Draco szedł przez tak dobrze mu znany pogrążony w mroku
ogród. Żwir chrzęścił pod jego stopami, kiedy z niepewnością stawiał każdy
kolejny krok, zmierzając powoli ku rezydencji Malfoy’ów. Draco zatrzymał się przed głównym wejściem i
z wahaniem nacisnął na zdobioną złotą klamkę w kształcie głowy węż.
Wszedł do wielkiego, skąpanego mrokiem holu. Wszystkie
obrazy jego przodków wiszące na marmurowych ścianach patrzyły w jego stronę z
pogardą. Młody Malfoy starał się tego nie zauważać i z niewzruszonym wyrazem
twarzy ruszył dalej. Niepokój w jego sercu narastał z każdą następną minutą.
Nie miał pojęcia skąd się tu wziął, ani co tutaj robi. Nienawidził tego przepięknego domu
przypominającego pałac. Nienawidził każdej rzeczy, która się w nim znajdowała.
Nienawidził każdego ozdobnego mebla, nienawidził pozłacanych luster oraz
kominków z marmuru. Nienawidził tych
cholernych jedwabnych zasłon, które przypomniały mu o próżności mieszkańców
tego domu. Cała rezydencja kojarzy mu się z bólem i cierpieniem, a przede
wszystkim z apodyktycznym Ojcem i jego chorymi zasadami. Draco stało przez
dłuższą chwilę w miejscu i nasłuchiwał. W całym domu panowała grobowa cisza,
jedynie zegar rytmicznie odliczał każdą następną sekundę.
Tik-tak. Tik-tak.
Zimny pot spływał po jego karku przyprawiając o dreszcze i
gęsią skórkę na całym ciele. Wiedział, że nie powinno go tu być, ale jakaś dziwna siła ciągnęła go w głąb domu.
Zatrzymał się dopiero tuż przed dużymi,
dębowymi drzwiami prowadzącymi do eleganckiego salonu. Nacisnął klamkę i
wszedł. Stał teraz w dużym salonie,
ogień wesoło tańczył w kominku oświetlając tym samym marmurowe ściany
pomieszczenia, jednak wzrok Dracona wbity był w postać siedzącą na jednym ze
skórzanych foteli. Lucjusz Malfoy
siedział sobie wygodnie jak gdyby nigdy nic, a swoje zimne stalowe
spojrzenie pełne pogardy wbił w swojego jedynego syna. Natomiast na ustach
widniał tak dobrze znany Draconowi kpiący uśmiech. Na widok Ojca ogarnęła go chęć zemsty. Chciał
go zabić tu i teraz, udusić gołymi rękoma, patrzeć jak w jego szarych oczach
gaśnie ostatnia oznaka życia. Jego
rozmyślania przerwał niespodziewanie Lucjusz.
-Zawiodłeś mnie Draconie
- zimny głos Malfoya seniora rozniósł się echem po pomieszczeniu – Jak
mogłeś tak bardzo zhańbić nasze nazwisko zadawając się z tą wywłoką Granger? –
wysyczał.
Z każdym kolejnym słowem w głowie młodego Malfoya pojawiały
się coraz to bardziej okropniejsze obrazy śmierci jego Ojca.
Lucjusz zaśmiał się szyderczo.
-Nie wiem jak mogłem wychować takiego słabeusza. Wszystko to
pewnie przez Twoją matkę – wycedził –Ale nie martw się synu, już się wszystkim
zająłem. Ani Twoja matka, ani ta szlamowata Granger nie zaszkodzą nam w drodze
do władzy i potęgi.
-Co jej zrobiłeś? – Draco czuł jak wzbiera w nim się jeszcze
większa złość, a żyła na jego szyi pulsowała.
