wtorek, 22 października 2013

Rozdział 5 Tchórz

Następnego ranka Hermiona otworzyła oczy i dopiero po chwili zorientowała się, że nie leży w swoim ciepłym wygodnym łóżku, tylko na twardej kanapie w salonie.  Po dłuższej chwili kiedy jej mózg zaczął trzeźwo myśleć, z zawrotną prędkością uderzyły w nią wspomnienia minionej nocy. Z całego serca współczuła blondynowi. Jeszcze nigdy nie widziała, żeby ktoś aż tak bardzo pogrążony był w bólu i rozpaczy. W jednej chwili cała nienawiść jaką czuła do blond arystokraty prysnęła jak bańka mydlana, była świadoma tego, że wczorajszego wieczoru chłopak pokazał jej cząstkę siebie, otworzył się przed nią.  Na myśl o przepełnionych bólem niebieskich tęczówkach Hermiona poczuła przeogromną chęć by mu pomóc. Czuła, że musi to zrobić. Bez względu na konsekwencje i na to jak zareagują jej najbliżsi.  Poczucie winy które nią targało przewyższał szalę. Już postanowiła, i żadna siła jej nie powstrzyma.
Rozejrzała się po pomieszczeni, kątem oka dostrzegła na stoliku stos kolorowych kanapek i kubek gorącej herbaty, z którego unosiła się delikatnie para, malując w powietrzu przeróżne kształty.  Obok talerza ktoś zostawił małą karteczkę. Wzięła liścik do ręki i zaczęła go czytać.

Nie przyszłaś na śniadanie, więc pomyślałem że jak się obudzisz to z pewnością będziesz głodna. Przynajmniej w ten sposób mogę Ci się zrewanżować, za wczorajszy wieczór. Smacznego!
Draco.

Na ustach gryfonki pojawił się delikatny uśmiech i jak na zawołanie zaburczało jej w brzuchu. Nie zastanawiając się długo sięgnęła po pierwszą z brzegu kanapkę. Kiedy poczuła tak dobrze znaną sytość w brzuchu odesłała brudne naczynia do kuchni i spojrzała na zegarek. Zostało jej 15 minut do pierwszych zajęć. Jak błyskawica pobiegła do dormitorium i już po paru minutach w pełni ubrania i spakowana szybkim krokiem przemierzała korytarze Hogwartu w stronę sali gdzie miała mieć pierwszą lekcję tego dnia.  Dotarła pod klasę w ostatniej chwili. Zajęła swoje standardowe miejsce między Harrym i Ronem.
-Cześć - rzuciła na powitanie.
-Hej Miona - odpowiedzieli równocześnie.
-Coś się stało? - usłyszała koło ucha zatroskany głos wybrańca - Nie najlepiej wyglądasz.
-Wszystko w porządku - spojrzała na niego badawczo - Niby co się miało stać?
-Martwiliśmy się, bo nie było Cię na śniadaniu, Oliviera zresztą też więc pomyśleliśmy z Ronem, że może się pokłóciliście..
-Po prostu zaspałam. - wzruszyła ramionami.
-Na pewno między wami wszystko w porządku? - dopytywał się Ron.
-Nie było nigdy lepiej. Na prawdę nie wiem o co wam dwóm chodzi - uniosła do góry prawą brew - Co kombinujecie?
-My? - zdziwił się wybraniec - Nic.
-Już ja was dobrze znam - prychnęła brunetka, na co Harry i Ron uśmiechnęli się wymownie.
Lekcja minęła im dosyć szybko. Już po dwóch godzinach cała trójka uśmiechnięta od ucha do ucha weszła do Wielkiej Sali i zajęła swoje stałe miejsca przy stole gryfonów.  Wzrok Hermiony odruchowo powędrował w stronę stołu nauczycieli gdzie siedział Olivier dyskutując o czymś zawzięcie z McGonagall.  Na chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się,a  Hermiona poczuła jak szkarłatne rumieńce pojawiają się na jej policzkach. Zawsze tak reagowała na jego spojrzenie, które pochłaniało ją wzrokiem.   Z rozmyślań wyrwała ją mała płomykówka, która jak co dzień dostarczała jej nowe wydanie Proroka Codziennego.  Dziewczyna włożyła kilka galeonów do sakiewki, którą ptak miał przywiązaną po czym odczepiła gazetę od nóżki sowy.  Gdy tylko otworzyła gazetę, jej oczom ukazał się wielki, na pół strony nagłówek.

-"Niewyjaśniona śmierć w rodzinie Mafloy'ów." - przeczytał Ron.
Bez problemu odnaleźli  stronę, na której widniał dosyć obszerny artykuł, przepełniony przeróżnymi spekulacjami i podejrzeniami, że to Lucjusz Malfoy przyczynił się do tajemniczej śmierci swojej żony.

Hermiona spojrzała na stół ślizgonów, w całej Wielkiej Sali wrzało teraz jak w ulu a setki par oczu skierowane były na bladą twarz Malfoya, która pozbawiona była wszelkich emocji.  Przybrał na twarz maskę obojętności, mimo że w środku aż krzyczał z rozpaczy i bezradności jaka nim ogarnęła.  Zacisnął pod stołem dłonie w pięści spojrzał na każdego wzrokiem bazyliszka po czym bez słowa wstał od stołu i ruszył ku wyjściu.
-Myślicie, że to prawda? - do uszy Hermiony dobiegł głos Rona.
-Ojciec Malfoya to sadystyczny potwór, wszystkiego się można spodziewać - do rozmowy dołączył się Nevill .
-Przepraszam  - Hermiona wstała od stołu - Przypomniało mi się, że muszę sprawdzić coś w bibliotece.  Zobaczymy się później! - zawołała na odchodne i czym prędzej wyszła z Wielkiej Sali. Instuicyjnie poszła na błonia z nadzieją, że tam znajdzie blondyna. Dobrze wiedziała, że nie powinie być w takiej chwili sam. Obiecała sobie w duchu, że jak tylko wróci z  powrotem do zamku to czym prędzej skontaktuję się z Paris. Może ona będzie wiedziała co robić w takiej sytuacji.

***

W tym samym czasie Draco szybkim krokiem zmierzał w stronę Zakazanego Lasu. Chciał zostać sam, jak najdalej od tych natrętnych, pytających spojrzeń skierowanych w jego stronę. Nie chciał by ktokolwiek widział, jak się załamuje. Jak zawsze opanowany Draco Malfoy, traci kontrolę nad własnymi emocjami.  Usiadł  pod  dużym dębem tuż niedaleko jeziora, które odbijało ciepłe promienie słoneczne. Wziął do ręki różdżkę i zaczął się jej dokładnie przyglądać, obracając ją tym samym w palcach.
Wystarczy tylko chwila, kilka sekund, dwa słowa.. dwa najgorsze słowa, które mogą istnieć na tym świecie.
Błysk zielonego światła.
Bezbolesna śmierć.
Nic go już tutaj nie trzyma. Został sam.. sam jak palec,  nic nieznaczący nędzny robak.  W jednej chwili wszystkie jego marzenia, plany na przyszłość zniknęły.. odfrunęły daleko, jak balon wypuszczony przez przypadek przez dziecko... Po raz kolejny na jego policzkach zalśniły łzy.. Czuł się bezradny, samotny.. pusty.
Zacisnął mocno szczękę i przyłożył różdżkę do skroni.
Nabrał do płuc po raz ostatni ciepłego jesiennego powietrza.
Przymknął powieki.
Napawał się delikatnym wiatrem opatulającym jego twarz.
-Avada...
-Expelliarmus!
Poczuł jak różdżka wylatuje mu z dłoni.
-Zostaw mnie Granger - warknął nie otwierając nawet oczu.
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
-Tobie już kompletnie odbiło? Co to za pokazówka Malfoy?!
-Chcę umrzeć.
-Nie chcesz - powiedziała stanowczo - Czujesz się zagubiony i przerażony, ale to nie powód, by od razu się zabijać Malfoy.
-Niczego nie rozumiesz.
-Jesteś w punkcie  bez wyjścia, i nie wiesz co masz robić. Wydaje Ci się, że zostałeś sam i nikogo nie obchodzisz.  Mam rację? - Gryfonka spojrzała na ślizgona.
-Co Cię w ogóle obchodzi mój los Granger? Dlaczego chcesz mi pomóc? Przecież mnie nienawidzisz.
-Bo wiem, że w głębi duszy jesteś dobrym człowiekiem Draco. Po za tym pomyślałeś w ogóle o Paris? O tym jak ona by się poczuła, gdyby dowiedziała się że postępujesz właśnie jak tchórz?
-Tchórz? - chłopak spojrzał na dziewczynę srogim wzrokiem.
-Tak Malfoy jak tchórz. Chciałeś uciec od problemów, a tak na prawdę ta ucieczka sprawiłaby, że byłoby jeszcze gorzej. Powinieneś pokazać wszystkim, że jesteś silny. Gdzie podział się ten Malfoy, który zawsze przemierzał Hogwart z dumnie uniesioną głową?
-Nie jestem już tym samym człowiekiem. Wojna odbiła na mnie swoje piętno.
-Nie tylko na Tobie..
Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzajemnie wzrokiem.
-Dziękuje - ciszę przerwał męski głos ślizgona - Masz rację. Nie mogę się poddać.
-Jeśli będziesz potrzebował pomocy, zawsze ją u mnie dostaniesz.
-Czyli rozejm? - Chłopak uniósł pytająco brew i wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny.
-Rozejm - potwierdziła i podała mu swoją dłoń - Wracajmy na lekcję.

