wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 27 Zacznijmy od początku

Wiem, że zawaliłam i że jest mega krótko, ale potraktujcie ten rozdział jako wprowadzenie do następnego etapu historii, którą chcę wam opowiedzieć ;) Następny rozdział z pewnością będzie o wiele dłuższy. Czekam z niecierpliwością na wasze opinie ;)
Ściskam Avadka;*

~~*~~*~~*~~

Po tygodniowym leżeniu w Skrzydle Szpitalnym, Hermiona powoli zaczynała odzyskiwać przytomność. Powoli otworzyła powieki i zamrugała kilka razy, żeby przyzwyczaić się do rażącego jasnego światła panującego w pomieszczeniu. Od razu domyśliła się, że leży w skrzydle szpitalnym, ale nie miała bladego pojęcia z jakiego powodu się tu znalazła.
-Hermiona? - usłyszała cichy szept i dopiero teraz dostrzegła Paris, która z ulgą na twarzy jej się przypatrywała.
Koło blondynki stała z wymalowaną ulgą na twarzy Ginny, która była czule obejmowana przez Blaisea, który posłał w jej kierunku swój rozbrajający uśmiech. Czyżby byli razem? Ale jak to? I co z Harrym? Tyle pytań bez odpowiedzi zaczęło kłębić się w jej głowie.
-Witaj wśród żywych Granger – z twarzy Blaisea nie schodził szeroki uśmiech.
-Co się stało? - zapytała, wpatrując się z nadzieją w przyjaciółkę od której liczyła uzyskać satysfakcjonującą ją odpowiedź.
Ginny usiadła na brzegu łóżku przyjaciółki i chwyciła ją delikatnie za rękę.
-Zostałaś porwana i torturowana przez Lucjusza - odparła w końcu.
-Co? - Hermiona zrobiła zdziwioną minę - Po co miałby mnie porywać?
Trójka przyjaciół spojrzała wymownie po sobie.
-Co pamiętasz jako ostatnie? - Paris usiadła obok Ginny, natomiast Blaise pobiegł po panią Pomfrey.
Hermiona zmarszczyła brwi i intensywnie zaczęła nad czymś rozmyślać przeszukując najdrobniejsze zakamarki swojej pamięci.
-Miała przyjechać wymiana z Durmstrangu.
-Jesteś pewna? - upewniła się rudowłosa.
Hermiona pokiwała twierdząca głową.
-Ginny co się dzieje? - zapytała
Gryfonka spojrzała na Hermionę ze współczuciem wymalowanym na twarzy i ścisnęła ją mocno za rękę.
-Hermiono - zaczęła z nutką wahania w głosie – Wymiana z Durmstrangu już dawno pojechała. Mam już koniec marca.
-To niemożliwe – w oczach starszej gryfonki dało się dostrzec przerażenie – Ginny co się ze mną dzieje?
W tym samym czasie do łóżka szpitalnego na którym leżała Hermiona podszedł Zabini w towarzystwie pielęgniarki, która nie przyjmując jakiejkolwiek formy sprzeciwu wyrzuciła całą trójką na korytarz i kazała im tam czekać dopóki nie skończy badać pacjentki.
-Na Salazara! - Blaise usiadł na jednym z krzeseł ustawionych rządkiem na korytarzu i przetarł twarz dłońmi - Co teraz zrobimy? Przecież jeśli Draco się dowie to się kompletnie załamie.
-Pójdę po niego – odparła Paris i tak wcześniej czy później sam tu przyjdzie i się wszystkiego dowie.
-A może to tylko chwilowe?
-A co jeśli nie?
-I tak będzie musiała poznać prawdę.
Blaise przytulił do siebie Ginny, która cała trzęsła się z emocji.
-Będzie dobrze – wyszeptał wtulając twarz w jej włosy - Na pewno wszystko jakoś się ułoży.