-Sam się przekonaj. Zobaczysz jak powinno się traktować
takie szumowiny jak ona - Lucjusz z
szyderczym uśmiechem podniósł się z fotela i powoli zmierzał w stronę ciemnoszarych
drzwi znajdujących się tuż obok marmurowego kominka. Nieśpiesznie otworzył drzwi prowadzące do pokoju
bilardowego. Draco podążył niepewnym
krokiem za swoim ojcem, z trudem powstrzymywał drżenie rąk. Bał się
najgorszego. Gdy tylko wszedł do pokoju, nogi się pod nim ugięły a oczy zaszły
łzami. Hermiona leżała na stole bilardowym, zielone kiedyś sukno przybrało
szkarłatną barwę krwi. Czekoladowe oczy
dziewczyny niegdyś radosne , pełne roztańczonych iskierek wpatrywały się pusto
w biały sufit. Nagle cały ten obraz zaczął się rozmazywać w
jedną wielką kolorową plamę.
Draco obudził się cały zalany potem. Blond włosy przykleiły
się do jego spoconego czoła, a serce próbowało wyskoczyć z piersi. To był sen, najzwyklejszy koszmar. Hermiona
jest tuż za ścianą cała, zdrowa i bezpieczna . A Lucjusz siedzi zamknięty w
jednej z cel w Azkabanie - uspokajał się w myślach
.
***
-I co ja teraz zrobię? – Ginny usiadła po turecku na łóżku
Hermiony i przygryzła wargę – Jak mam utrzymać Rona z dala od kawiarni Pani Puddifoot?
Hermiona usiadła koło przyjaciółki i ją przytuliła.
-Chyba nie myślałaś, że wystawię Cię na lodzie – brunetka
uśmiechnęła się – Ron będzie miał dziś intensywny dzień z Paris, która chce go
wyciągnąć na zakupy.
-Żartujesz? – zapiszczała Ruda – Ron i zakupy?
-Podobno Paris chce mu zafundować kompletną metamorfozę.
-Na Godryka! Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie –
Ginny mocno wyściskała Hermionę.
-Ta dobra przyjaciółka nie chciałaby, żebyś się spóźniła. Za
ile masz randke z Zabinim?
-To nie jest, żadna Randka. Idę tam dla świętego spokoju –
odburknęła Ruda.
-Daj mu popalić! Trzymam kciuki.
-Zamierzam dać mu nieźle w kość, aż mu się odechce –
Weasley’ówna odparła na pożegnaniu i znikła za drzwiami.
30 minut później Ginny stała pod wejściem do kawiarni, cała
jej odwaga i pewność siebie nagle prysły jak bańka mydlana. Ich miejsce zajął
stres i niepokój. Ręce pociły jej się ze
zdenerwowania, a świadomość kilku godzin „sam na sam” z Zabinim mocno ją
onieśmielał. Weź się w garść –
warknęła do siebie w myślach. Nie mogła
się poddać i uciec jak tchórz. Wzięła
kilka głębokich wdechów i weszła do pomieszczenia. Kawiarnia okazała się być
niezbyt dużym lokalem o ścianach pomalowanych w kolorze czerwieni i brązu. Dookoła poustawianych było pełno hebanowych kwadratowych
stoliczków, przykrytych czerwonym obrusem. Kawiarnia niemal świeciła pustkami, dlatego
też od razu zobaczyła Blaise siedzącego przy jednym z najbardziej oddalonych
stolików. Ginny uniosła dumnie głowę do
góry i podeszła do stolika przy, którym siedział mulat.
-Witaj Ginerwo – na powitanie pocałował ją w policzek, a
zapach jego drogich perfum spowodował, ze Ginny zakręciło się w głowie.
-Daruj sobie Zabini – odpowiedziała i usiadła na miękkim
fotelu naprzeciwko niego.
-Ślicznie wyglądasz.
-Ty też nie najgorzej – Ginny z trudem musiała przyznać, że
tak naprawdę Blaise prezentował się nienagannie. Ciemne włosy miał delikatnie muśnięte żelem
do włosów, a niebieska koszula wraz z czarną marynarką idealnie komponowały się
z jego śnieżnobiałym uśmiechem, który nie schodził mu z twarzy. Był przystojny,
nic dziwnego że dziewczyny się za nim uganiają.
-Jak zwykle pokazujesz pazurki Lisico – uśmiechnął się
łobuzersko – Lubię to w Tobie.
-Czego się państwo napiją? –
przy stoliku zjawiła się młoda uśmiechnięta kelnerka.
Blaise spojrzał na Ginny dając jej możliwość wyboru.