Powolnym krokiem przemierzali opustoszałe błonia Hogwartu kierując się w stronę głównego wejścia. Rozmawiali ze sobą swobodnie tak jakby te siedem lat nienawiści nigdy nie miały miejsca.
Dopiero w głównym holu rozstali się i osobno ruszyli na pod salę OPCM by nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń.

***

-I co znalazłaś to czego szukałaś? - Bliznowaty spojrzał na swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Hmm co?
-No w bibliotece..
-Aaa. Tak. Wiem już to co chciałam - uśmiechnęła się sztucznie.
 Z dalszego odpowiadania na pytanie uratował ją Olivier, który właśnie otworzył drzwi do sali.
Wzrok Hermiony skierował si
Jej wzrok skierował się w stronę Malfoya, który stał wraz z Blaisem i  jak gdyby nigdy nic nabijał się z wystrojonych  i napalonych dziewczyn. 
Jest dobrym aktorem  - przemknęło jej przez myśl.

Ku zdziwieniu wszystkim Olivier zrobił im krótki sprawdzian sprawdzający ich wiedzę i umiejętności, bo jak sam stwierdził,  będzie wiedział nad czym będzie musiała z nami najbardziej popracować, żebyśmy  bez problemu zdali OWTM-y.
Po sprawdzeniu testów, jego aksamitny głos dobił się echem od kamiennych ścian zamku.
-Nie obijając w bawełnę. Będę z wami szczery. Poszło wam fatalnie, co oznacza że przed nami miesiące ciężkiej i systematycznej nauki. Zaczynamy od następnych zajęć na dzisiaj jesteście już wolni - rozejrzał się po klasie - Panne Granger poproszę do mojego gabinetu.
Wszystkie dziewczyny spojrzały zawistnie na Hermionę, gdy ta ze spuszczoną głową zniknęła zza drzwiami prowadzącymi do gabinetu Olivera. Już po kilku minutach w drzwiach stanął jej ukochany, który jednym skinieniem głowy wskazał jej sekretne przejście prowadzące do jego prywatnych komnat. Hermiona bez słowa podążyła za brunetem, a gdy tylko drzwi się zamknęły została obsypana czułymi, pełnymi tęsknoty pocałunkami.
-Mam dłuższą chwilę przed następnymi zajęciami - wyszeptał jej do ucha  - Może chciałabyś spędzić go ze mną?
-Harry i Ron na mnie z pewnością czekają. Po za tym musimy być bardziej ostrożni - uśmiechnęła się przepraszająco - Mogę wpaść wieczorem jeśli chcesz.
 Olivier westchnął.
-Jak zwykle masz racje.
-Obiecuję, że wpadnę - pocałowała go na odchodnę.
-Będę czekał! - usłyszała zanim zniknęła zza drzwiami.

*** 

Dzień minął jej w zaskakująco szybkim tempie. Gdy tylko skończyła pisać referat na eliksiry udała się do sowiarni by wysłać list do Paris. Poprosiła w nim blondynkę o jak najszybszy kontakt, bo ona była jedyną osobą, która w tym momencie mogła mieć jakikolwiek wpływ na zrozpaczonego blondyna. Nie odczuwała większego głodu, więc od razu swoje kroki skierowała do swojego prywatnego dormitorium, chciała przed wyjściem zobaczyć jak się czuje Malfoy.  Gdy tylko znalazła się w salonie prefektów, odłożyła torbę z książkami w kąt pomieszczenia. Podeszłą do drzwi zza którymi znajdowała się sypialnia ślizgona i zapukała. Mimo, że nie usłyszała żadnej odpowiedzi nacisnęła klamkę i weszła do skąpanego w półmroku pomieszczenia, które nie różniło się zbytnio tym od jej dormitorium nie licząc barw, które były w kolorze Slytherinu.
-Draco - zawołała półszeptem.
-Żyję.
Jej uszu dobiegł zachrypnięty głos blondyna.
-Potrzebujesz czegoś?
Odpowiedział jej cisza.
Gryfonka nie wiedząc zbytnio ja ma się zachować, niepewnie podeszła do łóżka na którym leżał Draco.
Zajrzała do jego szafki nocnej, gdzie jak się spodziewała znalazła apteczkę z najpotrzebniejszymi eliksirami i opatrunkami. Wybrała  czerwoną fiolkę i podała ją blondynowi.
-Wypij.
-Co to jest?
-Eliksir słodkiego snu - odparła - Poczujesz się lepiej rano jak go wypijesz.
Chłopak bez protestu wypił zawartość fiolki, i już po chwili poczuł jak wszystkie zmartwienia i troski odpływają, a ich miejsce zajmuje znurzenie.

~~*~~*~~*~~

Przepraszam, że rozdział taki krótki ale mam pomysły które chciałam wprowadzić dopiero w następnym rozdziale. Mam nadzieje, że mi wybaczycie ;) Za wszelkie błędy przepraszam, dodałam rozdział nawet go nie sprawdzając ;)
Czekam na wasze opinię.
Pozdrawiam Avad Ka ;*
wszelkie pytania składajcie tutaj: http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 4 Łzy


Hermiona obudziła się wczesnym rankiem.  Od razu wyczuła, że jej głowa spoczywa na twardym, wyrzeźbionym torsie Oliviera. Spojrzała na jego przystojną twarz, pogrążoną w głębokim śnie. Pocałowała go w policzek i najdelikatniej jak mogła wyszła z łóżka. Napisała mu, krótki liścik, po czym na paluszkach wyszła z jego prywatnych komnat.
Przemierzała opustoszałe korytarze zamku, modląc się w duchu, żeby na nikogo się nie natknąć.  Dopiero gdy stanęła pod portretem i wypowiedziała hasło jej serce powoli zmniejszało swój rytm. Jak najszybciej skierowała się do swojego dormitorium. Dopiero teraz spojrzała na zegarek, który wskazywał szóstą nad ranem.  Miała jeszcze półtorej godziny do śniadania, więc postanowiła wziąć ciepłą, relaksującą kąpiel. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i udała się do łazienki.  Na wszelki wypadek zamknęła pomieszczenie zaklęciem, nie chciała żeby ktokolwiek jej przeszkadzał.  Napuściła gorącej wody, do której wlała swój ulubiony olejek.  Leżała odprężona w wannie dobre czterdzieści minut, kiedy do łazienki zaczął dobijać się jej poirytowany współlokator.
-Granger! Do jasnej cholery co ty tak długo tam robisz?
-Zajmij się czymś Malfoy i  daj mi święty spokój! - odkrzyknęła mu brunetka.
-Masz pięć minut Granger... Albo wyjdziesz po dobroci, albo rozwalę te drzwi -blondyn nie dawał za wygraną.
-Skretyniały idiota - dziewczyna powiedziała pod nosem po czym szybko wyszła z wanny i owinęła się puchatym ręcznikiem.
Zrzuciła z pomieszczenia zaklęcie ochronne i jak gdyby nigdy nic wyszła do salonu ubrana jedynie w sam ręcznik. Pech chciał, że tuż pod drzwiami stał jej współlokator na którego omal nie wpadła.
Wzrok Dracona pochłaniał łapczywie ciało Hermiony, po którym kropelki wody wyznaczały swoją trasę.  Wpatrywał się w nią jak zaklęty nie wiedząc co w tej chwili zrobić.  Dopiero obelga z ust dziewczyny skierowana w jego stronę sprowadziła go na ziemię.
-Zboczeniec - prychnęła gryfonka po czym znikła za drzwiami swojej sypialni.


Ku niezadowoleniu płci męskiej, cały Hogwart aż roił się od wystrojonych i napalonych dziewczyn na profesora OPCM.  Wszystkie wodziły wzrokiem za nowym nauczycielem posyłając mu zalotne spojrzenia.
-Chyba zaraz się porzygam - skomentowała Hermiona - Spójrzcie jakie one są żałosne.
Czwórka przyjaciół siedziała w Wielkiej Sali, delektując się pysznymi potrawami.
-Daj spokój Hermiono - Ginny wzruszyła ramionami - Zobaczysz znudzi im się po kilku dniach.
Lekcje mijały w zaskakującym tempie. Czwórka gryfonów stała już pod drzwiami prowadzącymi do zajęć lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona starała pohamować w sobie tumany kłębiącej się w niej zazdrości. Gdy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający lekcję, drzwi do sali otworzyły się z hukiem i wszyscy weszli do sali. Każda z uczennic starała zająć miejsce jak najbliżej biurka nauczyciela by mieć jak najlepszy widok.  Hermiona tylko wywróciła oczami i zajęła jedną z wolnych ławek na końcu sali.
-Witam wszystkich - uszu Hermiony dobiegł tak dobrze jej znany męski głos - Jak już wiecie nazywam się Olivier Wood i będę waszym nowym nauczycielem OPCM - brunet zrobił krótką przerwę  i rozejrzał się po zebranych - Mam nadzieje, że miło będzie nam się współpracować. Chcę, żebyście wiedzieli, że przede wszystkim oceniane będą wasze umiejętności i to w jak szybki sposób będzie przyswajać wiedzę, którą przekaże wam na tych zajęciach - Jego spojrzenie dłużej zatrzymało się na Hermionie - Nie przedłużając myślę, że to na tyle ze spraw organizacyjnych.
Olivier dzielnie walczył z natarczywymi spojrzeniami swoich uczennic.  Był świadomy tego jak z pewnością czuję się teraz Hermiona. Sam nie był zbytnio zadowolony z tego, że każdy chłopak pożera wzrokiem jego dziewczyną. Obiecał sobie w duchu, że postara się wynagrodzić gryfonce wszystkie negatywne emocje, które teraz się w niej kotłują.
Lekcja dobiegła końca, Hermiona wymieniła z Olivierem utęsknione spojrzenia po czym pożegnała się z przyjaciółmi i skierowała swoje kroki w stronę biblioteki, gdzie chciała w spokoju napisać  esej dla McGonagall, która zdążyła już zadać im masę zadania domowego.