Chwilę później po odejściu Paris na korytarz, który służył za poczekalnie wszedł Black.
-Co z Hermioną? - zapytał bez jakiegokolwiek przywitania się.
-A co Ciebie to obchodzi Black? - warknęła Ginnny odsuwając się od ślizgona i patrząc nauczycielowi hardo w oczy.
-Jest dla mnie ważna.
Gryfonka prychnęła.
-Ważna? - jej głos ociekał ironią – Wtedy kiedy ją zdradzałeś też była dla Ciebie ważna?
-Ginny daj spokój – ślizgon starał się załagodzić sytuację – Wiesz, że nie możesz się denerwować, a cała ta sytuacja, wszystkich nas kosztowała sporo nerwów.
-Masz rację – odparła - Nie mam sensu przejmować się takim dupkiem.
W tej samej chwili drzwi do skrzydła szpitalnego otworzyły się i stanęła w nich pielęgniarka.
-Co z Hermioną? - zapytali jednocześnie.
-Dobra wiadomość jest taka, że po licznych ranach i obrażeniach nie ma już prawie w ogóle żadnego śladu.
-A co ze złą wiadomością? - zapytała Ginny ufnie wpatrując się w panią Pomfrey.
Pielęgniarka spojrzała na całą ich trójkę współczująco po czym się odezwała:
-Na skutek licznych obrażeń i traumatycznych przeżyć, których doświadczyła nie pamięta kilku ostatnich miesięcy.
-Można jakoś temu zaradzić?
-Niestety Panno Weasley nie ma na to żadnego lekarstwa. Jest mała nadzieje na to, że kiedykolwiek odzyska utraconą pamięć.
-Mogę się z nią zobaczyć? - w oczach rudowłosej pojawiły się łzy.
-Panna Granger prosiła tylko o spotkanie z Panem Blackiem.
Olivier uśmiechnął się na dźwięk swojego nazwiska i z nadzieją kotłującą się w jego sercu wszedł do skrzydła szpitalnego. Czuł, że dostał w życiu drugą szansę, której za wszelką cenę nie chciał zmarnować.

Załamana Ginny podeszła do Blaise i mocno się do niego wtuliła. Czuła się bezradna w tej całej popieprzonej sytuacji. Wiedziała, że jeśli Olivier jako pierwszy wszystko opowie Hermionie, to ona w tym momencie nie będzie mogła już nic z robić.

***

Ślizgon wyminął przyjaciółę i jak błyskawica popędził na siódme piętro w stronę skrzydła szpitalnego, gdy tylko wszedł do pomieszczenia poczuł jak serce stanęło mu na jedną krótką chwilę by parę sekund później mogło rozpaść się na miliard najdrobniejszych kawałeczków, które raniły całego jego ciało. Czuł się tak jakby ktoś wywinął mu najpodlejszy żart na całym świecie. Trzymał się kurczowo nadziei, że to tylko kolejny koszmar, który go dręczy kiedy zobaczył jak Olivier pochyla się nad Hermioną i całuję ją w czoło po czym przytula ją do siebie a ona ufnie się w niego wtula. Zacisnął dłonie w pięści i już miał zrobić pierwszy krok w stronę Blacka, kiedy poczuł jak czyjeść silne ramiona zaciskają się na jego ramionach i wciągają go z powrotem na korytarz, blokując mu tym samym dostęp do skrzydła szpitlanego.
Draco bezskutecznie starał się uwolnić z niedźwiedziego uścisku swojego przyjaciela, który nie dawał za wygraną. Dopiero kiedy znaleźli się w jednej z opustoszałych klas a Blaise dokładnie zaryglował za sobą drzwi, puścił wciąż szarpiącego się blondyna.
-Odbiło ci do cholery? - Draco ze wściekłością patrzył na przyjaciela - Daj mi stą wyjść albo inaczej pogadamy.
-Oszczędzę ci fatygi – Blaise w dwóch krokach znalazł się przy przyjacielu, chwycił go rękoma za koszulę i z całej siły przycisnął do ściany – Przestań zachowywać się jak rozhisteryzowana baba i daj sobie do jasnej cholery pomóc!
Przez dłuższą chwilę obydwaj mierzyli się spojrzeniem.
Mimo złości jaką odczuwał Draco z rezygnacją podniósł ręce do góry dając do zrozumieia Blaisowi, że nie będzie robił problemu. Brunet puścił przyjaciela i patrzył jak ten oddala się od niego i zajmuje miejsce w jednej z wolnych, zakurzonych ławek.
-O co tutaj kurwa chodzi? - spojrzał na przyjaciela beznamiętnym wzrokiem.
-Hermiona nie pamięta kilku ostatnich miesięcy -Blaise widząc, że przyjaciel chce się odezwać wyprzedza jego pytanie – Nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci jej pamięci.
-To niemożliwe – Draco schował swoją twarz w dłoniach.
-Może jeszcze nie wszystko stracone? - Blaise usiadł naprzeciwko przyjaciela, i spojrzał na niego współczuciem.
-Zostaw mnie.
-Ale Draco..
-Odpieprz się ode mnie Zabini – warknął.
-Jeśli będziesz chciał pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
-Po prostu stąd wyjdź.