-Koktajl truskawkowo-brzoskwiniowy.
-Dla mnie to samo – odparł Zabini.
Nie minęła minuta a na ich stoliku pojawiło się ich
zamówienie. Ginny wzięła mały łyk koktajlu i przymknęła oczy rozkoszując się
smakiem.
-A więc – zaczęła – Powiesz mi po co ta cała szopka? –
skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mulata wyzywająco.
-Czemu uważasz, że to szopka?
-Bo dziwnym trafem, akurat teraz zainteresowałeś się mną.
Nie wierze Ci Blaise. Wiem jaki jesteś. Szkolny podrywacz, który ma wszystko to
co zapragnie. Nie mam zamiaru być Twoją kolejną zdobyczą.
-Szkolny podrywacz – zaśmiał się rozbawiony– Nie znasz mnie
i nie dajesz mi szansy, żeby to zmienić.
Co ci szkodzi zaryzykować Lisico? Mam wiele do zaoferowania.
-Może i jesteś sprytny Zabini, ale lisy są sprytniejsze.
-Daj mi szansę a Ci udowodnię, że się mylisz co do mnie –
spojrzał w jej zielone oczy i poczuł jak
jakaś hipnotyzująca siła przyciąga go właśnie do tej małej, niewinnej rudej istoty.
-Jakbyś nie zauważył mam chłopaka – Ruda odwzajemniła
spojrzenie, nie miała zamiaru pierwsza odwracać wzroku.
-Potter? – prychnął rozbawiony – Naprawdę? Zasługujesz na
kogoś lepszego.
Ginny czuła jak wzbiera się w niej złość. Miałą ochotę uderzyć go w tą jego przystojną buźkę.
Ginny czuła jak wzbiera się w niej złość. Miałą ochotę uderzyć go w tą jego przystojną buźkę.
-Koniec rozmowy – warknęła – Wychodzę.
Gryfonka chciała już wstać, kiedy poczuła na swojej ręce
ciepłą dłoń, która próbuje ją zatrzymać. Obróciła się gwałtowanie i właśnie w
tym momencie wpadła w sidła ciemnych czekoladowych oczu ślizgona. Niczym czarna
dziura pochłaniały ją krok po kroku,
sekunda po sekundzie.
-Przepraszam – usłyszała – Przesadziłem wiem. Proszę zostań lisico..
Zgodziła się. Sama
nie wie czym dokładnie się kierowała, czy rozsądkiem czy też sercem? W głębi duszy
chciała poznać tego faceta, intrygował ją. Przyciągał ją do siebie swoją
ciemnością, którą emanował. Była
przekonana, że w tej ciemności znajdzie z pewnością światło, które potwierdzi, że tak naprawdę
ten zadufany w sobie ślizgon ma w sobie niezliczone pokłady dobroci.
Rozmawiali przez dobre kilka godzin, opowiadając o sobie,
swoich rodzinach, zainteresowaniach, ukochanych zwierzakach. Śmiali się do rozpuku jak starzy
przyjaciele. Pokonali wszelkie bariery,
które skutecznie ich od siebie rozdzielały.
Ginny odkryła, że za maską cwaniaka jaką codziennie przybiera ślizgon,
kryje się naprawdę uczynny i porządny facet, który najmocniej na świecie kocha
swoją matkę.
-Mogę Cię odprowadzić? – spytał ślizgon gdy wyszli z
kawiarni na chłodne jesienne powietrze.
-Chętnie, ale nie chcę ryzykować tego by Ron się dowiedział.
-Boisz się go?
-Po prostu chcę uniknąć niepotrzebnej awantury – westchnęła
– Sam chyba wiesz jaki on jest.
-Zachowam dystans – Blaise po raz kolejny tego wieczoru
uśmiechnął się łobuzersko – Chcę się upewnić, że bezpiecznie wrócisz do zamku.
Ginny wywróciła oczami.
-Aleś Ty uparty
Blaise po raz drugi tego dnia nachyla się nad Ginny i całuje
ją w policzkej. Po raz drugi tego dnia gryfonce zakręca się w głowie. Z przymrużonymi oczami mogłaby całymi dniami
wdychać ten cudowny zapach.
