poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 10 Wyjazd cz I

Ciepłe jesienne dni przeminęły, a ich miejsce zajęły ulewy i porywisty wiatr. Błękitne niebo przybrało szarawą barwę, przypominającą o zbliżającej się małymi krokami zimie.  Hermiona opatulona kocem   zagłębiała się w swojej ulubionej książce,  natomiast Draco z zapałem polerował swoją błyskawicę.  Obydwoje czuli się coraz swobodniej w swoim towarzystwie, nawet jeśli panowała między nimi błoga cisza i każde z nich zajmowało się własnymi słowami.  Młody ślizgon delikatnie odłożył swoją miotłę i zaczął przyglądać się zaczytanej współlokatorce. Z wielkim trudem udawało mu się ukrywać fascynację dziewczyną.  Podziwiał jej upór i odwagę.  Jej naturalne piękno i delikatność.  Uwielbia dźwięk jej szczerego śmiechu, który jest  dla niego najpiękniejszym dźwiękiem na świecie.  - Nie pozwolę Cię nigdy skrzywdzić – przyrzekł sobie w głębi duszy.
Z rozmyślania wyrwał go głos Hermiony.
-Draco? Wszystko w porządku?
-Eeee… Tak, tak zamyśliłem się trochę. O co chodzi?
-Za 10 minut musimy być u Dumbledorea pamiętasz?
Z ust blondyna wydostał się jęk niezadowolenia.
-Musimy? Wolałbym zostać tutaj –  z Tobą dodał w myślach.
Hermiona oparła dłonie na biodrach i spojrzała z uśmiechem na Dracona.
-No dobra dobra – blondyn odwzajemnił uśmiech – Już idę lwico.
  10 minut później w gabinecie Dumbledorea zebrali się już wszyscy prefekci i ku zdziwieniu Hermiony  w rogu pomieszczenia stał Olivier.  Serce od razu jej przyśpieszyło na jego widok.  Tym bardziej, że nie mieli okazji przez ostatnie kilka dni pobyć sam na sam.   Wyglądał na zmęczonego ale zadowolonego  z życia mężczyznę. Ciemne oczy wpatrywały się w gryfonkę z miłością.  Uśmiechnęła się do niego a on delikatnie odwzajemnił uśmiech.
-Hermiono, Draco usiądźcie -  usłyszeli głos Dyrektora – Skoro są już wszyscy to przejdę do sedna sprawy. Otóż nasza szkoła bierze udział w projekcie MWiWU czyli międzynarodowej wymianie i współpracy uczniów.  Wczoraj odbyło się losowanie, i Hogwart będzie współpracował z Durmstrang’iem.  Każda ze szkół musi wylosować czterech przedstawicieli którzy przez półtorej miesiąca będą mieszkać, uczyć się i poznawać kulturę i historię szkoły – wszyscy słuchali z uwagą tego co starzec ma im do przekazania, każdy w głębi duszy chciał być tym który będzie mógł pojechać  na wymianę – Żeby było sprawiedliwie – kontynuował dyrektor – Zrobimy losowanie. Niech każdy z was napisze na kartce swoje imię i Nazwisko po czym wrzuci je tutaj – Dumbledore wskazał grafitową, marmurową kulę z pięciocentymetrowym otworem.
Wszyscy wstrzymywali oddechy kiedy koścista i blada dłoń Dumbledorea zaczęła losowanie.  Dyrektor wylosował 4 kartki po czym zabrał się za ich odczytywanie.
-Na wymianę do Durmstrangu pojedzie  Harry Potter, Luna Lovegood, Pansy Parkinson i Scott Davis – po pomieszczeniu przeszły pomruki niezadowolenia i rozczarowania – Waszym opiekunem będzie profesor Olivier . Wyruszacie jutro wieczorem, więc radzę czym prędzej się spakować. Co do pozostałych – dyrektor spojrzał na resztę prefektów – Gdy przyjadą uczniowie z Durmstrangu macie za zadanie sprawić by jak najlepiej wspominali pobyt w naszej szkole.  Są jakieś pytania?  Nie? W takim razie jesteście wolni.
-półtorej miesiąca?! Czy on już doszczętnie zwariował? – wściekła gryfonka jako pierwsza opuściła gabinet dyrektora, a tuż za nią wybiegł Draco.
-Spokojnie liwco weź głęboki wdech – uśmiechnął się do niej delikatnie – Zobaczysz szybko minie.
-Co ja to widzę, naszą  biedną szlamcie zazdrość zżera? – za swoimi plecami usłyszeli wredny, piskliwy głos Parkinson.
-Zamknij morde Parkinson – Draco spojrzał na nią surowym wzrokiem.
-Szkoda, że nie zostałeś wylosowany Dracusiu – dziewczyna zwróciła się tym razem do chłopaka, kompletnie nie zwracając uwagi na gryfonkę – Mielibyśmy dużo czasu dla siebie… - spróbowała pogłaskać blondyna, lecz ten zdążył odepchnąć jej rękę.
-Co tu się dzieje?! – cała trójka odwrócila się na dźwięk głosu Oliviera.
-Nic profesorze.Parkinson właśnie się żegnała – wysyczał przez zęby blondyn
-Wszyscy mają iść do swoich dormitoriów – Olivier przeniósł swoje spojrzenie na Hermionę, która unikała jego wzroki – A ty Granger idziesz ze mną.
Gryfonka bez słowa posłusznie podążyła za brunetem. Przez całą drogę do jego gabinetu szli w całkowitej ciszy. Każde było pogrążone we własnych myślach, analizując całą zaistniałą sytuację. 
-Masz mi coś do powiedzenia? –  głos Hemriony był przepełniony goryczą.
-Przepraszam, nie miałem wyboru. Dumbledore mnie po prosił.
-Mogłeś odmówić – dziewczyna zmierzyła  Oliviera złowieszczym spojrzeniem – Nie dość, że przez ostatnie kilka dni praktycznie się nie widujemy to jeszcze teraz półtorej miesiąca ma Cię nie być!  Unikasz mnie?
Olivier uśmiechnął się łobuzersko.
-Uwielbiam jak się tak złościsz  - objął ją od tyłu i delikatnie pocałował w kark.
-Nie chce żebyś tam jechał. Oszaleje tutaj bez Ciebie.
-Obiecuje, że będę pisać.  Ani się obejrzysz a będę z powrotem w Hogwarcie. Nie gniewaj się proszę – wyszeptał jej do ucha – To ostatnia noc przed moim wyjazdem zostaniesz?
Hermiona odwróciła się twarzą do ukochanego.
-Jestem zmęczona. Pójdę do siebie – pocałowała go na pożegnanie po czym pośpiesznie opuściła gabinet nie świadoma, że przez cały czas są obserwowani przez wścibską ślizgonkę.