***

Draco Malfoy siedział wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Zabinim w salonie należącym do perfektów naczelnych. Nagle do pomieszczenia wleciała mała czarna sówka, która wylądowała na oparciu fotela przy głowie blondyna. Wyciągnęła do niego nóżkę z przywiązanym liścikiem, a gdy tylko chłopak go odczepił, zatrzepotała skrzydłami i wyleciała przez otwarte okno.
-Od kogo to?
Blondyn wzruszył ramionami i otworzył kopertę.
-Nie mam pojęcia.
Z sekundy na sekundę, z każdym kolejnym przeczytanym słowem robił się coraz bledszy.  Po raz pierwszy w życiu poczuł jak oczy zabiegają mu łzami, a serce mocno oplata niewidzialny sznur.
-Stary wszystko w porządku? - Czarnoskóry  z niepokojem wpatrywał się w bladą twarz kumpla.
-Chcę zostać sam.
-Jesteś pewien?
-Tak.
Brunet poklepał tylko przyjaciela po plecach, po czym zniknął za przejściem.
Ślizgon rzucił trzymaną w ręce szklankę, a ta rozbiła się na milion kawałków.   Ta samo stało się z każdą pozostałą rzeczą, którą nawinęła mu się pod rękę. Złość jaka nim ogarnęła powoli ustępowała, a jej miejsce zaczęła zajmować rozpacz.  Opadł na kolana tuż koło roztłuczonego szkła, a w ręce ciągle ściskał otrzymany przed chwilą list.  Drugą ręką, powoli zaczął zbierać kawałki potłuczonego szkła, gdy nagle poczuł przeszywający ból, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach krwi.
-Kurwa - przeklął pod nosem, a po jego policzku potoczyła się pierwsza w życiu samotna łza.

Hermiona z trochę lepszym humorem wracała do swojego dormitorium. Pobyt w bibliotece zawsze działał na nią kojąco.  Mimo, że nie miała okazji spędzenia dzisiejszego wieczoru z Olivierem, obiecała sobie że nadrobi to jutro i powie mu o wszystkich swoich obawach i zmartwieniach. Gdy tylko weszła do salonu doznała szoku. Pokój wyglądał tak jakby przeszło przez nie tornado. Wszystko było poprzewracane a na podłodze walały się odłamki potłuczonego szkła.  Machnęła różdżką i już po chwili wszystko wróciło do swojej dawnej postaci. Cały dobry humor w jednej sekundzie z niej wyparował. Była niema pewna, że to sprawka Malfoya. Tylko jaki miał w tym cel, żeby doprowadzić to pomieszczenie do takiego stanu?   Gryfonka jak burza wparowała do dormitorium swojego współlokatora, ale ku jej zdziwieniu nie zastała go tam.
-Malfoy! - zawołała lecz odpowiedziała jej cisza.
Niech ja Cię tylko dorwę - przeszło jej przez myśl.
Nagle do jej uszu dobiegł stłumiony jęk wydostający się z łazienki. Bez zastanowienia wparowała do pomieszczenia.  Scena, którą zobaczyła przeszła jej najśmielsze wyobrażenia. Była pewna, że zastanie Malfoy'a zabawiającego się z jakąś pustą laską. Tymczasem łazienka tak jak i przed chwilą salon była w istnej ruinie, lustro które jeszcze rano wisiało nad umywalką było roztrzaskane, a na kamiennej posadzce widniały stróżki krwi prowadzące wprost do skulonego w kącie blondyna.
-Malfoy? - jej delikatny głos echem odbił się po kamiennych ścianach.
Odważyła się podejść bliżej.
-Wszystko w porządku?
Odpowiedziała jej cisza.
Przyjrzała się dokładnie skulonej sylwetce blondyna, i dopiero teraz zauważyła krwawiącą lewą rękę.  Nie zastanawiając się ani chwili wyciągnęła apteczkę z pobliskiej szafki i bez słowa zaczęła opatrywać ranę chłopaka.
-Odezwiesz się w końcu? Nie boisz się, że pobrudzę Cię szlamem?
Chłopak podniósł głowę i spojrzał gryfonce w oczy.
-Boże - wyrwało się Hermionie - Co się stało?
Widok napuchniętych i zaczerwienionych oczu blondyna sprawił, że zmiękło jej serce. Cała złość ją opuściła,a  jej miejsce zajęła troska. Troska o największego wroga jej życia.
Oczy blondyna wypełnione były bólem i przerażeniem. Z jego ust wydobył się cichy dźwięk rozpaczy, a po policzku swoją ścieżkę wyznaczały słone łzy, których blondyn nie starał się nawet ukryć. W tej chwili było mu na prawdę wszystko jedno.
Hermiona mimo niepewności, które nią targały, usiadła koło chłopaka i delikatnie otuliła swoimi ramionami. Nie miała bladego pojęcia jak w takiej sytuacji się zachować, była kiepską pocieszycielką, dlatego ten pomysł wydał jej się jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Draco wcale nie protestował. Ku zdziwieniu gryfonki przywarł do niej bardziej wtulając swoją głowę w klatkę piersiową dziewczyny.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie potrzebował bliskości drugiego człowieka jak w tej danej chwili.  Czyż to nie za ironia losu, że powolne ukojenie znajdował w ramionach dziewczyny, która go nienawidzi i ma za nic niewartego śmiecia?
Emocje, które spiętrzyły się w nim do maksimum powoli zaczynały opadać, oddech się unormował, a oczy piekły od przemęczenia i słonych łez. 
Tkwili razem w uścisku dobre kilkadziesiąt minut. Ona przeczesywała jego platynowe włosy zastanawiając się nad absurdem całej tej sytuacji. On natomiast wsłuchiwał się w spokojne i rytmiczne bicie jej serca. Nie odezwali się do siebie ani słowem, choć oboje wiedzieli, że dzisiejszy wieczór z pewnością jest jednym z przełomowych.
Draco w końcu oderwał się od gryfonki i podszedł do umywalki. Przemył twarz lodowatą wodą, która przyniosła ukojenie zaczerwienionym oczom i odetchnął głęboko. Przymknął powieki i zacisnął mocniej dłonie.  Nie minęła chwila, a poczuł jak delikatna kobieca dłoń zaciska się w pocieszycielskim geście na jego ramieniu.
-Nie mam jej... - wychrypiał - Odeszła na zawsze.. - zacisnął mocniej powieki powstrzymując tym samym nową fale łez napływającą mu do oczu.
-O kim Ty mówisz Draco?
Nie odpowiedział.
Zamiast tego podał jej pomięty kawałek pergaminu. Hermiona wzięła kartkę i zaczęła pisać tekst napisany schludnym pismem.

Szanowny Panie Malfoy,
 Z przykrością muszę powiadomić Pana, że dzisiejszego ranka zmarła pańska matka Narcyza Malfoy. Pogrzeb odbędzie się za 3 dni w jej rodzinnym mieście.  Z cierpliwością proszę czekać na dalsze informacje.
 Z wyrazami współczucia
Minister Magii
Korneliusz Knot

Gryfonka poczuła się tak jakby dostała w twarz. Spodziewała się wszystkiego. Wszystkiego z wyjątkiem tak drastycznej wiadomości.
-Draco - była w szoku,  że z taką łatwością przyszło jej wymówienie imienia blondyna - Tak mi przykro..
Przez dłuższą chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, którą w końcu przerwał niebieskooki.
-Może nie była idealną matką , i rzadko okazywała mi jakiekolwiek uczucia, ale wiem że w głębi duszy starała się mnie chronić...A teraz ja nie uchroniłem jej! To wszystko moja wina! -  krzyk rozpaczy rozniósł się echem po łazience.
-To nie Twoja wina!  Skąd mogłeś wiedzieć, że wszystko potoczy się akurat w ten sposób?
-Za trzy lata mieli ją wypuścić  z Azkabanu. Do tego czasu chciałem stworzyć dla niej i dla siebie całkiem nowe życie. Zacząć wszystko od nowa z czystą kartą, z dala od ciągłego wypominania mi mojej przeszłości. Przeszłości, której się wstydzę i przez którą czuję odrazę do samego siebie - głos mu się lekko załamał - Nigdy nie chciałem takiego życia Hermiono, ale nie miałem wyjścia. Musiałem być posłuszny, bo inaczej zabiłby jedyną osobę, która w jakimś stopniu była dla mnie ważna - łzy na nowo zalśniły na jego bladych policzkach.
-Chodź  - gryfonka pociągnęła go za rękę - Powinieneś się położyć. Sen Ci dobrze zrobi, a jutro pomogę Ci załatwić wszystko co związane z pogrzebem.
Blondyn skinął tylko głową i bez zbędnych protestów udał się z gryfonką do swojego dormitorium.
-Wpadnę do Ciebie zanim pójdę spać, by zobaczyć czy wszystko w porządku dobrze?
Kolejne skinięcie głową.
-Gra.. Hermiono -ślizgon spojrzał na zatroskaną twarz współlokatorki - Proszę Cię nie mów nikomu.
-Nie powiem - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuję.
-Dobranoc Draco - powiedziała po czym znikła zza drzwiami.
Odetchnęła głęboko i podeszła do barku. Nalała sobie do szklanki Ognistą po czym wygodnie rozłożyła się na kanapie i co jakiś czas zamaczała usta w bursztynowym płynie. Jej myśli ciągle analizowały wydarzenia dzisiejszego wieczoru. Już nic nie będzie takie samo - pomyślała.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła do krainy snów.