-Do zobaczenia Ginerwo.
-Do zobaczenia Zabini – odpowiedziała i czym prędzej z
uśmiechem na ustach pognała do zamku.
***
W tym samym czasie Hermiona
spacerowała po błoniach w towarzystwie Erica. Tak bardzo potrzebowała kontaktu
z jakąś nową obcą jej osobą, a Eric okazał się świetnym kompanem do spacerów i
długich rozmów. Polubiła go od razu.
Lubiła z nim rozmawiać, to sprawiało że mogła chociaż na chwilę oderwać
się od codzienności i setki zmartwień spoczywających na jej barkach. Z każdą kolejną godziną spaceru dowiadywała
się o nim coraz więcej. Ale tak naprawdę
w głębi duszy chciała się odegrać na Olivierze za te dni oczekiwania na listy,
które nigdy nie nadchodzą. Chciała żeby się dowiedział, że świetnie radzi sobie
bez niego.
Obydwoje siedzieli na jednej z ławek, kiedy zobaczyła tak
dobrze jej znaną rudą czuprynę przyjaciółki.
-Przepraszam Cię, ale mam pewną ważną sprawę do załatwienia
– Hermiona wstała z ławki.
-Jasne nie ma sprawy – Eric obdarzył ją uśmiechem - W takim razie do zobaczenia?
-Pewnie – odwzajemniła uśmiech.
-Wyśpij się – chłopak pocałował ją w policzek i oddalił się
w stronę głównego wejścia do szkoły.
-Ginny! – z lekką zadyszką Hermiona podbiegła do
przyjaciółki.
-Cześć! – z ust rudej nie schodził uśmiech, co nie uszło
uwadze Hermiony.
-Śpisz dzisiaj u mnie – stwierdziła starsza gryfonka –
Musimy sobie poważnie porozmawiać Ginerwo Weasley!
W tym samym momencie z zamku wybiegł Ron a tuż za nim Paris.
-Ginny! – rozległ się rozwścieczony głos chłopaka
-Coś się stało Ron?
Po wesołym uśmiechu Ginny nie zostało śladu. Teraz stała
blada jak ściana wpatrując się wyczekująco w brata.
-Jak mogłaś się spotkać
w tajemnicy przede mną z tym ślizgonem?
-Moja sprawa z kim i kiedy się spotykam.
-Jak mogłaś zrobić to mnie! Jak mogłaś zrobić to Harry’emu!
– Ron nie dawał za wygraną, a jego twarz przybrała odcień purpury.
-Nic złego nie zrobiłam ani Tobie ani Harry’emu. To jest moje życie i mogę robić sobie z nim
co chce a Tobie nic do tego!
Rodzeństwo Weasley’ów mierzyło się wzajemnie rozwścieczonymi
spojrzeniami. Brat przeciwko siostrze, siostra przeciwko bratu.
-Niech Cię szlag Ginny! – Ron pogroził jej palcem – Jeszcze
tego pożałujesz.
-Ron daj spokój – próbowała go uspokoić Hermiona – To
wszystko moja wina. Założyłam się z Ginny, że nie da rady umówić się z Zabinim.
Ron patrzył zdezorientowany na obie dziewczyny, a jego twarz
powoli przybierała normalne barwy.
-Zwykły zakład? – warknął
-Zwykły, babski zakład nic więcej.
-Oby – odparł – Będę cię maił na oku Ginny..
***
Eric wyszedł spod prysznica, wytarł się i narzucił na siebie
dół od piżamy po czym udał się do swojego pokoju. Przeczesał palcami, mokre czarne włosy i
sięgnął po żółtą kopertę zaadresowaną do niego. Wyciągnął z niej dość gruby
plik pieniędzy i schował je od razu do
swojego kufra po czym zabrał się za przeczytanie krótkiego listu.
Mam nadzieję, że już
się zadomowiłeś w Hogwarcie. Przesyłam
Ci drugą część zaliczki na zachętę. Nie
zawiedź mnie Ericu, liczę na Ciebie. Z niecierpliwością i radością czekam na
informacje o śmierci Granger.