Kiedy tylko drzwi za brunetem się zamknęły Draco wstał i zaczął krążyć po sali. Czuł się zagubiony i kompletnie nie wiedział co ma robić. Cały jego świat po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich miesięcy ponownie runął. Świeżo wymurowane mury, które postawił znowu zamieniły się w ruinę przypominającą kupę starych kamieni. Zaczął przeklinać i obwiniać ojca. Tak bardzo w tym momencie był zły na Blaisea, że odciągnął go wtedy we Wrzeszczącej Chacie od Lucjusza. Ale czy to na pewno była wina ojca? Przecież to on postanowił się zbliżyć do Hermiony, to on się w niej zakochał i tym samym naraził ją na poważne niebezpieczeństwo. Nienawidził samego siebie.
Wkurzony na samego siebie zaczął rzucać ławkami i krzesłami po całej sali. Chciał się wyżyć, dać upust emocją, których z sekundy na sekundę coraz bardziej się w nim kłębiły, tworząc z niego tykającą bombę, która w każdej chwili mogła wybuchnąć, a w głowie ciągle dawało o sobie znać tylko jedno pytanie Dlaczego on? No właśnie.... dlaczego?

***

Minęły jeszcze 3 dni zanim pani Pomfrey po wielu błaganiach Hermiony zdecydowała się w końcu wypisać ją ze skrzydła szpitalnego. Zadowolona gryfonka weszła właśnie do swojego prywatnego dormitorium i od razu rzuciła się na wygodne łóżko, za którym tak bardzo tęskniła leżąc na twardym materacu w skrzydle szpitalnym. Mimo, że leżała wpatrując się w bordowy baldachim swojego łóżka jej myśli ciągle krążyły wokół Dracona, z którym nie mała jeszcze okazji porozmawiać. Szczerze mówiąc bała się tej rozmowy. Poprzedniego wieczoru poprosiła Ginny o szczerą rozmowę, w której rudowłosa ze szczegółami opowiedziała o jej związku z Malfoyem. Do tej pory nie potrafiła zrozumieć jak do tego wszystkiego doszło. Wiedziała, że utrata pamięci z pewnością bardzo dotknęła chłopaka, ale mimo wszystko nie chciała stracić jego przyjaźni. Co do Oliviera to postanowiła dać mu drugą szansę, sama natomiast czuła się tak jakby podarowano jej drugie życie, w którym mogła zacząć wszystko od początku. Kiedy tak leżała do jej uszu dotarł cichy hałas dobiegający z salonu. Jak torpeda pognała w stronę drzwi z nadzieją, że uda spotkać się jej z Draconem i z nim porozmawiać.
Kiedy tylko przekroczyła próg i stanęła w salonie od razu go dostrzegła, siedział na kanapie ze szklanką ognistej whiskey, a tuż obok niego na kanapie leżał pies.
-Draco – odezwała się niepewnie.
Na dźwięk swojego imienia przez ciało chłopaka przebiegły ciarki.
-Hermiona – jego głos był lekko zachrypnięty – Już cię wypisali?
-Tak.
Przez dłuższą chwilę między nimi panowała głucha cisza. Każde biło się z własnymi myślami.
-Masz psa? - zagaiła w końcu dziewczyna przerywając niezręczną ciszę.