Następnego ranka gryfonka obudziła się w dość kiepskim humorze. Ociężałymi krokami ruszyła w stronę łazienki zabierając przy okazji najpotrzebniejsze rzeczy. Jedyne na co miała teraz ochotę to relaksującą kąpiel. Na samą myśl o wyjeżdżającym Olvierze czuła dziwne ukłucie w brzuchu. Z jednej strony bała się, że może to ich od siebie oddalić, z drugiej strony tliła się w niej nadzieja, że jego wyjazd może sprawić, że za sobą zatęsknią i wszystko powoli zacznie wracać do normy.  Tak naprawdę nie była zła na niego, że jedzie. Była zła na to, że ona nie może pojechać z nim, a tak bardzo chciała zobaczyć szkołę w której spędził kilka lat swojego życia. Zanurzyła się w letnie wodzie, aż po samą szyje i przymknęła oczy. Czuła jak wraz z wodą schodzi z niej całe napięcie.   Uwielbiałam przesiadywać godzinami w wannie rozmyślając o wszystkich za  i przeciw sytuacji w której obecnie się znajduje.  Po 30 minutach z większym optymizmem wyszła z wanny i ogarnęła się do porządku dziennego. Zarzuciła na siebie luźny, bordowy sweter oraz rurki. Włosy związała w niesforny kok i delikatnie podmalowała oczy.
-Weź się w garść – powiedziała do własnego odbicia  w lustrze – Półtorej miesiąca szybko zleci.
Westchnęła, ponieważ sama nie wierzyła do końca we własne słowa.  Klamka zapadła. Musi zacisnąć zęby i skupić się na sobie.

Z delikatnym uśmiechem na ustach weszła do Wielkiej Sali. Zajęła swoje standardowe miejsce między  Ronem, który z wielką pasją pochłaniał kolejnego tosta, a Harrym który powoli żegnał się z Ginny przed odjazdem.
Hermiona nałożyła sobie na talerz małą porcję jajecznicy, której i tak nie miała ochoty  jeść.  
-Emjona ystko w orządku? – usłyszała mlaskanie Rona koło ucha.
-Co?
Ron przełknął.
-Pytałem czy wszystko w porządku, nic jeszcze nie zjadłaś .
-Jakoś nie mam dzisiaj apetytu.
-Przejmujesz się wyjazdem Oliviera? – wtrąciła się Ruda
-Może, sama nie wiem.
-Harry go przypilnuje i jakby coś się działo to na pewno od razu nas poinformuje, prawda kochanie? – Ginny zwróciła się do swojego chłopaka
-Nie ma sprawy, będę mieć oczy i uszy szeroko otwarte – Potter uśmiechnął się dodając swojej przyjaciółce nieco więcej pewności
-Naprawdę mógłbyś?
-Hermiona, jesteś dla mnie jak siostra – odparł – To żaden problem.
-Dziękuje – Hermiona z uśmiechem na ustach przytuliła swojego przyjaciela – O której wyjeżdżacie?
-Za jakieś 15 minut, a co?
-Muszę lecieć! Dbaj o siebie Harry, i bez żadnych numerów jasne? – pogroziła mu palcem i pocałowała w policzek – pisz do mnie często.
Hermiona jak burza wleciała do gabinetu Oliviera, który właśnie zamykał ostatnią walizkę.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz – odezwał się, nawet nie odwracając się do siebie.
-Nie puściłabym Cię bez pożegnania – gryfonka niepewnie podeszła do bruneta – Przepraszam za wczorajszy wieczór, nie wiem co mnie opętało. Wybaczysz mi?
-Nie mam Ci czego wybaczać – Olivier odwrócił się do dziewczyny i oparł się czołem o jej czoło – Dobrze wiem jak się czujesz. Najchętniej zostałbym tu  z Tobą.
Brunet nachylił się nad nią i pocałował czule.
-Wyczekuj mojej sowy – uśmiechnął się łobuzersko.



Wiem, że krótko ale obiecałam że rozdział pojawi się w poniedzialek, więc dodaje tylko to co zdąrzyłam napisać ;) 
Mam nadzieje, że nie poczujecie się zbytnio zawiedzeni. 
Całuski Avad Ka ;*