~~*~~*~~*~~



No i w końcu udało mi się coś naskrobać ;)   Mam nadzieje, że rozdział chociaż w małym stopniu okazał się dla was zaskoczeniem. W razie wszelkich pytań i wątpliwości zapraszam na : http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy


Całusy ;*

piątek, 20 września 2013

Rozdział 3 Dług

Wielka sala jak zwykle po brzegi wypełniona była roześmianymi uczniami, którzy w kilkanaście minut chcieli nadrobić całe dwa miesiące rozłąki z przyjaciółmi.
Nauczyciele wraz z dyrektorem zajmowali swoje stałe miejsca przy stole nauczycielskim. Wszyscy z niecierpliwością wyczekiwali profesor McGonagall, która jak co roku przyprowadza pierwszorocznych by tiara przydziału oznajmiła im do jakiego domu będą należeć.   Wyświechtany kapelusz jak co roku zaśpiewał jedną ze swoich piosenek w której mówił o pogodzeniu się dwóch najbardziej skłóconych ze sobą domów w Hogwarcie. Mowa oczywiście była o Gryffindorze i Slytherinie. Kiedy już wszyscy pierwszoroczni zostali przydzieleni, głos zabrał Dumbledore.
-Witam wszystkich starych jak i nowych uczniów.  Przypominam, że wstęp do Zakazanego Losu jest surowo zabroniony - sympatyczny głos starca echem odbijał się od kamiennych ścian zamku - Jak już pewnie większość was zauważyła, nastąpiła mała zmiana w składzie grona nauczycielskiego.  Z wielką przyjemnością przedstawiam wam nowego nauczyciela Oliviera Blacka, który będzie was uczył Obrony Przed Czarną Magią.
Wszystkie dziewczęce pary oczu skierowały się w stronę przystojnego i wysportowanego mężczyzny. Każda wpatrywała się w niego wzrokiem pełnym podziwu i pożądania. Łatwo można wywnioskować, że nowy nauczyciel z pewnością złamie niejedno serce.
-Nie przedłużając - dyrektor rozejrzał się po zebranych - Smacznego! - klasnął w dłonie a stoły wypełniły się po brzegi przeróżnymi potrawami.
Hermiona siedziała poirytowana przy stole gryfonów ciskając spojrzenie w każdą dziewczynę, która uparcie wpatrywała się w Oliviera.
-Widzę konkurencję na horyzoncie - Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Zabawne - fuknęła kasztanowowłosa.
-Wiecie co jest najbardziej groteskowe w tym wszystkim? - Ginny zachichotała, a trójka przyjaciół spojrzała na nią z ciekawością wymalowaną na twarzy - To, że te biedne dziewczyny nie mają bladego pojęcia, że Olivier jest w związku z naszą Mioną!
-Ale to nie zmienia faktu, że będą się na jego widok ślinić. Pamiętacie jak było z Krumem? Mogę się założyć, że w tym przypadku będzie niemal identycznie - Hermiona posmutniała - A co jeśli on jakiejś ulegnie?
-Wątpisz w niego? - Ginny zmarszczyła czoło.
-Nie. Po prostu dobrze wiesz jacy są faceci... zobaczą trochę ciałka, i od razu budzą się w nich zwierzęce instynkty.
-Ejj! - Harry z Ronem zrobili oburzone miny - Wypraszamy sobie!
-A może potraktuj to jako test wierności?
-Co masz dokładnie na myśli Ginny?
-Jeśli ulegnie jakiejś dziewczynie, to znaczy że tak na prawdę nigdy nie traktował Cię serio.
-Przecież one nie mają żadnych szans przy naszej nowej Hermionie - czarnowłosy zmierzył przyjaciółkę wzrokiem - Z tego co zauważyłem 3/4 męskiej części tego zamku obróciła się za Hermioną, gdy ta koło nich przechodziła.
Hermiona westchnęła i nałożyła sobie sporej porcji potrawki z kurczaka. W jej sercu i myślach panował istny chaos.  Z jednej strony cieszyła się, że nie spędzi tych kilkunastu miesięcy na tęsknocie za Olivierem. Tego przed wyjazdem do Hogwartu najbardziej się obawiała, lecz gdy tylko dowiedziała  się, że jej ukochany obejmie posadę nauczyciela OPCM nie posiadała się ze szczęścia. A teraz? Zaczynają ogarniać ją wątpliwości. Nie przewidziała tylu dziewczyn wpatrzonych w jej mężczyznę jak w obrazek.  A co jeśli, któregoś dnia nie wytrzyma i wyżyje się na pierwszej lepszej śliniącej się idiotce? Co jeśli jednak Olivierem zawładną zwierzęce instynkty i ulegnie, którejś z nich?
Dziewczyna pokręciła głową by wyrzucić z niej pesymistyczne myśli.
Bądź optymistką - powtarzała sobie w duchu - Wszystko będzie dobrze.

Z drugiego końca sali całej tej sytuacji przyglądał się z wielkim rozbawieniem pewien ślizgon. W głębi duszy był wdzięczny Olivierowi za to, że pojawił się w szkole i wzbudził pożądanie w płci pięknej. Przynajmniej w tym ostatnim roku będzie mógł się skupić na nauce i powtórkami do czekających go OWT'emów, nie musząc się odganiać za nachalnymi dziewczynami, które chcą mu wskoczyć do łóżka.  Cholera myślisz jak Granger - przemknęło mu przez głowę.

Pod koniec uczty ponownie głos zabrał Dumbledore.
-Pod koniec uczty proszę prefektów o odprowadzenie pierwszorocznych do pokojów wspólnych. Natomiast prefektów naczelnych proszę o pozostanie po kolacji w Wielkiej Sali.

Kilkanaście minut później Wielka Sala opustoszała. Pozostała w niej już tylko dwójka uczniów z siódmego roku oraz dyrektor.  Dopiero po tym jak usłyszeli swoje imiona wypowiadane przez Dumbledore'a i uświadomili sobie, kto jest TYM drugim prefektem naczelnym na ich twarzach zaczął malować się grymas niezadowolenia.
-Jak zapewne wiecie - prefekci naczelni mają prywatne dormiotoria. Wasze znajdują się na trzecim piętrze za portretem gargulca. Hasło to Amortencja - starzec na chwilę się zasępił - Nie będę obijał w bawełnę.  Nie zostaliście wybrani na prefektów naczelnych przez przypadek. Mam nadzieje, że ten rok będzie dla was owocny.
Draco Malfoy wyglądał jakby ktoś przed chwilą powiedział mu, że jego Ojciec wywodzi się z mugolskiej rodziny. Otwierał już w usta by zaprotestować na decyzję dyrektora, lecz zanim się obejrzał ten ulotnił się w powietrzu.
-On już doszczętnie zwariował! Dropsy zamąciły mu w głowie - oburzyła się gryfonka.
-Coś nie pasuje Granger?  Każda dziewczyna w tej szkole dałaby się torturować, byle być na Twoim miejscu.
Kasztanowowłosa spiorunowała blondyna wzrokiem godnym bazyliszk.a
-Uświadomie Ci coś Malfoy i radzę Ci słuchać uważnie bo nie będę się więcej powtarzać. Po pierwsze ja nie jestem KAŻDA. Po drugie to, że zdarzyło nam się razem pić nie oznacza, że nagle zaczynamy się przyjaźnić. Po trzecie nie wchodzimy sobie w drogę. Będziesz chciał sprowadzać do siebie panienki nie ma sprawy, bylebym nie musiała wysłuchiwać jej stękania. Traktujmy się jak powietrze..
-Żadna - chłopak zawahał się na chwilę - Kobieta nie będzie mi mówić co mam robić.
-Nie krępuj się Malfoy. Dobrze wiemy co chciałeś powiedzieć. SZLAMA tylko tym dla Ciebie jestem co?  Nic się nie zmieniłeś. A teraz wybacz, ale mam lepsze zajęcia niż przebywanie w Twoim arystokratycznym towarzystwie.
Gryfonka  obróciła się na pięcie i udała w stronę wyjścia, pozostawiając chłopaka w totalnym osłupieniu. Była z siebie zadowolona. Postawiła sprawę jasno, i nie dała się złamać.
Blondyn stał jeszcze przez chwilę na środku pustej wielkiej sali, dopiero teraz dochodził do niego sens całej tej rozmowy przeprowadzonej z gryfonką.
-Na Merlina! Paris w coś ty mnie wpakowała?

