznaczały słone łzy, których blondyn nie starał się nawet ukryć. W tej chwili było mu na prawdę wszystko jedno.
Hermiona mimo niepewności, które nią targały, usiadła koło chłopaka i delikatnie otuliła swoimi ramionami. Nie miała bladego pojęcia jak w takiej sytuacji się zachować, była kiepską pocieszycielką, dlatego ten pomysł wydał jej się jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Draco wcale nie protestował. Ku zdziwieniu gryfonki przywarł do niej bardziej wtulając swoją głowę w klatkę piersiową dziewczyny.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie potrzebował bliskości drugiego człowieka jak w tej danej chwili.  Czyż to nie za ironia losu, że powolne ukojenie znajdował w ramionach dziewczyny, która go nienawidzi i ma za nic niewartego śmiecia?
Emocje, które spiętrzyły się w nim do maksimum powoli zaczynały opadać, oddech się unormował, a oczy piekły od przemęczenia i słonych łez. 
Tkwili razem w uścisku dobre kilkadziesiąt minut. Ona przeczesywała jego platynowe włosy zastanawiając się nad absurdem całej tej sytuacji. On natomiast wsłuchiwał się w spokojne i rytmiczne bicie jej serca. Nie odezwali się do siebie ani słowem, choć oboje wiedzieli, że dzisiejszy wieczór z pewnością jest jednym z przełomowych.
Draco w końcu oderwał się od gryfonki i podszedł do umywalki. Przemył twarz lodowatą wodą, która przyniosła ukojenie zaczerwienionym oczom i odetchnął głęboko. Przymknął powieki i zacisnął mocniej dłonie.  Nie minęła chwila, a poczuł jak delikatna kobieca dłoń zaciska się w pocieszycielskim geście na jego ramieniu.
-Nie mam jej... - wychrypiał - Odeszła na zawsze.. - zacisnął mocniej powieki powstrzymując tym samym nową fale łez napływającą mu do oczu.
-O kim Ty mówisz Draco?
Nie odpowiedział.
Zamiast tego podał jej pomięty kawałek pergaminu. Hermiona wzięła kartkę i zaczęła pisać tekst napisany schludnym pismem.

Szanowny Panie Malfoy,
 Z przykrością muszę powiadomić Pana, że dzisiejszego ranka zmarła pańska matka Narcyza Malfoy. Pogrzeb odbędzie się za 3 dni w jej rodzinnym mieście.  Z cierpliwością proszę czekać na dalsze informacje.
 Z wyrazami współczucia
Minister Magii
Korneliusz Knot

Gryfonka poczuła się tak jakby dostała w twarz. Spodziewała się wszystkiego. Wszystkiego z wyjątkiem tak drastycznej wiadomości.
-Draco - była w szoku,  że z taką łatwością przyszło jej wymówienie imienia blondyna - Tak mi przykro..
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, którą w końcu przerwał niebieskooki.
-Może nie była idealną matką , i rzadko okazywała mi jakiekolwiek uczucia, ale wiem że w głębi duszy starała się mnie chronić...A teraz ja nie uchroniłem jej! To wszystko moja wina! -  krzyk rozpaczy rozniósł się echem po łazience.
-To nie Twoja wina!  Skąd mogłeś wiedzieć, że wszystko potoczy się akurat w ten sposób?
-Za trzy lata mieli ją wypuścić  z Azkabanu. Do tego czasu chciałem stworzyć dla niej i dla siebie całkiem nowe życie. Zacząć wszystko od nowa z czystą kartą, z dala od ciągłego wypominania mi mojej przeszłości. Przeszłości, której się wstydzę i przez którą czuję odrazę do samego siebie - głos mu się lekko załamał - Nigdy nie chciałem takiego życia Hermiono, ale nie miałem wyjścia. Musiałem być posłuszny, bo inaczej zabiłby jedyną osobę, która w jakimś stopniu była dla mnie ważna - łzy na nowo zalśniły na jego bladych policzkach.
-Chodź  - gryfonka pociągnęła go za rękę - Powinieneś się położyć. Sen Ci dobrze zrobi, a jutro pomogę Ci załatwić wszystko co związane z pogrzebem.
Blondyn skinął tylko głową i bez zbędnych protestów udał się z gryfonką do swojego dormitorium.
-Wpadnę do Ciebie zanim pójdę spać, by zobaczyć czy wszystko w porządku dobrze?
Kolejne skinięcie głową.
-Gra.. Hermiono -ślizgon spojrzał na zatroskaną twarz współlokatorki - Proszę Cię nie mów nikomu.
-Nie powiem - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuję.
-Dobranoc Draco - powiedziała po czym znikła zza drzwiami.
Odetchnęła głęboko i podeszła do barku. Nalała sobie do szklanki Ognistą po czym wygodnie rozłożyła się na kanapie i co jakiś czas zamaczała usta w bursztynowym płynie. Jej myśli ciągle analizowały wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Już nic nie będzie takie samo - pomyślała.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła do krainy snów.

~~*~~*~~*~~



No i w końcu udało mi się coś naskrobać ;)   Mam nadzieje, że rozdział chociaż w małym stopniu okazał się dla was zaskoczeniem. W razie wszelkich pytań i wątpliwości zapraszam na : http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy


Całusy ;*