L.M
~~*~~*~~*~~
Jestem zadowolona z tego rozdziału ;) W kilka godzin udało mi się stworzyć całkiem niezłą perełkę. Mam nadzieje, że wam również przypadnie do gustu.
Czekam na opinie i całuję gorąco!
wasza Avad Ka ;*
O, czyżby pierwsza? :P
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, ale bardzo mi się nie podoba, że Lucek coś knuje... :/
A Erica nie lubię jeszcze bardziej... ://
Pisz dalej! ♥
KK
Musi być trochę dramatu z Lucjuszem w roli głównej ;p
UsuńOmg Omg Omg :* śledze twojego bloga i uważam, że jest cudowny <3 kurde daj trochę talentu <3!idealne w każdym calu... Takie zgrane piękne, urocze i ciekawe.
OdpowiedzUsuńUrocze, by było jakby Eric chciał zabić Granger nie zaklęciem tylko nwm np nożem i Draco stanął by w jej obronie, a Oliver by zwiał. I wtedy blondaś by oberwał, a Hermiona zaopiekowała się nim itd.
Tylko wara tobie uśmiercać Dracona!
Rozdział Piękny <3
Mionka ;*
Ps: Zapraszam do mnie http://nie-zapomnij-dramione-pamietaj.blogspot.com
przy tym bez talęcie :(
Nie Przesadzajmy z tym talentem, ale bardzo dziękuję i cieszę się, że jednak moje wypocin komuś się podobają ;)
UsuńAjajaj xD wiedziałam że ten Eric mi coś nie pasuje xD rozdział zajebisty i co tu dużo mówić ??? Czekam na następny :* <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPieprzony Lucjusz! Wybacz słownictwo, ale normalnie nie mogę. Co za gad? Mam nadzieję, że dostanie za swoje. Rozdział istotnie wyszedł świetny. Widzę tu początki intrygującego Blinny :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Nie darowałabym sobie Blinny ;) uwielbiam tę pare
UsuńCiekawie się robi.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny rozdział, dobrze się czytało, no i pozostawia pozytywny niedosyt, który sprawia, ze czeka się z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Domi :-)
Zaraz chyba obrosne w piórka przez te wszystkie pochwały ;)
UsuńMam ochotę zabić, poćwiartować, udusić, utopić tego Ericka. No i przy okazji Lucjusza też. Podobała mi się rozmowa między Hermioną, a Draco widać, że dobrze się dogadują ;) Mam nadzieję, że Ginny i Blaise będą razem. Trochę mi szkoda Harry'ego, ale jako chłopak jest okropny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Aaaaaaaaa, list na końcu mnie rozwalił! Czułam, że coś z tym Ericiem nie tak :/ oczywiście nie lubię też Oliviera, niech zostanie w Durmstrangu i nie wraca :P Fajnie by było jakby Ginny była z Zabinim, ale on coś mi trochę śmierdzi :P chociaż uwielbiam tą parę i mam nadzieję, że i tak będą razem :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny u mnie, cieszę się, że dzięki temu mogłam przeczytać Twojego bloga ;) będę tu zaglądać!
Pozdrawiam, R. :) (needyoudramione.blogspot.com)
O Boziu, Boziu sen Dracona :C - już myślałam, że to prawda ;x
OdpowiedzUsuńEric, weź bo rzucę w niego Avadą ;/ ale te niecne plany do niego wrócą.
W ogóle powiem Ci, że zamiast spać dzisiaj o 1 nad ranem ja czytałam rozdziały na Twoim blogu :D Zaczęłam po południu noo ale niestety mój telefon szwankował i internet dopiero po zresetowaniu zaczął działać porządnie zamiast ciągle wyłączać mi stronę ;/ czekam na kolejne rozdziały i zapraszam do mnie ;) - dopiero zaczynam.
http://dramione-love-me.blogspot.com/
Niesamowite opowiadanie. Bardzo przypadło mi do gustu. Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały !
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
OdpowiedzUsuńPo więcej informacji zapraszam na needyoudramione.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
Nominowałam Cię do LBA.
OdpowiedzUsuńPytania znajdziesz na moim blogu.
Pozdrawiam,
Verka
dramione-milosc-nigdy-nie-umiera.blogspot.com