*** 

Hermiona stanęła pod obrazem gargulca i wypowiedziała hasło, które wydawało jej się absurdalnie idiotyczne. Już po kilku sekundach obraz znikł a na jego miejscu pokazały się ręcznie rzeźbione, mahoniowe drzwi. Nacisnęła na klamkę i weszła do małego ale przytulnego salonu, pomalowanego na brzoskwiniowy kolor. Na środku salonu stała trzyosobowa skórzana sofa i dwa fotele do kompletu. Po środku postawiony został owalny, drewniany stolik na którym stała misa wypełniona owocami. Ogień buchający z marmurowego kominka ocieplał całe pomieszczenie. Po lewej stronie od wejścia umieszczone zostały drzwi, pierwsze z brzegu po prawej stronie miały wyryte godło lwa co wskazywało na dormitorium gryfonki. Środkowe drzwi wykonane były z jasnego drewna i z pewnością prowadziły do królestwa kobiet, którym była łazienka. Ostatnie drzwi  znajdujące się najbardziej z lewej strony miały wyryte godło węża. Hermiona bez wahania otworzyła drzwi prowadzące do jej dormitorium. Sypialnia nie była ani za mała, ani za duża.  Pierwsze co rzuciło się w oczy gryfonce było wielkie okno pod którym ustawione zostało wielkie łóżko z czerwonym baldachimem. Tuż obok łóżka znajdowała się szafka nocna, na której spoczywał malutki bukiecik kwiatów. Na przeciwko łóżka umieszczona była spora szafa z wielkim łóżkiem po środku. Po prawej stronie pokoju był umieszczony regał z małą prywatną biblioteczką, natomiast w lewym rogu pokoju znajdowały się dwa czerwone fotele i malutki barek wypełniony po brzegi przeróżnymi trunkami. Kasztanowowłosa  usiadła na łóżku i wzięła do ręki bukiet kwiatów. Od razu zauważyła liścik przyczepiony do wiązanki. Odczepiła karteczkę i przeczytała jej zawartość.

Przyjdź o 21 do moich prywatnych komnat na piątym piętrze, które znajdują się za posągiem feniksa. Hasło to druzgotek.
Olivier

Dziewczyna spojrzała na zegarek zostało jej jeszcze z jakieś dziesięć minut. Jednym machnięciem różdżki rozpakowała swój kufer.  Spięła włosy w niesforny kucyk po czym udała się do wyjścia. Gdy tylko weszła do salonu od raz zauważyła swojego współlokatora siedzącego na kanapie i popijającego ognistą whiskey.
-No Malfoy, widzę że nie próżnujesz - zakpiła.
Chłopak obdarzył ją obojętnym spojrzeniem.
-Z tego co mi wiadomo Granger mieliśmy traktować się jak powietrze. Więc nie wiem czemu w ogóle zwracasz na mnie uwagę, skoro powietrza nie da się zobaczyć.
-Jeszcze przed paroma chwilami byłeś innego zdania.
-Zmieniłem je - na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
-Idiota - mruknęła i czym prędzej wyszła na korytarz.
Była tak poirytowana aroganckim zachowaniem blondyna, że nawet nie zauważyła kiedy dotarła na miejsce.
-Druzgotek - wypowiedziała hasło, a feniks odskoczył ukazując jej kręte schody.
Zaczęła się po nich wspinać, a gdy dotarła na ich szczyt bez pukania otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia, w którym panował przyjemny półmrok.  Od razu zauważyła zarys sylwetki swojego ukochanego, był tak zajęty porządkowaniem swoich rzeczy, że nawet nie zauważył kiedy się pojawiła.  Gryfonka korzystając z nieuwagi mężczyzny zaszła go od tyłu i przytuliła.
-Szybciej by było gdybyś użył czarów - wyszeptała mu do ucha.
-Wolałem zrobić to własnoręcznie - jej uszu dobiegł męski aksamitny głos.
-Dziękuje za kwiaty - uśmiechnęła się delikatnie.
Olivier odwrócił się do dziewczyny  i spojrzał na nią badawczo.
-Jak minął dzeń? - zapytał.
-Jestem tu dopiero od kilku godzin, a już mam dziurki w nosi Malfoya.
-Tego Malfoya?
-Tak.  Wyobraź sobie, że on jest drugim prefektem naczelnym! Czy mogło mnie spotkać coś bardziej okropnego? - Hermiona zrobiła smętną minę.
-To co takiego zrobił?
-Żyje - powiedziała dziewczyna z przekąsem - Żyje i zatruwa mi życie.
Brunet zasępił się.
-Wydawał się być sympatyczny, wtedy w klubie. Pewnie masz jakieś powody, żeby tak o nim mówić.
-Wiele powodów.
-Opowiesz mi?
 Dziewczyna wzięła głęboki w dech i zaczęła swoją opowieść.
-Wszystko zaczęło się kiedy byliśmy w drugiej klasie, wtedy po raz pierwszy  nazwał mnie szlamą..

Kilkanaście minut później i setkę obelg później kierowanych w stronę blondyna, Hermiona zakończyła swoją opowieść, a z emocji zaschło jej lekko w ustach.
-Może jednak się zmienił. Skoro mówisz, że od dwóch lat nie nazywa Cię..
-Szlamą - dokończyła za niego dziewczyna, dobrze wiedziała, że Olivierowi ciężko przychodziło wypowiedzenie tego słowa, mimo że sam wywodził się ze szlachetnej, arystokratycznej rodziny.
-Ludzie tacy jak Malfoy się nie zmieniają.
-I tu się mylisz kochanie.  Może na pierwszy rzut oka nie, dopiero po bliższym poznaniu zyskują w oczach innych. Pamiętasz co mi mówiłaś?  Nidy nie przestawałaś czytać książki po pierwszych kilku stronach bo Ci się nie podobała, zawsze brnęłaś dalej z nadzieją, że może jednak okazać się bardzo interesująca.
-Sama nie wiem.
-Wiesz.. - chłopak uśmiechnął się - Nie myśl już o nim.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Tęskniłąś? - brunet przyciągnął ją do siebie - bo ja bardzo.
Składał na jej ustach delikatnie pocałunki, którym ona się poddawała.
-Zostań na noc - wymruczał jej do ucha po czym wpił się namiętnie w jej wargi. Nie opierała się. Zarzuciła mu ręce na szyję i z wielkim oddaniem pogłębiła pocałunek.   Całowali się namiętnie, pełni pasji i pożądania, które z minuty na minutę w nich wzrastało. W ekspresowym tępię pozbywali się ubrań.  W pewnym momencie chłopak wziął na ręce Hermionę, która miała na sobie jedynie czarny koronkowy stanik i zaprowadził ją do sypialni. Położył delikatnie na łóżku po czym sam się nad nią pochylił składając na jej ustach namiętny pocałunek. Całował  i pieścił całe jej ciało, a ona nie pozostawała mu dłużna. Chłonęli każdy kawałek swojego ciała, napawali się swoim zapachem. Kiedy już ich pożądanie sięgnęło apogeum, chłopak jednym zwinnym ruchem wszedł w dziewczynę, która wydała z siebie cichy jęk rozkoszy. Poruszał się w niej powoli, z sekundy na sekundę jego ruchy stawały się coraz bardziej stanowcze i przyśpieszone. Kochali się dziko i namiętnie.

*** 

Draco leżał w swojej sypialni, mimo że wzrokiem beznamiętnie błądził po zielonym baldachimie, jego myśli skierowane były w całkiem innym kierunku. Co raz częściej przyłapywał się nad myśleniem o gryfonce. Tak na prawdę to jej zawdzięczał życie. To dzięki jej szlachetnemu sercu i dobroci został uratowany z płonącego Pokoju Życzeń. Gdyby nie ona to nie leżałby teraz w swoim prywatnym dormitorium na wygodnym łóżku.  Cały czas gryzło go pytanie, co kierowało wtedy tą dziewczyną. Panowała wojna, jeden trup mniej czy więcej nie robił żadnej różnicy. Coraz częściej dopuszczał do siebie myśl, że ma wielki dług do spłacenia u tej dziewczyny. Nigdy nie lubił być czyimś dłużnikiem. A jego intuicja mu podpowiadała, że wcześniej czy później będzie musiał spłacić dług u pięknej gryfonki.

~~*~~*~~*~~ 

Nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału, ale dawno nie dodałam żadnego wpisu. Jestem otwarta na wszelką krytykę, rady i opinie więc nie krępujcie się kochani ;)
Pozdrawiam was gorąco!
w razie jakichkolwiek  pytań zapraszam na : http://ask.fm/wspomnienasmierciozercy

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 2 Obietnica



-Oszalałaś?! – Draco stał niedaleko Paris i wpatrywał się w wielki, podświetlony na czerwono szydl, na którym widniał napis NIGHT CLUB – Czemu akurat to miejsce?
-Dlatego, że obydwoje potrzebujemy oderwać się od rzeczywistości a przede wszystkim Ty.
-Jasne, jasne  - wymruczał chłopak – Podobno miałem pozbyć się złych nawyków.
-To jest sztuka Draco. A w podziwianiu sztuki nie ma nic złego – dziewczyna uśmiechnęła się zawadiacko – Po za tym, potraktuj to jako swego rodzaju test na silną wolę.  Nie daj się prosić!
Blondynka zrobiła maślane oczka w stronę swojego najlepszego przyjaciela,  zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że chłopak zgodzi się na wszystko byle by nie patrzyła na niego tym wzrokiem.
-No dobra niech Ci będzie – westchnął.
-Wiedziałam! – zadowolona z siebie Paris z wielkim uśmiechem na ustach, pociągnęła Dracona w stronę wejścia, którego pilnowało dwóch ochroniarzy.