-Podarowałaś mi go w prezencie na gwiazdkę - odparł, drapiąc swojego pupila czule za uchem – Wabi się Diego.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
-Możemy porozmawiać? - zapytała.
-Przecież rozmawiamy – odparł z przekąsem.
-Słuchaj – zaczęła niepewnie, a swój wzrok utkwiła w swoich dłoniach - Jest mi bardzo przykro z powodu całej tej zaistniałej sytuacji. Ginny mi powiedziała, że przed wypadkiem byliśmy razem – zrobiła krotką pauzę i przeniosła swoje spojrzenie na blondyna, który wpatrywał się w swoje buty, wiedziała że jest mu ciężko – Uwierz mi, że naprawdę chciałabym to wszystko pamiętać.
-To nie twoja wina – wszedł jej w słowo i podniósł się z kanapy, podszedł do wieszaka z którego chwycił kurtkę i smycz dla psa.
-Draco
-Trzymaj się Granger - powiedział i zniknął za przejściem prowadzącym na korytarz.
Bał się, że jeśli spędziłby dodatkowych parę minut w towarzystwie gryfonki, przestałby panować nad sobą i swoim już i tak zszarganymi nerwami. Kiedy tylko ją zobaczył w salonie walczył z przeogromną ochotą podejścia do niej i przytulenia jej do siebie. Chciał poczuć jej bliskość, powiedzieć, że wszystko jakoś się ułoży, ale prawda była taka, że z dnia na dzień coraz bardziej wszystko się pieprzyło. Wiedział doskonale, że jedyne co może zrobić w tej chwili to za wszelką cenę postarać się o niej zapomnieć.


Nadszedł tak długo wyczekiwany przez wszystkich uczniów weekend, a co za tym idzie przedświąteczny wypad do Hogsmead. Święta wielkanocne zbliżały się do nich nieubłaganie szybko. Ginny stała przed dużym lustrem znajdującym się w prywatnym dormitorium swojej przyjaciółki i od ponad trzydziestu minut przyglądała się swojemu brzuchowi, który mimo dopiero trzeciego miesiąca ciąży powoli już nabierał kształtów i się zaokrąglał. Najgorsze zadanie jakim było poinformowanie jej rodziców mają z Blaisem już za sobą, i mimo wszelkich obaw państwo Weasley w końcu pogodzili się z losem córki, a Molly Weasley z wielkim zapałem i zaangażowaniem przyłączyła się do organizacji ślubu swojej jedynej ukochanej córki.
-Dalej nie mogę w to uwierzyć, że jesteś z Blaisem – Hermiona spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem
-Ty i Draco się do tego w dużym stopniu przyczyniliście.
Na dźwięk imienia swojego współlokatora Hermiona trochę posmutniała.
-Dalej ze sobą nie rozmawiacie? - Ginny usiadła koło przyjaciółki.
-Czasem wydaje mi się, że unika mnie jak ognia.
-On naprawdę za tobą szalał.
Z ust Hermiony wydobyło się ciche westchnienie.
-Dla nas wszystkich był to wielki szok kiedy dowiedzieliśmy się, że nic nie pamiętasz z ostatnich kilku miesięcy – kontynuowała ruda – Może po prostu daj mu trochę czasu na oswojenie się z tą całą sytuacją.
-Może masz racje – stwierdziła w końcu.
-Wszystko w końcu wróci do normy zobaczysz – rudowłosa przytuliła do siebie Hermionę.