Klub był  jednym z najbardziej wyszukanych miejsc w samym sercu Londynu.  Wszystko tu było ekskluzywne i z klasą.  Było to idealne miejsce do nawiązania znajomości z wielkimi szychami. Draco był w nim pierwszy raz, od raz do jego nozdrzy doszedł kuszący zapach opium, które rozbudzało zmysły, a z głośników leciała zmysłowa muzyka, do której tancerki seksownie się poruszały. Były wszędzie, na stołach, barze, w powietrzu zamknięte w klatkach, każda z nich kusiła potencjalnych klientów.  Blondyn nie wiedział, w którą stronę ma patrzeć, miał ochotę je dotknąć, sprawdzić czy naprawdę są tak delikatnie, na jakie wyglądają?
-Chodź dalej, nie widziałeś jeszcze wszystkiego – Paris pociągnęła chłopaka, w stronę ciemnych zasłon, za którymi znajdowały się loże VIP’owskie. Zajęli jedną z wolnych loży na przodzie,  gdzie już czekał na nich najlepszy schłodzony szampan.
-A co tutaj się odbywa?
-Specjalne pokazy najlepszych tancerek.
-Można tylko patrzeć?
-Draco! – blondynka spojrzała na niego karcąco.
-No co?! To już zapytać nie można?
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ w jednej chwili w pomieszczeniu zrobiło się ciemno,  a jedynym oświetlonym miejscem była  scena, gdzie właśnie pojawiła się jedna z kilkunastu gwiazd dzisiejszego wieczoru.

***

Hermiona stała za kurtyną i dyskretnie przyglądała się swoim koleżanką, które po kolei pokazywały cuda jakie potrafią robić z ciałem.
-Nie stresuj się tak.
Dziewczyna, aż podskoczyła słysząc znienacka głos swojego ukochanego.
-One są świetne. A co jeśli ja się im nie spodobam?
-Wyszłaś spod moich skrzydeł, jesteś najlepsza. One nie mają szans bo..
-Nie mają takiego cudownego i przystojnego nauczyciela? – dokończyła za niego dziewczyna, delikatnie całując go w usta.
-Dasz radę. Powalisz ich wszystkich na posadzkę.
-Twoja kolej – usłyszała głos dziewczyny, która jeszcze przed chwilą wyginała się przed publiką.
Hermiona wzięła głęboki wdech, po czym ściągnęła z siebie czarny, satynowy szlafrok, pozostawiając w czarno-czerwonym dopasowanym gorsecie, pończochach i wysokich szpilkach.  Spojrzała ostatni raz na Oliviera, który  z uśmiechem na ustach pokazał jej uniesiony kciuk w górę, po czym  znikła za czarną, jedwabną kurtyną.


Draco był wpatrzony jak w obrazek w kobietę, która właśnie pojawiła się na scenie. Nie widział dokładnie jej twarzy, ale musiał przyznać, że była cholernie seksowna i z pewnością piękna. Już po pierwszych taktach muzyki, dziewczyna wiła się zmysłowo, niczym wąż po srebrnym drążku budząc pożądanie we wpatrujących się nią mężczyzn. Jej ruchy były spokojne, lecz zmysłowe. Wystarczyło spojrzeć na te przepiękne ciało, które z wielką gracją i łatwością wykonywało coraz to odważniejsze pozy.  Jedna z lamp oświetlających scenę, padła na twarz dziewczyny, to właśnie wtedy Draco Malfoy omal się nie udławił szampanem, którego właśnie pił. Oniemiał z wrażenia. Właścicielką, tak pięknego ciała była ostatnia osoba na świecie, po której by się tego spodziewał. Hermiona Granger,  dziewczyna, która przez całe wieki upokarzał, zawładnęła całym jego pożądaniem.  W jednej chwili poczuł przeogromną potrzebę poznania tej zaskakującej dziewczyny. Nie przypominała mu wcale tej samej Granger ze szkoły, która wszędzie włóczyła się z Potterem i Łasicą. Szlamy, która godzinami siedziała w bibliotece, wertując stare, okurzone księgi. Z przeciętnego, niczym się nie wyróżniającego szarego kota, przeistoczyła się w drapieżną lwicę. Już w restauracji zauważył, że zaczęła ubierać się kobieco, z  gustem. Zniknęły, porozciągane, workowate ciuchy w stonowanych kolorach.  Sprawiała wrażenie osoby pewnej siebie, silnej i odważnej. Osoby która wie czego od życia chce. 
-Halo ziemia do Malfoya!
Dziewczyna pomachała mu rękom przed oczami.
-Co? – chłopak zamrugał kilkakrotnie – Mówiłaś coś?
-Pytałam się, czy to nie ta sama dziewczyna, którą widzieliśmy w restauracji?
-Może. Nie wiem. Nawet jeśli to co z tego?
-Podoba Ci się?
-Zawsze musisz być taka wścibska? Mówiłem Ci, nienawidzimy się. Koniec tematu.
-Nienawiść od miłości dzieli cienka linia – dziewczyna nie dawała za wygraną.
-Tobie to już chyba do reszty te bąbelki uszkodziły mózg.
-Poczekaj chwilę – dziewczyna nie czekając na odpowiedź chłopaka, poszła tylko w sobie dobrze znanym kierunku.
Rozglądał się po osobach wchodzących i wychodzących z przebieralni, nie minęło pięć minut kiedy dostrzegła swoją ofiarę. Z uśmiech na ustach podeszła do śmiejącej się pary.
-Cześć – przywitała się – Jestem Paris.
Chłopak z dziewczyną popatrzeli na nią z lekkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Cześć Olvier, a to moja dziewczyna Hermiona – zaczął chłopak.
-Hej – przywitała się krótko Hermiona, podając dziewczynie dłoń.
-Miło mi was poznać – Paris uśmiechnęła się delikatnie – Muszę przyznać, że byłaś fenomenalna Hermiono, najlepsza z nich wszystkich!
-Dziękuje. Cieszę się, że  Ci się spodobało.
-Tak sobie myślę.. – zaczęła niewinnie Paris spoglądając to na Oliviera to na Hermione – Macie na wieczór jakieś plany? Bo ja wraz z moim przyjacielem, szukamy towarzyszy na dzisiejszy wieczór.
-Czy ja wiem – zaczęła Hermiona. Dobrze pamiętała tą dziewczynę. To ona była dzisiaj z Malfoy’em w restauracji, i obawiała się, że tym właśnie wspomnianym przyjacielem jest nie kto inny jak jej odwieczny szkolny wróg.
-W sumie – zaczął Olivier – Na jednego drinka możemy się skusić. Co Ty na to kochanie?
Hermiona westchnęła.
-No dobrze jeden chyba może być.
Całą trójką udali się do stolika, przy którym siedział zatopiony w swoich myślach Draco.
-Mamy towarzystwo! – usłyszał szczebiotliwy głos blondynki – Poznajcie się.  Olivier, Draco. Draco, Olvier.
Mężczyźni podali sobie dłonie.
-A to jest..
-Cześć Granger – na ustach Malfoya pojawił się ironiczny uśmiech – Niezły pokaz.
-Cześć Malfoy.
-To wy się znacie? – zapytał zszokowany Olivier.
-Ze szkoły  - odpowiedziała, Hermiona.
-To może na rozluźnienie atmosfery po szklane Whiskey? – zaproponowała Paris.

Dwie godziny później, i pięć opróżnionych do pusta butelek po Whiskey, cała czwórka była w wyśmienitym humorze. Szli opustoszałymi uliczkami Londynu, śmiejąc się i wygłupiając.  Hermiona od razu załapała świetny kontakt z Paris, dobrze się dogadywały i miały mnóstwo wspólnych zainteresowań. Obiecały sobie, że będą do siebie pisać listy podczas pobytu Hermiony w Hogwarcie i koniecznie muszą się spotkać podczas przerwy świątecznej. Natomiast Olivier z Draconem, cały czas sprzeczali się o to, która drużyna w Quidditchu jest lepsza
Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Mężczyźni polegli jako pierwsi. Po tak dużej dawce alkoholu we krwi, zasnęli na jeden z ławek w Londyńskim Parku. Dziewczyny pożegnały się i wraz z kompletnie pijanymi kompanami i teleportowały się do swoich rezydencji.

***

1 września, tak długo wyczekiwany czas przez Hermionę. To już za kilkadziesiąt minut spotka się ze swoimi przyjaciółmi.  Od rana w całym domu panował chaos,  Hermiona biegała od pomieszczenia do pomieszczenia, szukając swoich zagubionych rzeczy, których jeszcze nie spakowała. Natomiast Olivier z rozbawieniem na twarzy, przyglądał się jej poczynanią. Równo o godzinie dziesiątej Hermiona wraz ze swoją walizką i klatką w której miałczał niezadowolony Krzywołap, stanęła w przedpokoju.
-I jak gotowa? – Olivier uśmiechnął się do swojej ukochanej.
-Bardzo śmieszne – brunetka pokazała mu język – Szkoda, że nie jedziesz z nami w pociągu.
Hermiona zrobiła smutną minę.
-Nie smuć się mała – chłopak przytulił ją do siebie – Za parę godzin, znowu się zobaczymy.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, po czym wraz z Olivierem zapakowali rzeczy do samochodu i udali się na dworzec King Cross.
-Uważaj na siebie.
-Jasne – dziewczyna złożyła pocałunek na ustach mężczyzny – Do zobaczenia za kilka godzin.
-Do zobaczenia.

W tym samym czasie na stacji King Cross Draco Malfoy z miną zbitego psa żegnał się ze swoją przyjaciółką.
-Pamiętaj, że masz do mnie pisać. Nie przesadzaj z Ognistą i ubieraj się ciepło – blondynka patrzyła na niego ze łzami w oczach – Ohh Draco… Jak ja sobie bez Ciebie poradzę?
-Zobaczysz szybko minie. Uważaj na siebie i proszę nie pakuj się w kłopoty.
-Nie ma sprawy Draco.
Chłopak przytulił blondynkę.
-Obiecasz mi coś?
-Co takiego?
-Pierw powiedz, że obiecujesz!
-Nie obiecuję się w ciemno.
-Proszę!  - dziewczyna spojrzała na niego maślanym wzrokiem, już miała go w garści.
-Ehh no dobra. Obiecuję – powiedział z lekkim grymasem wymalowanym na twarzy.
-Postaraj się ocieplić stosunki między Tobą a Hermioną.
-Wykluczone! Nie nie i jeszcze raz Nie!
-Obiecałeś!
Salazarze ratuj! Ta dziewczyna mnie wykończy – pomyślał chłopak.
-Postaram się, ale co z tego wyjdzie nie wiem.
-Dziękuje – Paris obdarzyła go ciepły uśmiechem – To naprawdę wartościowa dziewczyna, może w końcu to do Ciebie dotrze. Idź już bo się spóźnisz!

***

Podróż do Hogwartu minęła im spokojnie i bezkonfliktowo. Hermiona spędzała wyśmienicie czas w towarzystwie Harry’ego Rona i Ginny. Trójki  jej najlepszych przyjaciół, za którymi strasznie się stęskniła.  Natomiast Draco przez większość swojej podróży, wpatrywał się w krajobraz  znajdujący się za szybą jadącego pociągu. Mimo, że ciałem był w przedziale wraz ze swoimi kumplami ze Slytherinu, to natomiast duszą i myślami krążył wokół pewnej gryfonki oraz obietnicy jaką złożył  swojej przyjaciółce.  Nie miał zielonego pojęcia jak tego dokonać. Wiedział, że chociaż musi spróbować mimo, że z góry skazany był na porażkę.

~~*~~*~~*~~

No i jest rozdział drugi ;)  Dziękuje wam za tak liczne komentarze i pozytywne opinie to na prawdę dla mnie ważne ;)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 1 Pierwsze spotkanie



Hermionę obudziły delikatnie promienie słońca, wpadające przez wielkie okno znajdujące się w jej sypialni.  Powoli delikatnie otworzyła powieki, lecz prawie natychmiast znowu je zamknęłam porażona zbyt jasnym światłem.  Zamrugała kilka razy, po czym rozejrzała się po sypialni.  Uwielbiała to pomieszczenie. Ściany były pomalowane na jej ulubiony, lawendowy kolor. Naprzeciwko dużego, małżeńskiego łoża, stała drewniana i ręcznie zdobiona toaletka. Kolejny element tego domu, który tak bardzo lubiła. Wszystkie meble, nie tylko w tym pokoju ale w całym domu były eleganckie. Mieszkała w nim dopiero od dwóch miesięcy, i jeszcze nie oswoiła się z całym luksusem, który ją otaczał. Przeciągnęła się jak kotka, po czym zdjęła z siebie pierzynę i stanęła na podłogę, zanurzając swoje stopy w miękkim i włochatym dywanie. Chwyciła swój czarny satynowy szlafrok, oraz czarną koronkową bieliznę i poszła zażyć ciepłego, relaksującego prysznica. Gdy tylko wyszła z zaparowanej kabiny na je ciele pojawiła się gęsia skórka, spowodowana różnicą temperatury. Osuszyła ręcznikiem dokładnie, każdy skrawek swojego ciała. Włosy wysuszyła różdżką, zarzuciła na siebie szlafrok i postanowiła zejść na dół, by zjeść śniadanie.  Gdy tylko weszła do kuchni, zauważyła liścik zaadresowany do niej.

Musiałem pilnie wyjść w sprawie pracy. Śniadanie czeka na Ciebie w jadalni.  Za niedługo wracam.

Olivier.

Trzymając nadal w dłoniach liścik, udała się do jadalni. Od razu dostrzegła na stole stosy grzanek i gofrów oraz dzbanek z parującą kawą. Nie zastanawiając się ani chwili, zajęła jedno z miejsc przy ogromnym stole i zaczęła konsumować posiłek.

Przez cały czas nie potrafiłam się pozbyć złudzenia, że to może być tylko piękny sen z którego za chwilę się obudzi. To niewiarygodne, że jej życie jest otoczone luksusem. A wszystko to zawdzięcza Olivierowi. Uśmiechnęła się sama do siebie. W jej głowie pojawił się obraz ich pierwszego spotkania. Poznali się przez przypadek na jeden z dyskotek, gdzie Olivier wraz ze swoimi kumplami promowali swoją szkołę nauki tańca erotycznego. Od razu bardzo jej się spodobał. Po skończonym przez nich pokazie, odważyła się go zaczepić. Umówili się na następny dzień, w kawiarni na obrzeżach Londynu. Obydwoje przypadli sobie do gustu. Mieli podobne zainteresowania i pasje.

 Zaczęli się spotykać, chodzić na randki. Hermiona brała u Oliviera prywatne lekcje tańca.  Zaczęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Poznawali się coraz lepiej, aż w końcu zakochali się w sobie.  Gdy pewnego dnia przez przyadek wyszło na jaw, że Olivier jest czarodziejem. Hermiona nie posiadała się ze szczęścia. Przy Olvierze, wszystko wydawało jej się takie bezproblemowe i beztroskie. To przy nim nabierała pewności siebie. To on odkrył w niej ognisty temperament. To właśnie dzięki Olivierowi odkryła, życie po drugiej stronie barykady. Dopiero niedawno zrozumiała, że książki i nauka do której tak bardzo się przykładały nie dawały jej poczucia wolności. Przez te wszystkie lata całe życie uciekało jej przez palce. Dopiero teraz czuła się spełniona i w pełni szczęśliwa. Jej rozmyślanie przerwał dźwięk przekręcającego się klucza w zamku a po chwili zobaczyła tak dobrze jej znaną twarz. Olivier był starszy od niej o 5 lat. Mimo, że jej przyjaciele niezbyt byli zadowoleni z tego, że związała się ze starszym od siebie mężczyzną, starali się akceptować wybór Hermiony.

Olivier był dla Hermiony spełnieniem wszelkich marzeń. Miał duże, wyraziste piwne oczy, które za każdym razem ogrzewały ją miłością, gdy tylko na nie spojrzała. Gęste, brązowe włosy były prawie zawsze nastroszone, co dodawało mu łobuzerskiego uroku. Jego ciało obfitowało w wyrzeźbione i twarde mięśnie. Było idealne, bez żadnej skazy.

- Jak się spało? – usłyszała męski głos dobiegający zza jej pleców.

-Jak zwykle wyśmienicie – odpowiedziała uśmiechając się do niego, a  on złożył na jej ustach krótki, ale namiętny pocałunek.

-I jak załatwiłeś już wszystko? – Hermiona upiła spory łyk kawy.

-Tak. Widziałem dzisiaj swoje prywatne komnaty w Hogwarcie – Brunet podszedł do dziewczyny, i odgarnął jej włosy odsłaniając kark – Jestem przekonany, że Ci się spodobają – wymruczał jej do ucha, i zaczął składać delikatne pocałunki na jej szyi.

-Nie wątpię – Hermiona przymknęła oczy, delektując się dotykiem ciepłych warg chłopaka na jej ciele.

-Wiesz – wymruczał między pocałunkami – Myślę, że ten szlafrok nie będzie Ci zbytnio potrzebny – jednym zwinnym ruchem ręki zsunął z dziewczyny satynowy materiał, pozostawiając ją w kusej koronkowe bieliźnie.

Hermiona czuła jak po jej ciele przechodzi dreszcz podniecenia. Wstała z krzesła i odwróciła się w stronę bruneta, przyciągnęła go do siebie zarzucając mu ręce na szyje, wpiła się w jego usta. On nie pozostawał jej dłużny. Jedną dłoń wplótł w jej miękkie, rozjaśnione włosy, natomiast druga błądziła po plecach w poszukiwaniu zapięcia od stanika. Już po chwili obydwoje całując się namiętnie, byli rozebrani do połowy.  Olivier z łatwością wziął Hermionę na ręce i zaczął kierować się w stronę ich sypialni.


***

-Draco pośpiesz się! - młoda blondynka od 15 minut czekała w salonie na swojego przyjaciela. Dziś był dla niej wielki dzień. Miała przesłuchanie w jednej z największych wytwórni płytowych w Londynie. To dzięki Draconowi być może już niebawem spełni swoje życiowe marzenie.  Na prawdę bardzo dużo mu zawdzięcza. To on ją namówił do tego, by porozsyłała swoje demo do różnych wytwórni.
-Jestem gotowy - blondyn zszedł do salonu, w którym czekała zdenerwowana Paris. Uśmiechnął się na jej widok. Tak jak on była czarownicą. Jest jedyną osobą w jego życiu, w której znalazł oparcie. To ona pokazała mu czym jest przyjaźń i miłość. Kochał ją jak siostrę.  Pokazała mu świat w którym nie ma wrogości i nienawiści. Obydwoje byli wyrzutkami, dyskryminowanymi przez ludzi. Ona z powodu swojej orientacji seksualnej. Gdy jej rodzice się dowiedzieli, wyrzekli się jej. Wyrzucili z domu i powiedzieli, że nie ma po co wracać. On natomiast dyskryminowany jest przez wzgląd na swoich rodziców, większość osób przypisała mu łątkę śmierciożercy, choć wcale tak na prawdę nigdy nim nie był.   Podczas tych miesięcy spędzonych z Paris na prawdę się zmienił, choć doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że mało kto mu tak po prostu uwierzy.
 Myśl, że już za tydzień o tej porze będzie siedział w  jednym z przedziałów pociągu, który zmierza do Hogwartu przerażała go. Bał się, reakcji innych. Tak Draco Malfoy zaczyna się przejmować opinią innych. Czyż to nie dziwne?
- A co jeśli im się  nie spodobam? - z rozmyślania wyrwał go głos przyjaciółki. 
-Nie zaprosiliby Cię, gdyby nie stwierdzili że jesteś dobra.  A jesteś przegenialna! Na pewno im się spodobasz.
Draco przytulił przyjaciółkę, dodając jej tym samym otuchy.   Bez słów podał jej swoją dłoń, którą chwyciła. Już po chwili poczuli charakterystyczne szarpnięcie w okolicy pępka, a ich oczom ukazał się duży budynek w którym miała siedzibę wytwórnia.

Po dwóch godzinach czekania w poczekalni i przejrzenia przez Dracona wszystkich możliwych gazet w pomieszczeniu, zaczął niecierpliwie chodzić tam i z powrotem.  Po kilkudziesięciu minutach drzwi, za którymi zniknęła Paris otworzyły się. 
-Jestem pewien, że miło będzie nam się współpracować - wysoki mężczyzna, uścisnął dłoń blondynki - Do zobaczenia za tydzień Paris
- Bardzo miło mi było pana poznać. Do widzenia - dziewczyna uśmiechnęłam się do mężczyzny, a ten po chwili zniknął za drzwiami wytwórni.
Malfoy spojrzał na uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę.
- I co  Peterson? Mówiłem, że Ci się uda! - wyszczerzyłem do niej zęby w uśmiechu - Trzeba to oblać!
-I nawet wiem gdzie - dziewczyna klasnęła w dłonie.
-A teraz - chłopak objął dziewczynę, za ramię - Co powiesz na pyszny obiad? Ja stawiam.
-No skoro mogę oczyścić Cię trochę z kasy to czemu nie - dziewczyna posłała mu niewinny uśmieszek. Już po chwili teleportowali się w jedną z zaciemnionych uliczek prowadzącą do centrum Londynu.

*** 

W tym samym czasie Hermiona, siedziała przed toaletką i dokańczała swój makijaż.  Przejechała usta bezbarwnych błyszczykiem, po czym przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze.  Musiała przyznać, że malowanie  na początku przysporzyło jej sporo trudności, lecz po jakimś czasie nabrała dużej wprawy.  Dziewczyna podniosła się i udała w kierunku garderoby. Stanęła na środku i zastanawiała się w co ma się ubrać, na obiad z Olivierem. Rzadko kiedy jadali w domu.  Po dłuższej chwili zdecydowała się na kobiecy i elegancki zestaw.  Szybko się przebrała i zeszła na dół, gdzie czekał na nią już gotowy do wyjścia Olivier. Wyszli na zewnątrz gdzie pod bramą czekał już na nich czarny mercedes. Chłopak otworzył jej drzwi do samochodu, jak na dżentelmena przystało, i sam po chwili zajął miejsce za kierownicą.  Jechali zatłoczonymi ulicami Londynu, pogrążeni w totalnej ciszy. Nie przeszkadzało im to. Każde było pogrążone w myślach o tej drugiej osobie. On myślał, że dostał od Boga największy skarb. Piękną, seksowną i inteligentną czarownice na poziomie, którą chciał się każdemu chwalić.  Ona natomiast, myślała o tym, że spotkała w końcu na swojej drodze, mężczyznę, z którym chciała spędzić resztę swojego życia. 
Zatrzymali się koło ulubionej restauracji Hermiony The River Cafe. Zajęli swój ulubiony stolik, z którego mieli widok na całą restaurację. 
Kiedy w końcu złożyli swoje zamówienie kelnerowi, wzrok Hermiony podążył na drzwi wejściowe.  W pierwszym momencie myślała, że się przewidziała, Zamrugała kilka razy, po czym ponownie spojrzała na drzwi. Do restauracji wchodził nie kto inny jak Draco Malfoy, w towarzystwie jakiejś ładnej blondynki. Obydwoje byli uśmiechnięci. Zajęli stolik tuż na przeciwko stolika gdzie siedziała Hermiona z Olivierem.   Dopiero po pewnym czasie Draco dostrzegł siedzącą, zaledwie kilkanaście metrów od niego Hermione.  Ich spojrzenia się spotkały. Nie potrafili oderwać od siebie wzroku.  On podziwiał urodę dziewczyny, dopiero teraz dostrzegł na jaką piękną kobietę wyrosła. Nie miała już szopy kręcących się w każą stronę, niesfornych loków. Jej włosy były delikatnie pofalowane, i rozjaśnione licznymi pasemkami, co dodawało jej seksownego uroki.  Ona natomiast nie potrafiła uwierzyć w to, że blondyn ze zwykłego chłopaka, przeistoczył się w mężczyznę. Zmężniał. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, uwydatniając kości policzkowe, a dwudniowy zarost dodawał mu seksapilu.
Hermiona jako pierwsza odważyła się przerwać spojrzenie, i pogrążyła się w rozmowie  ze swoim towarzyszem. Cały czas czuła na sobie natarczywe spojrzenie Malfoya, lecz nie dawała nic po sobie poznać. 

-Na kogo się tak patrzysz?-usłyszał ściszony głos Paris, która podążyła za jego spojrzeniem.
-Na nikogo - warknął.
-Ładna - odparła ze spokojem blondynka - Znacie się?
-Tak i się nienawidzimy - odparł zaglądając do menu - Na co masz ochotę?
-Co się stało? - dziewczyna nie dawała za wygraną. 
-Po prostu przez ostatnie siedem lat uprzykrzałem jej życie i wyzywałem od szlam.
-Draco! - donośny głos dziewczyny rozniósł się po restauracji, a kilka ciekawskich par oczu zwróciło się w naszą stronę.
-No co? Pytałaś to powiedziałem.
-Musisz coś z tym zrobić. 
-Hę? - chłopak zrobił zdziwioną minę,
-Widzę, że Ci się podoba. Kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz 
-Zdaje Ci się.
 W tym samym momencie do ich stolika podszedł kelner, który stał się wybawieniem dla blondyna.
-Co państwo zamawiają?
-Ja poproszę potrawkę z kurczaka oraz białe wino - jako pierwsza zamówienie złożyła Paris.
-A dla pana?
-To samo.
Kelner zapisał podane zamówienie po czym oddalił się do kuchni.
-Powinieneś ją przeprosić.
-Co?! Oszalałaś? 
-To ty oszalałeś.  Nawet teraz, rozmawiając ze mną ciągle na nią spoglądasz. To chyba o czymś świadczy?
Musiał przyznać dziewczynie rację. Hermiona wyładniała nawet bardzo. Była dziewczyną w jego typie. Przez cały czas obserwował ją kontem oka, każdy najdrobniejszy gesty wykonywała z gracją, a jej perlisty śmiech, był dla niego najwspanialszym dźwiękiem na świecie. Mimowolnie się skrzywił, gdy brunet nachylił się nad gryfonką i złożył na jej ustach pocałunek.
-Nie wybaczy mi - odparł z przekąsem.
-Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz.
Paris puściła blondynowi oczko, po czym zaczęła jeść podane jej przez kelnera gorące danie. 

***

Przez kolejne dwie godziny siedział w sypialni Paris, pomagając jej w wyborze odpowiedniej kreacji na ten wieczór.
- A co powiesz o tej? - Paris wyszła z łazienki pokazując się w krótkiej, czarnej skórzanej sukience.
-Jak dla mnie idealnie  - odparł chłopak.
-Czy ja wiem? - dziewczyna, zaczęła krytycznie spoglądać na swoje odbicie w lustrze,
-Jest idealnie!  Na pewno olśnisz wszystkich.
-Tak myślisz? - obróciła się tyłem w stronę lustra.
-Zaufaj mi - blondyn puścił jej oczko.
-A ty? czemu jeszcze niegotowy?  - spojrzała na blondyna ubranego w luźny t-shirt i jeansy. 
-Jestem gotów.
-Chyba nie myślisz, że tak wyjdziesz z tego domu.
-A co jest złego w moim stroju?
-Wszystko - dziewczyna nie zważając na protesty przyjaciela zaprowadziła go do jego sypialni i zaczęła przeglądać jego ciuchy.
-Masz załóż to - podała mu zestaw ubrań.
Chłopak bez zbędnych protestów przebrał się w ciuchy wybrane przez przyjaciółkę. Postawił jeszcze niesforne włosy na żelu i już po chwili był gotowy do wyjścia.

~~*~~*~~*~~

No i jest rozdział pierwszy.  Jak dla mnie trochę, za krótki ale obiecuję, że kolejne postaram się napisać dłuższe ;)
Zapraszam do komentowania!